PUBLIKACJE WŁASNE
STOWARZYSZENIA
|
Zbigniew Ellnain
Tadeusz Olszewski |
|
|
CMENTARZE
I WOJNY ŚWIATOWEJ OKOLIC ŻEGOCINY |
|
|
OD AUTORÓW |
|
Dlaczego przypominamy cmentarze i
dlaczego I wojny światowej, skoro żywa jeszcze jest pamięć po tej drugiej? Być może
właśnie to skazanie na zapomnienie wywołuje odruch zainteresowania, tym bardziej, że
tu, pod Limanową i Gorlicami, w pewnym okresie ważyły się losy I wojny światowej,
Europy i Polski. Nasze pola skropione są krwią żołnierzy, także polskich, którzy tu
oddali życie dla Ojczyzny.
Myślimy, że o tym trzeba pamiętać nie tylko w kolejne rocznice
wybuchu tej strasznej wojny, ale zawsze. Poległym żołnierzom winni jesteśmy
zainteresowanie i pamięć. Niech więc to skromne opracowanie będzie formą
takiego hołdu złożonego poległym na wszystkich frontach I wojny światowej.
Przyświeca nam też inny, ważny cel. Jak łatwo zauważyć tematyka
cmentarzy I wojny światowej wypadła ze świadomości mieszkańców okolic, w których
zlokalizowano żołnierskie mogiły. Gorszym od zapomnienia była, na szczęście już
zanikająca, niechęć, wyrażająca się w różnych negatywnych zachowaniach:
dewastacji, kradzieży elementów metalowych i kamiennych. Cmen-tarze zanikały w
krajobrazie. Ale ze względu na funkcję i symbolikę, a także walory krajobrazowe i
historyczne, zasługują, na inny los. Wciąż, mimo zniszczeń, zachwycają wzajemnym
przenikaniem architektury i przyrody. Zaś ze względu na czas powstania i jednolitą
koncepcję architektoniczną tworzą jeden z najciekawszych zespołów wojskowego
budownictwa sepulkralnego w Europie.
O ile niniejszy tekst chociaż w drobnym stopniu przyczyni się do
wzrostu społecznego zainteresowania i poprawi sytuację tych wspaniałych obiektów,
będziemy to traktować jako osiągnięcie sukcesu idei nam przyświecającej. |
|
|
|
WSTĘP
|
|
|
Walki toczone na tym terenie w grudniu
1914 r. w ramach operacji łapanowsko - limanowskiej zakończone sukcesem wojsk austriacko
- pruskich przyniosły tysiące ofiar. Poległych żołnierzy chowali na polu bitwy bądź
ich koledzy, bądź wrogowie, a pochówek, odbywający się w pobliżu linii bojowych, nie
miał trwałego charakteru. Dopiero przesunięcie się terenu walk na wschód umożliwiło
budowę cmentarzy. Prowadził ją Oddział Grobów Wojennych przy dowództwie Okręgu
Wojskowego "Galicja Zachodnia". W latach 1915 - 1918 w samym tylko IX Okręgu
(Bochnia) zbudowano 40 cmentarzy.
Budową kierował tu
wiedeński architekt por. Franz Stark. Tutejsze cmentarze zawierają charakterystyczne dla
projektów Starka elementy: reprezentacyjne wejście z bramą lub furtką często
flankowaną słupami lub pylonami, element centralny w postaci dużego drewnianego lub
kamiennego krzyża, czasem nawet bogate w wystroju kaplice lub stylizowane sarkofagi,
dostosowane do kształtu terenu drewniane lub kamienne ogrodzenie, centralna aleja. Na
grobach postawiono krzyże, na ogół żeliwne, żelazne, rzadziej betonowe lub stelle z
żeliwnymi tablicami inskrypcyjnymi. Kształt krzyży lub stelli dostosowano do wyznania
poległych żołnierzy. |
W terenie dojście do cmentarzy wskazywać miały charakterystyczne
słupy betonowe z tabliczką o dwujęzycznym napisie: "Kriegerfriedhof Cmentarz
wojskowy No ... Zugang - Droga" zwieńczone małym, żelaznym krzyżem maltańskim. |
|
|
|
|
OERACJA LIMANOWSKO - ŁAPANAOWSKA |
|
|
W połowie listopada 1914 r. akcje monarchii Habsburgów stały tak
nisko, jak nigdy dotąd. Wielka ofensywa w pełni już zmobilizowanej armii rosyjskiej,
zwana w ówczesnej alianckiej propagandzie "rosyjskim walcem parowym",
zepchnęła Austriaków na zachodnie krańce Galicji. 13 dywizji rosyjskich 9 Armii gen.
