ARTYKUŁY PRASOWE

Joanna Pastuszak-Cybulska (Żegocina)

Nieznana historia szlachcianki z Łąkty

    Ta historia zaskoczyła wszystkich członków naszego stowarzyszenia. Po pierwsze, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że ktoś taki jak Ola Pawłowska w ogóle istnieje. Po drugie, nie znaliśmy nawet najmniejszego wycinka z jej bogatego w doświadczenia, życiorysu. Po trzecie, jej przynależność do Bahaitów i rola. jaką odegrała w strukturach tej religii uświadomiła nam, jak niewiele jeszcze wiemy o naszych rodakach; mimo zasobnego w dokumenty archiwum, wciąż pojawiają się fakty lub nazwiska osób, które odznaczyły się czymś wyjątkowym, co miało wpływ na szersze grono mieszkańców naszej okolicy, lub. jak w przypadku Oli, wielu kontynentów.

Młodość Oli

   Aleksandra Józefa Rulowska urodziła się 14 lutego 1910 roku w dworze w Łącie Górnej. Ochrzczona została w kaplicy znajdującej się na terenie łąkieckicj posiadłości. Z uwagi na jej matkę, noszącą to samo imię, do panienki Rutowskiej zwracano się Oleńka, a w dorosłości - Ola.
    W jej wspomnieniach z dzieciństwa, spisanych przez córkę Suzanne Schuurman, wyłania się obraz Łąkty jako miejsca idyllicznego, gdzie mała dziewczynka ma wszystko, o czym może zamarzyć - nieograniczoną wolność biegania po parku i sadzie, wędrowania przez łąki ścieżkami kotów, słuchania rozmaitych ptaków, gnieżdżących się na gałęziach drzew, otaczających całą posiadłość. Oleńka lubiła spędzać czas z dziećmi dworskiej służby. Nie czuła się bardziej wyjątkowa niż oni, jej pochodzenie przeszkadzało jej, jedynie wtedy, gdy z uwagi na etykietę zachowania nie mogła czegoś robić.
   Oleńka, jako najmłodsze dziecko swoich rodziców, Aleksandry i Klemensa Rutowskich, miała słabe relacje ze swoim rodzeństwem. Kiedy Ola się urodziła, najmłodsza wtedy córka Rutowskich, Maryla, była nastolatką. Najstarsza zaś, Anna, myślała już o konieczności zamążpójścia. Najlepszy kontakt miała Ola z bratem Adamem, który później został właścicielem dworu w Łąkcie Górnej. Jako nastolatka, odwiedzała zaś swoją drugą najstarszą siostrę, Zofię w jej małżeńskiej posiadłości w Wiśniowczyku, na Kresach.
   We wrześniu 1919 roku, Oleńka rozpoczęła swoją edukację w szkole przyklasztornej w Nowym Sączu, należącej do Sióstr Niepokalanek. Obecność w tym miejscu była dla niej silnym i miłym doświadczeniem. W końcu miała wokół siebie dziewczynki w swoim wieku, miała możliwość rozmowy z nimi, nikt nie bagatelizował jej dziecięcego sposobu postrzegania świata. Znajomości, jakie wtedy nawiązała utrzymywała jeszcze do swej późnej dojrzałości.

Edukacja Oleńki

    Zakończyła się krótko po uzyskaniu przez nią pełnoletności. Jej rodzina zdecydowała za nią (nie bez oporu Oleńki!), że nie będzie zdawać matury, ponieważ nie będzie kontynuować swojej nauki na studiach. W zamian za to. przewidując jej przyszłość zgodnie z utartymi zwyczajami, wysłano ją do szkoły w Jazłowcu. nieopodal Wiśniowczyka (gdzie mieszkała już jej siostra Zofia), gdzie miała uczyć się przydatnych umiejętności w życiu kobiety, zarządzającej posiadłością i rodziną. Uczyła się m.in. jak dbać o ogrodnicze i rolne zbiory, jak selekcjonować nasiona do rozsad, jak przechowywać owoce i warzywa. aby zachowywały świeżość przez wiele miesięcy, jak dbać o ogród, sprawiać mięso, itp.
   Po ukończeniu szkoły, Oleńka zamieszkała ze swoją matką w Krakowie. Jako najmłodsze dziecko w rodzinie, predystynowana była do pozostania z nią do końca jej życia. Towarzyszyła jej więc w spacerach, zakupach. Najwięcej przyjemności sprawiało jej zwiedzanie muzealnych wystaw, gdzie mogła obcować ze sztuką. Z uwagi na brak matury, Oleńka nie mogła studiować, jednak przez jakiś czas uczęszczała na Uniwersytet Jagielloński jako wolny słuchacz na zajęcia z historii sztuki. Po pewnym czasie, zrezygnowała z zajęć, ponieważ studenci i wykładowcy nie traktowali poważnie jej obecności i komentarzy. "Duchowo, czułam się wykończona. Tęsk-
niłam za atmosferą szkoły konwentualnej" - wyznała po latach swej córce, Suzanne. Nie odnajdując radości w typowych praktykach religijnych, wolała spędzać czas na modlitwie i kontemplacji w pustym kościele, niż podczas ogólnych mszy.
    Najwięcej radości i odpoczynku miała wtedy, gdy wraz z matką jechała do Łąkty Górnej, gdzie wśród znanych sobie ludzi (służby), spędzała całe dnie, dyskutując z nimi i celebrując codzienność bliską natury.

