Koło Krajoznawcze im. W. Pola w Bochni
Żegocina w powiecie bocheńskim
Oprac. Bronisław Kępa ucz. kl. VII b r. 1935
|
|
|
|
|
Położenie
Żegocina położona na południowych krańcach powiatu bocheńskiego,
posiada przecudne położenie. Leży w dolinie, która jest otwarta jedynie na północ w
stronę Bochni, zresztą jest zamknięta wzgórzami a raczej górami jak Opuszczą (Górczyną),
Żarnówką i Kamionną najwyższem wzniesieniem w naszym powiecie, które ściąga liczne
wycieczki niemogące się nasycić przecudnym widokiem zarówno na Tatry jak na Beskid
Wyspowy i na daleką wyżynę Małopolską. Wzdłuż wsi płynie prawie równolegle do gościńca
bystry potoczek górski zwany Saneczką, który potrafi popędzać nawet koło młyńskie.
Przez wieś biegnie bity gościniec powiatowy, który jest znany turystom i automobilistom
ze swych pięknych serpentyn. Tędy prowadzi najbliższa droga do Nowego Sącza, Krynicy,
Szczawnicy itd. Żegocina słynie z malowniczego położenia i górskiego powietrza.
Ściąga licznych letników z Krakowa, Bochni a nawet z Wiednia przyjeżdża kilka rodzin
żydowskich.
Powstanie wsi
Powstanie Żegociny sięga czasów bardzo dawnych, bo roku 1293. Dzisiejsza
Żegocina była jedną z wsi pana na „Łąchcie”, imieniem Zbigniewa Żegoty i
nazywała się Wolą Żegocina (Żegoty). On zbudował w Woli Żegocina pierwszy kościółek
drewniany. Z czasem przestano mówić Wola Żegocina tylko sama Żegocina. Istnieje także
legenda o powstaniu Żegociny, którą miał założyć niejaki Mikołaj Żegota.
Mieszkał w tym samym miejscu, gdzie dzisiaj jest dwór w Łąkcie. Stamtąd
przyglądając się lasom które rosły na przestrzeni całej dzisiejszej Żegociny,
zobaczył w pewnym miejscu światło. Zjawisko to powtarzało się mimo że to drzewo nad
którym ukazywało się światło kazał ściąć. Widząc w tem zjawisku wyższą siłę
kazał na tym miejscu zbudować kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. Ludzie zaczęli
się budować koło kościoła i tak powstała wieś od niego nazwana Żegocina. Dzisiaj
Żegocina jest parafią dość znaczną. Należy do niej 6 wsi: Łąkta Górna, część
Dolnej, Rozdziele, Bytomsko i Belne. Parafia liczy około 5000 dusz, należy do diecezji
tarnowskiej, dekanatu lipnickiego. |
|
|
|
Kościół
Pierwszy kościół jak wiemy zbudował Zbigniew Żegota. Gdzie stał to na
pewno nie wiadomo ale przypuszczają że w tem samem miejscu co dzisiejszy. Kościółek
św. był drewniany ale stał dosyć długo, bo jak czytamy w kronice parafialnej miał
spalić kościół około 1658 właściciel Żegociny Jan Chłopicki, heretyk, arianin.
Arianie bowiem szczególnie działali w Sądecczyźnie i okolicy. Głównymi działaczami
byli bracia Socynowie. Czytamy także w kronice parafialnej o pobycie w Żegocinie Erazma
Otwinowskiego, kalwina. Jednak bez kościoła nie powstała i wnet powstał piękny kościółek
z drewna modrzewiowego. Szczegółowszego jego opisu nie znamy i zdjęć fotograficznych
nie posiadamy. Obecny kościół został wystawiony staraniem i zabiegami śp. ks. Jakuba
Janczego w 1895 roku. Kościół jest zbudowany z kamienia ciosanego, na trzy nawy z
wieżą która w 1931 została przebudowana i podwyższona kosztem 30 tysięcy zł.