Leczyckiego parło na północ od Krakowa w stronę Śląska, grożąc oddzieleniem frontu
austriackiego od sprzymierzonej armii niemieckiej i wtargnięciem przez Bramę Morawską
do Czech. Na południe od Wisły 3 Armia gen. Radko-Dmitriewa, Bułgara w służbie
rosyjskiej, przed miesiącem niedoszłego zdobywcy Przemyśla, zajęła Tarnów i
czołowymi oddziałami zbliżała się do umocnień twierdzy krakowskiej. W Karpatach
Wschodnich Rosjanie bliscy byli wyjścia na Równinę Węgierską, co dla ich przeciwnika
oznaczałoby zapewne cios śmiertelny. Pułki kozackie przez przełęcze Łupkowską i
Dukielską przenikały na południe od głównego grzbietu gór, przejściowo zajmując
Humienne, Stropków i Bardiów. Na całym froncie galicyjskim ponad milionowi żołnierzy
cara Mikołaja II przeciwstawiało się zaledwie około 650 tys. poddanych Franciszka
Józefa. Mimo pewnych sukcesów odnoszonych równocześnie przez niemieckich
sprzymierzeńców pod Łodzią i Włocławkiem, wydawało się, że losy państwa
austro-węgierskiego są przesądzone. |
|
|
W tej dramatycznej sytuacji naczelne dowództwo austro-węgierskie, które 9 listopada
przeniosło swą siedzibę z Nowego Sącza do Cieszyna, ogołociło niemal zupełnie front
pomiędzy Wisłą a Karpatami i uzyskując lokalną przewagę liczebną, rozpoczęło
kontrnatarcie na północnych przedpolach Krakowa. W ciężkich walkach, trwających od 16
do 25 listopada, zaatakowana ze skrzydła 9 Armia rosyjska nie została co prawda rozbita,
ale powstrzymano jej ruch na zachód. Groźba utraty śląskiego okręgu przemysłowego
była na razie oddalona. Tymczasem jednak inne jednostki rosyjskie zepchnęły
pozostawiony pod Bochnią słaby, dwudywizyjny zaledwie korpus gen. Lubiczicza. Do końca
listopada ich czołowe oddziały osiągnęły linię Wieliczka - Dobczyce.
Był to już najdalszy zasięg inwazji rosyjskiej w Galicji
Zachodniej. Także siły Rosjan i odporność psychiczna ich bitnego żołnierza nie były
niewyczerpane. Jak zwykle pod koniec długotrwałej i rozległej terenowo ofensywy, na
korzyść obrońców zaczęło działać skrócenie własnych i wydłużenie
nieprzyjacielskich linii zaopatrzeniowych oraz zmęczenie nacierających wojsk.
Śmiertelne zagrożenie centralnych ośrodków kraju wzmogło siły zdemoralizowanych
długotrwa-łymi odwrotami Austriaków.
W pierwszych dniach grudnia 1914 r., z myślą o likwidacji
zagrożenia Krakowa, dowództwo austro-węgierskie zorganizowało uderzenie z rejonu
Mszany Dolnej i Dobrej na Łapanów - Bochnię, skierowane w lukę pomiędzy nacierającą
wzdłuż Wisły na zachód rosyjską 3 Armią Radko-Dmitriewa a próbującą sforsować
Karpaty na południe od Gorlic i Nowego Sącza 8 Armią gen. Brusiłowa, jednego z
najwybitniejszych dowódców rosyjskich tej wojny. Dzięki dogodnym połączeniom
komunikacyjnym sprawnie przetransportowano koleją na południe cztery dywizje uwolnione
po zakończeniu bitwy pod Krakowem.
Nawet
wówczas jednak przeznaczona do tej operacji 4 Armia austro-węgierska była tak słaba,
że musiano ją wesprzeć przerzuconą z frontu zachodniego 47 pruską dywizją piechoty.
Z mogiłami żołnierzy jej czterech pułków (nr 217, 218, 219 i 220) zetkniemy się na
wielu cmen-tarzach w rejonie Łąkty, Rajbrotu i Żegociny. Pomocnicze uderzenie z celem
osłony prawego skrzydła nacierających dywizji miała wykonać z Dobrej na Limanową
polska grupa legionowa pod dowództwem brygadiera Józefa Piłsudskiego. Tak zaczęła
się operacja łapanowsko-limanowska.
Atak
sprzymierzonych pod dowództwem gen. Rotha wyruszył 2 grudnia. Po początkowych szybkich
postępach terenowych już następnego dnia nacierające oddziały uwikłały się w
ciężkie i przewlekłe walki wokół Góry św. Jana oraz na południe od Łapanowa i
Rajbrotu. Obie strony wytężały wszystkie siły, nie zważając na straty w ludziach,
gdyż od wyniku tej bitwy mógł zależeć los całego frontu galicyjskiego, a w dalszej
perspektywie - los wojny. Utworzoną tu przez Rosjan linię obronną udało się przełamać
dopiero 7 grudnia.