Miłość Oli

    Pewnego dnia, w styczniu, Ola została zaproszona na prywatny bal. Poznała na nim Wacława Pawłowskiego, który dopiero co,ukończył szkołę aktorską w Warszawie i dostał prestiżowy angaż w krakowskiem Teatrze Słowackiego. Ich drugie spotkanie odbyło się w maju, a Ola wspominała je, jako niezwykłe dla niej doświadczenie, ponieważ nigdy wcześniej z nikim nie cieszyła się tak bardzo na spotkanie, jak właśnie z Wackiem.
   Jako, że Wacław wykonywał „mało poważny" zawód aktora, Ola obawiała się przedstawić go swojej rodzinie, jednak wiedziała, że jest to nieuchronne. Najbardziej obawiała się rekacji matki, która choć chłodno, to jednak wyraziła chęć poznania Wacława. Podobnie siostry i brat zaakceptowali jej wybór. Kiedy Wacław oświadczył się Oli. musiała ona uzyskać jeszcze błogosławieństwo swego ojca. Klemensa. Jego reakcja okazała się zaskakująca, bowiem spytał on jedynie, czy Ola kocha swego narzeczonego - jeśli tak. to on będzie błogosławić ich małżeństwu. Szczęśliwi młodzi stanęli na ślubnym kobiercu w Kościele Mariackim w Krakowie, w dniu urodzin Oli, w 1931 roku.
    Młodzi pomieszkiwali w Krakowie, Łąkcie lub Wiśniowczyku, odwiedzając swoje rodziny, podróżując i zwiedzając okolice. Dopiero w jesieni 1932 roku zamieszkali w Warszawie, gdzie Wacław pracował, grając w sztuce „Romeo i Julia" tytułową męską rolę. Pobyt w stolicy, Oleńka wspominała dobrze, miasto przypadło jej do gustu, zwłaszcza ze względu na łatwy dostęp do sztuki, którą tak bardzo ceniła.
    Na kilka tygodni przed porodem dziecka, Ola wróciła do Krakowa, do apartamentu przy ul. Batorego. 19 lipca 1933 roku, urodziła jedyne dziecko, córkę Zuzannę Marię. Mimo niewielkich zasobów finansowych, nie wyobrażała sobie mieszkać w Krakowie wraz z wymagającą matką, dlatego wkrótce po porodzie Zuzi, państwo Pawłowscy wrócili do Warszawy. Niebawem, Wacław dostał jedną z ról w filmie „Trędowata". Dzięki temu, stawał się on coraz bardziej rozpoznawalną postacią w artystycznym światku Warszawy. Wiele
kobiet ubiegało o jego względy, mimo, że byl on żonaty z Olą. Fascynowało go żeglarstwo, dlatego wstąpił on do warszawskiego klubu jachtowego. W 1937 roku zaplanowali z Olą, że po zakończonym sezonie aktorskim, wyruszą w rejs Wisłą, aż do Bałtyku. Na wiosnę odesłali Zuzię do Krakowa, a sami wypłynęli do Gdyni. U końca rejsu, wydarzył się wypadek. Mimo złej pogody, u brzegów Sopotu, Pawłowscy zdecydowali, że dokończą swą podróż w Gdyni. Niestety, wzbierający wiatr oddalił ich jacht od brzegów. W kamizelce ratunkowej, Ola przytrzymywała swego męża, aby fale nie zmyły go z pokładu. Sam nie mógł założyć kapoka, ponieważ został on zablokowany w kajucie. Śmierć Wacława nastąpiła w niewyjaśnionych dość dobrze okolicznościach, ponieważ z relacji Oli, stało się „coś niewytłumaczalnego". Prawdopodobnie dostał on udar mózgu lub wylew, co znalazłoby uzasadnienie w wyznaniach Oli,
gdy pisała, że „zaczął on kuleć, jego oczy zaszły krwią i mówił do niej nieskładnie w języku niemieckim".

