Jan Burek
Z HISTORII KOMUNIAKCJI PUBLICZNEJ

   Pierwsze wzmianki o zorganizowanej publicznej komunikacji pochodzą z drugiej polowy XIX-go wieku. Na trasie z Krakowa, przez Żegocinę, do Nowego Sącza i dalej do uzdrowisk, przemieszczali się dyliżansem głównie przyszli kuracjusze. Żegocina, jako że stanowiła połowę trasy, posiadała stację dyliżansową, której właścicielem był Klemens Rudnicki. Budynek mieszkalny ze stajnią dla koni znajdował się w rejonie dzisiejszej szkoły. Tutaj następowała przerwa w podróży i wymiana zaprzęgu. Znaczenie tej komunikacji zaczęto się zmniejszać kiedy w roku 1876 uruchomiono kolej na linii Tarnów - Leluchów jako kolejny etap połączenia do Krynicy. Wreszcie w roku 1889 dyliżans zmuszony konkurencją kolei zakończył działalność.
   Pod koniec lat trzydziestych XX-wieku uruchomiono komunikację autobusową na trasie Kraków* Łapanów - Trzciana - Żegocina. Był to niewielki autobus z jednym kursem rannym z Żegociny do Krakowa i wieczornym powrotem. Podróż rozpoczynał w Krakowie z Placu Św. Ducha.
   W okresie okupacji niemieckiej (1939 - 1945) nie istniała żadna komunikacja publiczna. Podróż do takich miast jak Kraków czy Tarnów kontynuowano koleją z Bochni. Trasę do dworca kolejowego w Bochni pokonywano furmanką, rowerem lub najczęściej pieszo. Podobne możliwości istniały w przeciwnym kierunku. Gdy kłoś chciał się udać np. do Nowego Sącza, musiał dostać się do przystanku kolejowego w Łososinie Górnej. Piesi wędrowcy korzystali z kilku skrótów trasy. W porze letniej do Łososiny można było przejść szlakiem na Kamionną, omijając szczyt i prosto w dół na Makowice.
   Po zakończeniu wojny ożywiły się kontakty ze światem. Różni posiadacze samochodów ciężarowych organizowali nieregularne przejazdy do Krakowa w godzinach rannych z popołudniowym powrotem. Z takich sporadycznych wypraw korzystali głównie handlarze zaopatrujący miasto w żywność. Czasem, pod pozorem troski o bezpieczeństwo i wygodę jadących, taka podróż była przerywana przez milicję. Jednej takiej sytuacji byłem świadkiem, kiedy dopiero po "godzinnej pertraktacji" podróż wznowiono. Pod koniec lat czterdziestych pojawiły się już samochody bardziej przystosowane do przewozu pasażerów. Były to nadal ciężarówki, ale ze stalą obudową skrzyni ładunkowej, z małymi oknami i wejściem z tyłu po schodkach. Siedzenia stanowiły ławki drewniane wzdłuż, ścian i jednej szerszej wzdłuż środka. Właściciele posiadali koncesję na ustaloną trasę i godziny przejazdów.
   Przystanki były umowne, bez oznaczeń lub na żądanie gdziekolwiek. Opłatę za przejazd pobierał konduktor. Wnet jednak wyrugowano prywatnych właścicieli, nowy ustrój socjalistyczny nie był przychylny prywatnej własności. Komunikację autobusową na linii Żegocina - Kraków podjęła Krakowska Spółdzielnia Komunikacyjneo - Transportowa. Początkowo trasa wiodła przez Łapanów; później przez Kamyk i Dąbrowicę.
   Trzeba przyznać, że firma ta swoje pojazdy ulepszała zwiększając komfort podróży. W roku 1950 uruchomiono drugi kurs z odjazdem z Krakowa w godzinach przedpołudniowych. Tabor urozmaicono nielicznymi, ale prawdziwymi autobusami z przedwojennej produkcji. To już był postęp.
   Do pełnego komfortu podróży było jeszcze daleko. Dlaczego? Coraz większa ilość podróżnych powodowała przepełnienie. Pojazdy te nie posiadały zamykanych bagażników, niektóre miały dachowe. Mniejszy bagaż wieziono przy sobie. Zdarzało się. że wyzwolone z torby kogutki latały" ponad głowami pasażerów. Najwygodniej mieli pasażerowie wsiadający w* Żegocinie. Miejscem postoju tych
samochodów było podwórze w gospodarstwie Jana Pączka. Końcowym przystankiem w Krakowie był Plac Zgody w Podgórzu (Plac Bohaterów Getta). W późniejszym okresie kursy przedłużono do placu od strony zachodniej Głównego Dworca Kolejowego. Przy tym powrotnym wsiadaniu często używano siły i sprytu w zdobywaniu miejsc siedzących .Połowa trasy miała nawierzchnię bitą, wyboistą, która ograniczała szybki przejazd, a w ciepłe, słoneczne dni kurz wciskał się wszelkimi nieszczelnościami.
     Około roku 1953 linie autobusowe zostały przejęte przez Państwową Komunikację Samochodową. Usprawniło to podróże o tyle, że przestrzegano rozkładu jazdy. Wyznaczone przystanki posiadały oznaczenia i metalowe tabliczki z rozkładem jazdy. Zakup biletów w
Krakowie odbywał się w kasach Dworca PKS, gwarantując uzyskanie miejsca w autobusie. Nadal utrzymywano dwa kursy. W 1953 roku przez krótki okres drugi kurs z Krakowa wydłużono do Nowego Sącza, później już tylko do Limanowej.
    Tabor PKS-u stanowiły autobusy już powojennej produkcji, marki Skoda i Fiat, a później produkcji polskiej Jelcz i Autosan. W rok od objęcia linii do Krakowa, PKS uruchomił komunikację autobusową między Bochnią a Żegociną, początkowo jednym kursem, a później
dwoma. Autobus parkował w Żegocinie na posesji Piotra Krawczyka. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych uruchomiono jeden kurs autobusów z Tarnowa do Limanowej przez Bochnię, Żegocinę. Było to bardzo wygodne połączenie dla podróżnych z Tarnowa lub Bochni do Limanowej. Od zlikwidowania tego kursu nie ma już połączenia bezpośredniego między tymi miastami..
    Lata dziewięćdziesiąte XX wieku przyniosły zasadnicze zmiany w komunikacji autobusowej. PKS likwidowała stopniowo linie, a przejmowali je prywatni przewoźnicy. Na pewno wzrosła częstotliwość przejazdów, ale część starych klientów z nostalgią wspomina usługi PKS-u.
 

       Powyższy artykuł został opublikowany w "Wiadomościach Bocheńskich -  wiosna 2016.

Dworzec autobusowy na Pl. Św. Ducha w Krakowie.

kom02.jpg (27223 bytes)

Dworzec autobusowy na Pl. Św. Ducha w Krakowie.
Autobus z Krakowa przez Łapanów, Trzcianę, do Żegociny. (1931 r.). Źródło: NAC.
Na przystanku autobusowym w Żegocinie, w stronę Limanowej. (Lata 70-te). Foto: Jan Burek.
O AUTORZE

Jan Burek.

Jan Burek - mieszkaniec Bochni, ściśle związany z Gminą Żegociną. Przez jedną kadencję Prezes Zarządu Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Żegocińskiej.

[wstecz]