W roku 2008 minęła 10. rocznica działalności Klubu Spórtowego
"Beskid" w Żegocinie. Przed pół wiekiem zainteresowanie sportem skupiało
się na piłce nożnej, głównie w okresie wakacji, a w okresach zimowych na nartach.
Nie było nigdzie miejsca na wytyczenie boiska o właściwych
wymiarach, urządzono prowizoryczne placyki z bramkami z drewnianych żerdzi. Powojenna
bieda pozwalała na grę piłką całkowicie gumową o różnych wielkościach w
drużynach najwyżej sześcioosobowych w byle jakich butach, a nawet na bosaka. Byliśmy
postrzegani jako szkodnicy, którzy depczą trawę. Były sytuacje nieprzyjemne kiedy
piłka poszybowała na teren zasiewu lub do ogródka kwiatowego. Pewnego razu piłka
znalazła się na terenie pasieki, pszczoły były rozjuszone wcześniejszym otwieraniem
uli przez pszczelarza i groziły atakiem. Mecz był przerwany na wiele minut.
Z czasem znalazły się prawdziwe piłki futbolowe, a miejscem gry
stał się teren placu targowego. Ale mieliśmy też przyjaciół. Był nim prezes
spółdzielni obuwniczo-skórzanej p. Leopold Dudzic. Jego poparcie stanowiło dla nas
lepsze samopoczucie i dodawało odwagi.
Pod koniec lat 40. pojawiła się podobna grupa podwórkowych piłkarzy w Łąkcie Dolnej.
Zorganizowano spotkanie na tzw. Golonkówce (teren Łąkty Górnej). Drużynę Żegociny
stanowili ni.in. bracia Gajewscy Eugeniusz i Bronisław, Franciszek Janiczek, Janusz Pasek
i niżej podpisany. Najlepszym naszym piłkarzem był Aleksander Kuska - późniejszy
znakomity siatkarz krakowskiego AZS-u. Cennym zawodnikiem był też Eugeniusz Gajewski s.
Franciszka, ale niestety nie wzmocnił naszego zespołu. W niedzielne popołudnie tuż
przed wyjazdem do Łąkty zrzucono go z roweru i skierowano do pasienia krów. Mimo tego
osłabienia były teoretyczne szansę na zwycięstwo. Okazało się, że w zespole Łąkty
wystąpił nieznany zawodnik - mieszkaniec Muchówki, mężczyzna w wieku około 40 lat.
Jego gra zdradziła kunszt rasowego piłkarza. Później dowiedzieliśmy się, że był to
przedwojenny zawodnik bocheńskiego BKS-u. Oczywiście przyczynił się zdecydowanie do
naszej przegranej.
Poza naszym sportowym kopaniem interesowała nas liga polska. Z braku
odbiorników radiowych (nie było jeszcze prądu elektrycznego) wiadomości sportowe
czerpaliśmy z prasy, głównie z krakowskiego "Piłkarza". Wyniki niedzielnych
spotkań docierały do nas w środy przed południem. W tym czasie pocztowy wóz konny z
Bochni dostarczał pocztę do urzędu. Byliśmy pierwszymi odbiorcami przesyłek.
Siadając na przydrożnych kamieniach vis a vis poczty komentowaliśmy sportowe
wydarzenia.
Takie było wtedy sportowe życie grupy młodych mieszkańców
Żegociny. |