Oddziały rosyjskie cofnęły się jednak tylko o kilka kilometrów, za Stradomkę i Potok
Trzciański. W tym samym czasie nieco dalej na południowy wschód trwały starcia o
znacznie mniejszej skali, lecz ważne dla polskiej historii wojskowości, gdyż prowadzone
przez 1 pułk piechoty Legionów Polskich współdziałający z węgierską 11 dywizją
kawalerii honwedu. "Z jednej i drugiej strony w tej górzystej okolicy występowała
do boju kawaleria, dumnie jeszcze szukająca szarży i mająca w pogardzie kopanie się
jak kret w ziemi - wspomina Piłsudski w pracy "Moje pierwsze boje". -Za to
było dużo przestrzeni i ruchu. Nie zastygaliśmy na długo w jednym miejscu, codziennie
była zmiana sytuacji, zmuszająca myśleć, odgadywać przeciwnika. (...) Tańczyłem
swego kontredansa koło Limanowej. To zbliżaliśmy się do niej, to znowu odchodziliśmy.
To byliśmy przekonani, że właściwie przed nami są tylko nieliczne grupy kawalerii, to
znowu drżeliśmy przed przemocą nieprzyjacielską. (...) Wreszcie przełamało się.
Pewnej nocy, dowiedziawszy się, że Rosjan w Stopnicy mało, przeszedłem Chyżówki,
wyrzuciłem trochę kozaków ze wsi i posłałem na tyły Tymbarku, zajętego jeszcze
przez Rosjan, jeden bat-lion z karabinami maszynowymi. I nazajutrz byliśmy już w
Limanowej. Było to 4 grudnia."
Po tym sukcesie Piłsudski, pomimo swego osłonowego w
istocie zadania, poszedł ze swoją nieliczną grupą (dwa słabe bataliony piechoty, dwa
szwadrony kawalerii, dwie baterie przestarzałych armat polowych) śmiało do przodu przez
Pisarzową i Marcinkowice, nie napotykając prawie oporu i mając już na widoku odbicie
Nowego Sącza. Inne oddziały austro-węgierskie pozostały kilkanaście kilometrów z
tyłu. Późnym wieczorem 5 grudnia Polacy osiągnęli Dunajec, zza którego dobiegał
turkot licznych wozów. Uznając, że są to rosyjskie tabory ewakuujące się z Nowego
Sącza, nazajutrz o świcie Piłsudski rzucił do ataku swoją kawalerię. Niestety,
rzekome tabory okazały się VIII korpusem rosyjskim, rozwijającym się właśnie do
natarcia. Wielokrotnie słabsze oddziały polskie po ciężkich walkach pod Marcinkowicami
z trudem wydostały się z pułapki, tracąc 92 żołnierzy.
Ów VIII korpus, wchodzący w skład 8 Armii
Brusiłowa, wobec alarmującej sytuacji pod Łapanowem został dopiero co pospiesznie
wycofany z przełęczy karpackich i zwrócony frontem na zachód. Jego uderzenie, wykonane
6 grudnia znad Dunajca w kierunku Limanowej, zagroziło tyłom grupy gen. Rotha i
zapoczątkowało kryzys bitwy. Następnego dnia rozgorzały walki w dolinie Łososiny,
którą posuwała się 14 rosyjska dywizja piechoty, tworząca prawe skrzydło natarcia.
Zagroziła ona odcięciem austriackiej 6 dywizji kawalerii, która zaawanturowała się
dość daleko w stronę Brzeska, a następnie zadała jej porażkę pod Jaworzną.
Rosjanie zajęli także kluczowe wzgórze Kobyła górujące nad doliną od północy.
Atakująca na prawym skrzydle grupy Rotha 47 dywizja pruska musiała zrezygnować z
posuwania się na Wiśnicz i przejść do obrony na linii Leszczyna - Rajbrot, zwracając
część sił frontem na wschód. Na południowym odcinku austriacka kawaleria i
legioniści z trudem utrzymywali rejon Limanowej, wypierani z wolna przez rosyjską 15
dywizję piechoty. 10 dywizja kawalerii rosyjskiej gen. Kellera posuwała się w górę
Dunajca.
Doszło do oryginalnej sytuacji: na lewym skrzydle
austriackim, w rejonie Gdowa, Łapanowa i Sobolowa, wciąż trwało powolne, ale w miarę
pomyślne natarcie w kierunku Bochni, do którego przyłączyły się od strony Wieliczki
oddziały gen. Lubiczicza, natomiast na prawym skrzydle, w Beskidzie Wyspowym, słabe
oddziały spieszonej kawalerii stawiały rozpaczliwy opór prącym na zachód Rosjanom.