Dojrzałość Oli

    Po śmierci męża, Ola Pawłowska zdobyła pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - miała więc regularne fundusze na to, aby móc utrzymać się z córką i jej opiekunką, w Warszawie. W czerwcu 1939 roku, została odesłana do Kopenhagi, skąd po wybuchu
wojny, jako pracownica dyplomacji polskiej, trafiła wraz z Zuzią, do Paryża Jej kontrakt zakończył się, uzyskała status uchodźcy, dzięki czemu otrzymywała od polskiego rządu niewielkie pieniądze na przetrwanie wojny. Będąc we Francji, mimo wojennych niepokojów, jej stres minimalizowała możliwość odwiedzania wystaw i miejsc kultury, tak ważnych dla jej wrażliwości. Przebywając na południu Francji, źle znosiła niechęć Francuzów do Polaków. Utrzymywali oni, że wybuch wojny, to wina Polski. Gdyby nie obrona Westerplatte i przegrupowanie wojsk. Niemcy zajęliby Polskę i tylko u nas toczyłaby się wojna, oszczędzając tym samym resztę Europy.
    Po wielu próbach, Oleńka zdobyła bilety na transatlantyk płynący do Ameryki Północnej. Wypłynęły więc z córką do Nowego Jorku, gdzie po okresie kwarantanny i zapewnienia jej pracy, w sierpniu 1941 roku. przetransportowane zostały do miejsca docelowego, Hamilton, w stanie Ontario, w Kanadzie.
   W tym czasie, Ola często zmieniała pracę, nie obawiała się obowiązków, lecz żadne z zajęć nie dawało jej zadowolenia. Początkowo nie umiała pogodzić się, że nigdy nie zobaczy już Łąkty Górnej - powrót do Polski wydawał jej się wtedy niewyobrażalny. W trudnym dla siebie czasie, poznała wspólnotę wiary Bahai, w której odnalazła spokój i wzmocnienie do działania. Wartością stały się dla niej treści wiary Bahaitów. dzięki spotkaniom z nimi, wzmocniła siebie, jako człowieka, jak również w końcu odnalazła sens wykonywanych zadań. Wstępując w struktury tej religii, zgłosiła się, jako ochotniczka do pracy w odległych miejscach świata, aby rozprzestrzeniać tę wiarę. Było to w czasie, gdy Zuzanna była już dzieckiem, które prowadziło samodzielne życie. Studiowała ona już wtedy na uniwersytecie.
   Zgłaszając się na ochotniczkę, Ola wyruszyła do Afryki, przemierzając początkowo na własnych nogach, potem, jako pięćdziesięciolatka, jeepem bezdroża Afryki środkowej i południowej. Miejsca, w jakich służyła swym życiem są nadal niezwykłe i prawdopodobnie, niewielu jest podróżników, którzy postawiliby stopę w granicach tych państw/miast. Miejsca, gdzie pracowała Ola Pawłowska, to m.in. Dakar, Akra, Abidżan, Brazzaville, Kongo, Kivu, Chartum, Kinszasa, Mweka, Addis Abeba, Goma, Kigali. Czy to duże miasta, czy osady w centrum sawanny, Ola z pełnym pasji zaangażowaniem wykonywała swoje zadania. Pomagała budować
szkoły, punkty medyczne, opatrywała rany fizyczne i duchowe, dzieliła się dobrym słowem i jedzeniem, uczyła ludzi jak żyć w harmonii ze sobą i środowiskiem. Była świadkiem, a nie dyktatorem, tak odmiennie pokazując ludziom Afryki szacunek przez białego człowieka. Świadczyła o swojej wierze, dzieliła się z nimi swoją wiedzą i doświadczeniem.
    Między wypełnianiem obowiązków, uzyskała też kilkukrotnie zezwolenie na odwiedzenie Europy, w tym Polski. Podczas jednej z wizyt, odwiedziła Łąktę Górną. Przyjechała do niej autobusem. Pełna silnych emocji, odwiedziła swój rodzinny majątek, który już nie należał do Rutowskich. Po wojnie, dwór w Łąkcie stał się własnością krakowskiego przedsiębiorstwa, które dla swoich pracowników
urządziło w nim budynek rekreacyjny.
   Jako dziecko, Oleńka marzyła o Afryce. Wiedziała, że jest tam na tyle gorąco, że zimą. nic trzeba nosić grubych, drapiących wełnianych skarpet. Jako dorosła i doświadczona kobieta, spełniła swoje marzenie. Służyła odrzuconym przez świat ludziom, dzieląc się tym, co miała. Obserwując swoje słabnące zdrowie, w 1993 roku, Ola zdecydowała się wrócić do Kanady. W 1999 roku. w Nowej Funlandii. gdzie zamieszkała, dołączyła do niej rodzina. 2 kwietnia 2004 roku, zmarła, zostawiając setki przyjaciół i żal wielu wiosek centralnej części Czarnego Lądu.
   W Żegocinie i wokół nas, jest ona ciągle nieznana. Mimo bogatego w przeżycia losu, historii uwikłanych niemal w każclą kulturę świata, Ola Pawłowska pozostała skromna do granic możliwości, co pewnie jest jedną z przyczyn, dla których nie mamy zbyt dużej wiedzy na jej temat. Jest jednak szansa, aby uległo to zmianie, bowiem na ukończeniu jest tłumaczenie książki autorstwa córki Oli Pawłowskiej. Suzanne Schuurman. Będzie to doskonała literatura faktu, reportaż, jak i powieść w jednym.

---------------------------------

Joanna Pastuszak-Cybulska jest Członkiem Zarządu Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Zegocińskiej im. Czesława Blajdy. Cytaty i fotografie pochodzą z książki: S. Schuurman. Legacy of Courage. The Life of Ola Pawłowska, Knight of Balia 'u 'ilah , George Ronald Oxford. 2008.

Oleńka Rutowska.

Wacłąw Pawłowski.

Aleksandra Pawłowska i przyjaciele.

Wiadomości Bocheńskie - 2 (124)/2020

[wstecz]