Maria
Juszczyk
OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
Jubileusz 700-lecia
Parafii Zegocina zbiega się z setną rocznicą urodzin artysty rzeźbiarza Jakuba
Juszczyka. Z tej to pięknej miejscowości leżącej w kotlinie okolonej zalesionymi
górami wywodzi się ów artysta. Za życia był u szczytu sławy. W 1925 r. Polska
Akademia Umiejętności przyznała mu nagrodę fundacji Jasińskiego i Łozińskiego za
rzeżbę "Krzyk bojowy". Echo tej nagrody rozniosło się po całej Polsce. Sam
artysta w pierwszym odruchu serca wysłał telegram do matki o następującej treści
"Mamusiu, syn twój, któremu laury dała dziś PAU sklada je pod twoje stopy".
Jakub zawsze był wdzięczny matce za wychowanie, szczególnie za trud włożony w
wyksztalcenie jego i dwóch jego braci: Franciszka - kapelana wojskowego w randze
pułkownika, pozniejszego uczestnika powstania warszawskiego, dziekana kłodzkiego,
kandydata nu następcę biskupa Gawliny, oraz Kazimierza - rzeźbiarza, absolwenta Szkoły
Rzeźbiarskiej w Zakopanem.
Jakub był bardzo płodnym artystą. Swymi rzeżbami upiększał
szczególnie Ziemię Poznańską, bowiem tam miał pracownię u hr Bnińskich w
Witaszycach koło Jarocina. Tam spedzil dużą część swojego pracowitego życia. Do
najwspaniajszych jego rzezb można zaliczyć pomnik Leszka Białego na koniu w Marcinkowie
Górnym. Zniszczony podczas II wojny światowej został zrekonstruowany przez Rudolfa
Rogatego. W czerwca i lipcu 1976 r. na łamach „Gazety Poludniowej" dwukrotnie
przypomniano artystyczną twórczość tego artysty ....Niezwykle plekno tego rzeźby
skłania do bliższego zainteresowania się pracami i losami artysty. Ale okazuje się,
nie jest to takie łatwe. W żródłach pisanych o Juszczyku istnieją bardzo skromne
informacje Wydawat by się mogło, ze mając tylu historyków sztuki, posiadają tyle
placówek, instytutów i pracowni zajmujących się historią sztuki polskiej posiadamy
dostatecznie gestą sieć, przez które nie zauwatony nie prześliźnie się żaden
talent, a tymczasem przykład Jakuba Juszczyka dowodzi, że nawet wybitny rzeźbiarz ginie
gdzieś w pomrokach narodowej niepamięci przez naszą bierność, obojętność, brak
zainteresowania...
Nawet w rodzinnej Żegocinie tak niewiele osób o nim pamięta,
chociaż żyją jeszcze ludzie, którzy znali go osobiscie i podziwiali jego talent,
ogromne poczucie humoru i czułość serca. Kiedy podczas zajeć wychowania plastycznego,
które prowadzę w Szkole Podstawowej w Żegocinie omawiałam twórcz naszego rodaka,
młodzież z zachwytem a jednocześnie z niedowierzaniem przyjmowala moje slowa, że to
wlaśnie nasz krajan w miejscowym kościele pozostawił tak wiele interesujących prac.
Cieszę się, że z okazji 700-lecia Żegociny postać Jakuba Juszczyka
ożyje nie tylko na łamach "Wiadomości Bocheńskich" ale mam nadzieję w
pamięci i sercach parafian żegociniskich. Tu przeciezż w Żegocinie spedził on swoje
bose dzieciństwo, był zafascynowany sztuką od najmłodszych lat. Potem los i tęsknota
za wolną i niepodległą Ojczyzną rzuciły go w szeregi Legionów Pilsudskiego, po 1918
r. studia na krakowskiej ASP i za granicą.
W tyciorysle Jakuba Juszczyka można odnotowac gehennę II
wojny światowej. ucieczkę z obozu i ostatnie lata życia
spędzone w ukochanej Żegocinie. Posiadam maszynopis biografii Jakuba Juszczyka oparty na
korespondencji jego z rodziną a takte opiekunem - profesorem histori sztuki U.J. hr
Jerzym Mycielskim. Zbierając materiały do tej pracy udałam się w 1992 r. w Poznańskie
szlakiem jego prac. Było to dla mnie wielkie przeżycie, gdy stanęłam oko w oko z
ocalałymi ze zniszczeń wojennych pracami mojego Stryja. Wiele z nich ma charakter
patriotyczny w myśl jego dewizy zyciowej Bóg, Honor, Ojczyzna". Odwiedziłam
dwory, gdzie Jakub przyjeżdżał na bale lub tworzył. W czerwcu b.r. odbyłam wraz w
moimi wychowankami - klasą VII B - wycieczkę rowerowa do Wojakowej, gdzie znajdują się
ostatnie prace artysty - dwa ołtarze i figura Matki Bożej. W tamtejszym kościele przy
akompaniamencie gitary młodzież zaśpiewala religijne pieśni, a ja uległam chwili
refleksji, że przeciez artysta wcale nie jest z taki zapomniany.
Wyrzeźbil na chwałę Boża wspaniałe oltarze i dzis cały kościół
rozbrzmiewa echem głosów dzieci, które przyjechały, aby poznać jego sztukę. Ksiądz
proboszcz Józef Nowak skierował nas do pana Józefa Kossakowskiego 90-letniego
mężczyzny, który kiedy był pomocnikiem Jakuba. Spotkanie z tym niezwyklym i prawym
czlowiekiem jest wspaniałą lekcją dla młodzieży. Starszy pan poucza, że życie
należy wykorzystać w pełni. On nie może już pracować a więc pisze wiersze.
Z relacji jego dowiadujemy się, że Jakub był człowiekiem bardzo
tkliwym, pracowitym, miłosiernym. W czasie pobytu w Wojakowej przygarnął sierotę,
której rodzice zginęli.
Po odśpiewaniu "Stu lat" (a wlasciwie dwustu lat) i
pozegnaniu pana Kossakowskiego rozdzielamy się, poniewaz zbliża się wieczór. Magda
Agnieszka i Marta jadą ze mna by zobaczyć jeszcze figurkę Matki Bożej przy drodze do
Poręby, reszta zaś pod opieką Pani Anny i Zofii Rogali rozpala ognisko. W drodze do
figurki dziewczynki pytają mnie o książkę, którą zamierzam wydać, a która
poświęcona będzie żegocińskiemu artyście. Cieszę się, że spotkanie ze sztuką
zostało tak pieknie odebrane przez młodzież. .
Obecnie w Zegocinie przez cały lipiec i sierpień czynna jest wystawa
pamiątek po Jakubie Juszczyku, na której eksponowane są jego niektóre prace. |