Każde z tych dwóch przeciwstawnych natarć w wypadku powodzenia stawiało przeciwnika w
rozpaczliwej sytuacji. Dla strony austriackiej sprawą życia i śmierci stało się więc
utrzymanie Limanowej. Obie armie pospiesznie ściągały posiłki.
Krytycznym dniem bitwy był 10 grudnia. Na północnym
odcinku frontu Rosjanie wprowadzili do walki dwa świeże korpusy przerzucone zza Wisły i
osiągnęli przewagę. Kluczowym punktem okazało się wzgórze 364 m w
Gierczycach-Czyżyczce koło Sobolowa, zwane Łysą Kopą. Szturmująca je austriacka 3
dywizja piechoty wykrwawiła się w bezskutecznych atakach. Pod koniec dnia dywizje grupy
Rotha zostały zepchnięte za Stradomkę, lecz wyczerpani walką Rosjanie nie byli w
stanie rozwinąć powodzenia i ich kontruderzenie zamarło. W dolinie Łososiny natomiast
nie powiodło się przeciwnatarcie dwóch świeżych dywizji landwery gen. Arza. Oddziały
rosyjskie ponownie zdobyły wzgórze Kobyła i rejon Rajbrotu. 11 grudnia miał miejsce
ostatni, dramatyczny epizod bitwy o Limanową. Przed świtem tego dnia oddziały rosyjskie
zaatakowały miasto doliną Łososiny, a także górami od południowego wschodu, przez
wzgórze Jabłoniec. W nocnej walce wręcz wzgórze odbili i utrzymali aż do nadejścia
posiłków spieszeni kawalerzyści węgierscy z 9 pułku huzarów pod dowództwem płk.
Muhra, który zwycięstwo przypłacił życiem. Warto dodać, że huzarzy byli szkoleni
głównie do walki kawaleryjskiej, nie mieli pojęcia o okopywaniu się, nie posiadali w
wyposażeniu bagnetów ani łopatek saperskich, więc musieli sobie radzić kolbami
karabinów, a nawet gołymi pięściami. Starcie to nie miało może decydującego
znaczenia, gdyż wiele wskazuje na to, że Rosjanie podjęli już w tym czasie decyzję
odwrotu, zaś atak miał ułatwić oderwanie się od przeciwnika, tym niemniej w tradycji
austriackiej, a zwłaszcza węgierskiej, szturm Jabłońca stał się punktem
kulminacyjnym bitwy, symbolem bohaterstwa i poświęcenia żołnierza węgierskiego.
Nic
dziwnego, że na zroszonym krwią wzgórzu wybudowano jeden z najokazalszych
architektonicznie cmentarzy wojskowych Zachodniej Galicji. Tak pisał na gorąco o tej
walce Ferenc Molnar, wybitny pisarz węgierski, polskiemu czytelnikowi znany głównie
jako autor słynnej powieści młodzieżowej Chłopcy z Placu Broni, a w 1914 r.
korespondent wojenny: "Ci chłopcy węgierscy w noc ciemną jak smoła dostali
rozkaz: zostawić konie we wsi, dotrzeć do okopu ciągnącego się przez strome wzgórza
aż na grzbiet i zluzować walczących tam żołnierzy. Huzarzy, ze swymi oficerami na
czele, posuwając się na czworakach ostrożnie zbliżali się do okopu. Przeciwnik miał
na tym wzgórzu przewagę i nim huzarzy dotarli do okopu, Moskale już go zdobyli i
pośród tej czarnej nocy czekały na naszych chłopców wrogie karabiny maszynowe. Gdy
rozległa się rosyjska strzelanina, oficerowie od razu zrozumieli sytuację i
poprowadzili huzarów do ataku. Węgierskie młokosy z kolbami karabinów poszli na armię
rosyjską wyposażoną w bagnety i karabiny maszynowe. (...) Chodząc wśród poległych
Rosjan widziałem bardzo niewiele ran od kul. Rosjanie, którzy tu zginęli na wzgórzu,
padli od potwornych uderzeń kolb. Pewien porucznik huzarów rzucił się na nich z
łopatą o długiej rękojeści, wciąż idąc na czele, jak zresztą wszyscy oficerowie.
Na samym przedzie pułkownik Muhr... Jego prowizoryczna tablica pamiątkowa, w miejscu,
gdzie zginął, pokryta jest gałązkami świątecznych choinek..."
W walkach tych nie brały już udziału bataliony Legionów.
Jeszcze 8 grudnia skierowano je przez Zalesie do doliny Kamienicy, dla osłony prawego
skrzydła austriackiego, zagrożonego przez rosyjską kawalerię posuwającą się w
górę Dunajca. Gdy rozpoczął się odwrót rosyjski, legioniści pomaszerowali przez
Łącko i Podegrodzie do Nowego Sącza, który Rosjanie opuścili 12 grudnia.
O wyniku zmagań zadecydowały wydarzenia rozgrywające
się na południe i wschód od Nowego Sącza. W dniu 7 grudnia biernie dotąd zachowujące
się oddziały broniącej linii Karpat 3 armii austriackiej gen. Boroewicza, ponaglane
przez naczelne dowództwo, ruszyły na północ. Główny wysiłek skoncentrowano w
dolinach Popradu i Kamienicy Nawojowskiej, dokąd ściągnięto koleją m.in. jednostki
broniące dotąd przełęczy bieszczadzkich. Natarcie posuwało się powoli i dopiero 11
grudnia dotarło na przedpola Nowego Sącza, ale mimo to stwarzało poważne zagrożenie
dla tyłów wojsk rosyjskich walczących pod Limanową. Wydaje się jednak, że większe
wrażenie na dowództwie rosyj-skim zrobiło przekroczenie przez oddziały przeciwnika
przełęczy w środkowym Beskidzie Niskim, w kierunku Żmigrodu i Dukli. Sukces
Austriaków na tym odcinku mógłby bowiem doprowadzić do katastrofy wysuniętych pod
Kraków armii rosyjskich.
Choć - jak wykazały późniejsze wydarzenia-Austriacy nie mieli
pod Duklą dość sił, by poważnie zagrozić przeciwnikowi, od rana 12 grudnia 3 i 8
armie rosyjskie rozpoczęły generalny odwrót na linię Dunajca. Wygrana przez
Austriaków bitwa limanowska miała doniosłe znaczenie strategiczne. Wycofanie się armii
Radko-Dimitriewa pociągnęło za sobą odwrót Rosjan na północnym brzegu Wisły i
wstrząsnęło całym frontem rosyjskim w Królestwie, aż po Bzurę. Miała także
wielkie znaczenie psychologiczne, jako pierwsze od trzech miesięcy zdecydowane
zwycięstwo Austro-Węgier, tym cenniejsze, że odniesione w trudnych warunkach górskich,
przy marnej, jesienno-zimowej pogodzie i w obliczu przewagi liczebnej przeciwnika. Wojska
państw centralnych odzyskały w Galicji ok. 50 km terenu, według oficjalnych danych
wzięto do niewoli 30 tys. jeńców. Zrównoważyło to w jakimś stopniu wiadomości o
druzgocącej klęsce, jaką w tym samym czasie poniosły armie austriackie w Serbii.
I mpet rosyjskiego "walca parowego" został
ostatecznie wyhamowany, aczkolwiek trzeba było jeszcze kilkumiesięcznych, niezwykle
krwawych walk zimowych na linii Karpat i wielkiego zwycięstwa gorlickiego, odniesionego
przy poważnym udziale niemieckiego sojusznika w maju 1915 r., by obce wojska ostatecznie
opuściły zachodnią, a później i wschodnią Galicję. |
|
|
|
CMENTARZE I WOJNY ŚWIATOWEJ OKOLIC ŻEGOCINY |
|
|
|
|
|
CMENTARZ NR 300 W RAJBROCIE |
|
Cmentarz położony jest w kompleksie
leśnym pod szczytem Kobylej Góry (Kobyły). Od przystanku PKS Rajbrot II wiejską drogą
w prawo, na południe, pomiędzy zabudowaniami, stromo pod górę, obok kapliczek, a
następnie drogą leśną (około 0,5 km od wejścia do lasu).
Cmentarz
na planie prostokąta, zaprojektowany przez Franza Starka. Od zachodu otoczony jest murem,
z pozostałych stron kamiennymi słupkami połączonymi drewnianymi żerdziami (kiedyś
metalowymi rurami). Drewniana brama wejściowa. Funkcję elementu centralnego pełni
uskokowa ściana tylna ze zniszczoną tablicą inskrypcyjną. Pomimo niedawnego remontu
stan cmentarza zły. Większość krzyży zniszczona, pole grobowe zaniedbane.
Spoczywa tu 96 Austriaków z 24 pułku piechoty landwery i 19
rezerwowego batalionu strzelców; 28 Niemców z 217,218, i 219 pruskiego rezerwowego
pułku piechoty; 117 Rosjan.
20 mogił pojedynczych i 41 zbiorowych. Wszyscy pochowani
zginęli w dniach 7 - 13 .12.1914 r. podczas zaciętych walk o górujący nad okolicą
masyw Kobyły (605 m n.p.m.).
|
|
CMENTARZ NR 301 W ŻEGOCINIE |
|
Cmentarz położony jest tuż za
murem kościoła parafialnego pod wezwaniem św. Mikołaja w Żegocinie. Dojście do
cmentarza przez teren przykościelny, z prawej jego strony. Cmentarz ma obecnie kształt
prostokąta, dawniej miał kształt trójkąta. Projektował go Franz Stark. Niedawno
został uporządkowany i odnowiony. Pozostały 3 betonowe nagrobki z żeliwnymi tablicami
typowymi dla grobów niemieckich oraz jeden duży żeliwny krzyż ażurowy i kilka krzyży
kutych. Brak pomnika centralnego.
Spoczywają tu żołnierze niemieccy z rezerwowych pułków
piechoty nr 217 - 220, 19 rezerwowego batalionu strzelców, 47 pułku artylerii polowej (w
tym 2 oficerów i 9 podoficerów) i 147 pułku piechoty, a także austriaccy z 24, 25, 29
i 33 pułku piechoty oraz 9 żołnierzy rosyjskich z 147, 292 i 296 pułku piechoty.
Razem: 88 żołnierzy, w tym 11 austriackich, 68 niemieckich i 9 rosyjskich pochowanych w
7 grobach pojedynczych i 7 zbiorowych.
Podczas walk w żegocińskim kościele mieścił się lazaret.
Leczyli tu swe rany m. in. legioniści polscy z oddziału kpt. Norwida walczący wspólnie
z oddziałami pruskimi o wzgórze Żarnówka. |
|
CMENTARZ NR 302 W ŻEGOCINIE |
|
Cmentarz położony jest na cmentarzu
parafialnym leżącym na pagórku, na wysokości kościoła, po przeciwnej stronie drogi
Bochnia - Limanowa. Dojście przez mostek nad Potokiem Saneckim.
Na środku alejki cmentarnej znajduje się kamienny pomnik
zwieńczony nowym, drewnianym krzyżem z figurą Chrystusa. Na marmurowej tablicy
inskrypcja w języku niemieckim: "Przybyliśmy w szarości dnia powszedniego, a
przekroczyliśmy próg życia ukoronowani wawrzynem". Autor projektu cmentarza: Franz
Stark.
Pochowano tu żołnierzy niemieckich z rezerwowych pułków piechoty nr
217 - 220, 19 rezerwowego batalionu strzelców, a także austriackich z 6 i 11 pułku
dragonów, 13 pułku piechoty obrony krajowej oraz 102 żołnierzy rosyjskich z 147, 292 i
296 pułku piechoty.
Razem 276 żołnierzy, w tym 22 austriackich, 152 niemieckich i 102
rosyjskich pochowanych w 109 grobach pojedynczych i 54 zbiorowych. |
|
|
|
CMENTARZ NR 303 W RAJBROCIE |
|
Cmentarz położony jest po lewej
stronie drogi z Rajbrotu do Muchówki, około 2,5 km od centrum Rajbrotu. Z drogi na tle
ściany lasy widoczna brama wejściowa.
Samodzielny, duży cmentarz zaprojektowany przez Franza
Starka, założony został na planie prostokąta o wymiarach 40 na 27 m. Prowadzi do niego
monumentalna, wysoka na 7 m brama. Jest otoczony kamiennym murem, którego tylnym
fragmentem jest ścianka pomnikowa, zwieńczona betonowym krzyżem. Była w niej kiedyś
tablica z inskrypcją.
Zasadniczym elementem wystroju jest, stojący w centrum kamienny krzyż z cokołem, wysoki
na ok. 9 m. Dobrze zachowane nagrobki z kutymi krzyżami i żeliwnymi tablicami.
W 12 grobach pojedynczych i 16 zbiorowych pochowano tu 55
żołnierzy austriackich z 33 i 35 pułku piechoty landwery, 24 i 29 batalionu strzelców
polowych, 176 niemieckich z217, 218, 219 i 220 pruskiego rezerwowego pułku piechoty, 3
pruskiego rezerwowego batalionu strzelców, 19, 130, 131, 141, 171, 189, 296 pruskiego
rezerwowego batalionu strzelców, 47 pruskiej kompanii pionierów oraz 229 rosyjskich.
Razem 530. Wśród poległych są żołnierze o polskich nazwiskach (m.in. Radziwiłł). |
|
|
|
CMENTARZ NR 304 W ŁĄKCIE GÓRNEJ |
|
Cmentarz położony jest na pograniczu
Łąkty Górnej i Muchówki, ok. 500 m przed skrzyżowaniem w Muchówce, po prawej stronie
drogi, w zagajniku, prawie na wprost tablicy reklamującej Gminę Żegocina.
Cmentarz zaprojektował Franz Stark. Obecnie jest to najbardziej zadbany obiekt tego typu
w okolicy. Pięknie położony, odrestaurowany kilka lat temu, niewielki obiekt w
kształcie prostokąta o wymiarach 16,5 na 23 m, otoczony kamiennymi słupkami
połączonymi parkanem. Brama wejściowa zwieńczona drewnianą pergolą z krzyżami. W
prawym tylnym narożniku słupowa kaplica. W niej malowidło ukoronowanego cierniem
Chrystusa.
Pochowano tu głównie żołnierzy niemieckich z rezerwowych pułków
piechoty nr 219 i 220, 19 rezerwowego batalionu strzelców, 47 pułku artylerii polowej, a
także austriackich i rosyjskich. Wszyscy polegli w dniach 5 - 13 grudnia 1914 r.
Razem 60 żołnierzy, w tym 25 austriackich, 76 niemieckich i 60
rosyjskich pochowanych w 4 grobach pojedynczych i 14 zbiorowych.
|
|
|
|
CMENTARZ NR 305 W ŁĄKCIE DOLNEJ |
|
Na granicy Łąkty Dolnej i Królówki
założono 3 prawie identyczne cmentarze. Położone są wśród pól uprawnych, ok. 1 km
od przystanku PKS w Łąkcie Dolnej, w kierunku północnym. Drogę wskazuje
charakterystyczny słup z dwujęzycznym napisem " Zugang - Droga". Do cmentarzy
można także dojść od strony Leszczyny. Początek trasy jak do cmentarza 308, lecz nie
należy skręcać w lewo, ale polnymi drogami dochodzić do kolejnych położonych blisko
siebie cmentarzy. Położone w urokliwym miejscu, w niewielkiej odległości od siebie
cmentarze były dosyć długo zaniedbane. Dziś są pięknie odrestaurowane. Grupa
cmentarzy 305-307 stanowi przykład początkowej koncepcji zakła-dania cmentarzy
bezpośrednio na miejscu walk.
|
|
|
|
CMENTARZ NR 306 W ŁĄKCIE DOLNEJ |
|
To największy z założonych w Łąkcie Dolnej cmentarzy. Ma
wymiary 47 na 9 m. Na podłużnej osi rozmieszczono tu rząd nagrobków z żeliwnymi
tablicami. Symetrycznie rozmieszczone dwa pomniki. Na lewym napis: "Czas, któremu
się ofiarowaliśmy dał więcej, dał nieskończenie więcej niż od Was wziął. Dał
siłę i wielkość uczuć. Czyni z prostaczków Ludzi. Jest przewodnikiem do celu -
doskonałości". Prawy pomnik wystawił ojciec poległym tu jednego dnia synom,
braciom Cuny. |
|
|
|
CMENTARZ NR 307 W ŁĄKCIE DOLNEJ |
|
Na tych 3 cmentarzach, w grobach pojedynczych i zbiorowych
pochowano wyłączni 286 żołnierzy niemieckich (wielu o polskich nazwiskach) z
rezerwo-wych pułków piechoty 217, 219 i 220. Prawie wszyscy polegli 6 - 7 grudnia 1914
roku. |
|
|
|
CMENTARZ NR 308 W KRÓLÓWCE |
|
Cmentarz położony jest na skraju lasu
znajdującego się ok. 1 km na południe od drogi Muchówka - Łapanów. Od
charakterystycznego słupka (1,5 km od Muchówki) schodzimy polną drogą na południe, po
czym w lewo, w stronę lasu. Część tej drogi wyłożona jest betonowymi płytami.
To jeden z największych i najciekawszych pod względem
architektonicznym cmentarzy IX okręgu zaprojektowany przez Franza Starka. Zbliżony
kształtem do prostokąta, w górnej części zamknięty półkoliście. Pośrodku górnej
części cmentarza, na półmetrowym podwyższeniu, znajduje się graniastosłupowy pomnik
zwieńczony krzyżem. Część dolną zamyka 5,5 metrowy krzyż. Układ mogił tworzy
zarys "krzyża żelaznego".
Większość pochowanych w 19 grobach pojedynczych i 56
zbiorowych żoł-nierzy jest nieznana. Razem 991 żołnierzy, w tym 95 austriackich z 2
pułku strzelców tyrolskich, 30 batalionu strzelców polowych, 14 pułku huzarów (także
polskie i ukraińskie nazwiska), 290 niemieckich z 217, 218, 219 i 220 pruskiego
rezerwowego pułku piechoty i 606 rosyjskich z 223 sybirskiego pułku piechoty. |
|
|
|
CMENTARZ NR 309 W TRZCIANIE |
|
Cmentarz położony jest na cmentarzu parafialnym leżącym po lewej stronie drogi
Trzciana - Leszczyna, około 200 m powyżej skrzyżowania dróg przy kościele.
Cmentarz wojskowy w Trzcianie zaprojektowany w Trzcianie to dwie
odrębne kwatery. Głównym elementem kwatery górnej jest trójkątna ścianka pomnikowa
z tablicą inskrypcyjną o treści identycznej jak na cmentarzu 302. W dolnej kwaterze o
wymiarach 26 na 8 m zachowały się krzyże kute i żeliwne oraz pruskie nagrobki z
tablicami. Tu ulokowano także pomnik ku czci poległego 5 września 1939 r.
podchorążego Łukasiewicza.
W obu kwaterach, w 8 grobach pojedynczych i 4 zbiorowych
pochowano 52 żołnierzy niemieckich z 30 pułku piechoty, 218 i 219 rezerwowego pułku
piechoty oraz 47 sambijskiej kompanii pionierów, a także 36 austriackich z 271 pułku
piechoty oraz 97 żołnierzy rosyjskich. Razem 185 żołnierzy, wśród nich 4 oficerów,
w tym jeden kapitan. |
|
|
|
CMENTARZ NR 310 W LESZCZYNIE |
|
Cmentarz położony na prawo (na
północ) od drogi Muchówka - Łapanów, położony jest w zagajniku, w odległości ok.
200 m od kościoła w Leszczynie. Wspaniale wkomponowany w zalesione wzgórze obiekt
został zbudowany na planie prostokąta, do którego z trzech stron przylegają półkola.
Powierzchnia cmentarza wynosi 2,5 tys. m2. Centralnym elementem nekropolii jest
okrągła, kamienna kaplica z dwoma symetrycznymi przedsionkami, nakryta stożkowym,
drewnianym gontem. Wejście przez bramę zamkniętą półokrągłym łukiem i stalową
furtką z prętów.
Cmentarz zaprojektował Franz Stark. Pochowano tu 860
żołnierzy, w tym 117 austriackich z 23, 30, 58 i 95 pułku piechoty, 3 pułku strzelców
tyrolskich, 13 i 16 batalionu strzelców polowych, 143 niemieckich z 218 pruskiego
rezerwowego pułku piechoty oraz 600 rosyjskich z 173 pułku piechoty. Razem 860
żołnierzy pochowanych w 6 grobach pojedynczych i 123 zbiorowych. Zdecydowana
większość pochowanych to żołnierze bezimienni, którzy polegli w dniach 5 - 10
grudnia 1914 r. |
|
|
|
CMENTARZ NR 357 W KAMIONCE MAŁEJ (JASTRZĄBKA) |
|
Cmentarz położony jest w Gminie
Laskowa, na skraju lasu pod szczytem Jastrząbki, na wysokości 550 m n.p.m. ok. Dojście
drogą polną z przysiółka Orłówka (10 minut) lub od północy z przełęczy, około
700 m.
Najciekawszy zachowany cmentarz, którego projektantem był
Gustaw Ludwig. Ma kształt prostokąta z przylegającym do niego od strony wejścia
półkolem. Ma powierzchnię ok. 1200 m2. Głównym elementem nekropolii jest stojąca na
podwyższeniu kaplica zwieńczona krzyżem (13 m wysokości). Przed kaplicą kamienny
pomnik - kopiec. Z czterech stron kopca betonowe nagrobki z żeliwnymi, małymi krzyżami
i tabliczkami. Szczególną oprawą cmentarza jest rosnący wokół las.
Pochowano tu żołnierzy walczących między 8 a 13 grudnia
1914 r. o dominujące nad okolicą wzgórze Kobyła. Wśród pochowanych jest wielu
Polaków. Razem 246 żołnierzy, w tym 81 austriackich z 1, 18, 24 i 25 pułku strzelców,
45 pułku artylerii landwery, 11 niemieckich z 217 pruskiego rezerwowego pułku piechoty i
154 rosyjskich. |
|
|
|
Podstawowe
źródła: Frodyma R.,
Galicyjskie cmentarze wojenne, T III. Pruszków 1998.
Dąbrowski J., Wielka wojna 1914-1918. Warszawa 1937.
Garduła K., Ogórek L., Śladami I wojny światowej między Rabą i Dunajcem. Kraków
1988.
Molnar F, Wspomnienia korespondenta wojennego (fragmenty). [W:] Magury'90, Warszawa 1990.
Olszański T. A., Pierwsza wojna światowa w Karpatach. Warszawa 1985.
Piłsudski J., Moje pierwsze boje. Łódź 1988.
Zgórniak M., 1914-1918. Studia i szkice z dziejów I wojny światowej. Warszawa 1987.
Fotografie: Olgierd Rosiek, Tadeusz
Olszewski |
|
|