Pierwotnie nawy boczne miały całe ściany, tak że znajdujący się ludzie w kaplicy
byli jak w osobnej kaplicy a przez to kościół był ciemny. Obecnie tych ścian niema
tylko filary a to dzięki zabiegom ks. Jana Bacha, który na swój koszt kazał te ściany
przebić równocześnie przy odbudowie wieży w 1932 i teraz kościół ma więcej
światła. Kościół został poświęcony przez swojego fundatora ks. Janczego który
odprawił także pierwszą mszę św. w nowym kościele. Uporządkowaniem i
przyozdabianiem kościoła wewnątrz zajął się ks. dr. Dutkiewicz. Kościół posiada
trzy ołtarze wielki i dwa boczne, wszystkie są w stylu romańskim. Wielki ołtarz jak
wspomniano jest w stylu romańskim. Główną figurą w nim jest Serce P. Jezusa. Na górze
jest figura mniejsza św. Mikołaja, patrona parafii. Ołtarz ten ufundował p. Feliks
Armatowicz, pan Łąkty i kliku pobliskich wsi. Boczne ołtarze zostały ufundowane ze
składek parafian. Tak ołtarz wielki jak i ołtarze boczne zostały sprowadzone z Tyrolu
wykonał p. Józef Riffesser z Ulrich Grüden. Stacje zostały sprowadzone z Monachium od
Müllera za kwotę 2500 koron. |
Przed wielkim ołtarzem są stalle gustownie wykonane przez artystę –
rzeźbiarza p. Jakuba Juszczyka z Żegociny. Zakrystia znajduje się od strony
południowej kościoła, tak że wchodzi się do niej z kościoła a nie z pola. Koszta
budowy kościoła wynoszą 70 tyś. koron (35 000 zł). |
Dzwony
Obecnie są trzy dzwony. W roku 1916 przy rekwizycji dzwonów zabrano
dwa mniejsze, został jeden największy i najstarszy imieniem „Mikołaj”. Jest to
dzwon z roku 1536 o średnicy 103 cm o głosie bardzo miłym i podniosłym. Na dzwonie u góry
widnieje napis „Jezus Christus nostra salus, quod reclamat omnis malus, nobis in sui
memoriam”. Po jednej stronie płaskorzeźba M. B. z dzieciątkiem. Dzisiaj mamy 3
dzwony, dwa kupiono po wojnie. Miło jest słuchać ich pięknej melodii w cichy wieczór
majowy. Z wyjątkiem tego starego dzwonu i stal kościół nie ma nic widzenia.
Cmentarz
Obok kościoła jest mały cmentarz wojskowy. Pochowani są tam wybitniejsi
wojskowi, którzy polegli w czasie ostatniej wojny. Nad kościołem pod lasem Górczyny
jest stary cmentarz, na którym jednak teraz nie chowają, bo jest bardzo mokry. Nowy
cmentarz jest po przeciwnej stronie za rzeką, jest suchszy, powstał dzięki ks.
Janczemu, który na ten cel odsprzedał pole plebańskie. On też zbudował na nowym
cmentarzu kaplicę, w której został sam pochowany w 1896. W kaplicy może się
odprawiać mszę św. W czasie wojny i bitwy pod Limanową Prusacy zajęli kościół pod
szpital a nabożeństwo odprawiało się tymczasem w kaplicy cmentarnej. Pierwszy cmentarz
po zaprzestaniu grzebania przy kościele był o jakie 200 metrów na północ od
kościoła po lewej stronie gościeńca. Na pamiątkę stoi tam jeszcze dotąd krzyż
stary chylący się do upadku.
Szkoła
W Żegocinie do roku 1875 nie było szkoły. Dopiero w 1875 roku
zorganizowano szkołę dla gmin Żegociny, Belnego i Bytomska a stało się to dzięki
zabiegom ks. Janczego, który urządził ją prywatnie w budynku parafialnym, naprzeciw
kościoła (gdzie obecnie stoi wikarówka). Pierwszym płatnym przez gminy (rocznie około
100 zł) nauczycielem był p. Hipolit Lipiński, który chociaż nie był kwalifikowanym
nauczycielem jednak obowiązki nauczyciela spełniał bardzo sumiennie i zamiłowaniem.
Najlepszym dowodem jak bardzo opiekował się chłopcami jest fakt, że dzięki niemu 5ciu
chłopców poszło do gimnazjum na dalsze studia a 3ch z nich zostało kapłanami. Później
rada szkolna w Bochni zaopiekowała się szkołą na własny koszt i dostarczała p. H.
Lipińskiemu podręczników do nauki. W kilka lat później przeniesiono szkołę do
byłego dworku. Szkoła ta przetrwała do 1930 roku. W roku 1929 przystąpiono do budowy
nowej szkoły piętrowej siedmioklasowej. Jednak jej nie ukończono z braku pieniędzy.
Gmina parta ambicją chciała konieczne mieć siedmioklasową szkołę. Jednak nie
zastanowiła się czy będzie tyle dzieci. Myśleli, że będą chodziły dzieci z
pobliskich gmin, jednak się zawiedli, bo gospodarze nie chcą się na to zgodzić. Uszło
już 4 lata a druga połowa stoi goła z oknami zabitymi deskami jak w 1930 roku. Była
dotąd trzech klasowa, dzisiaj jest już dwuklasowa a to z braku dzieci, których
nieroztropni ludzie nawet nie chcą posyłać i takiego hultaja zostawiają w domu aby
zbijał bąki. Obecnie chodzi około 120 dzieci, nauczycieli jest dwóch.
Domy
Cała wieś dzieli się na szereg większych i mniejszych części.
Każda grupka domów ma swoja nazwę np. Potrówka, Piechówka, Nagórze, Nadole, Kolonia,
Wiktorówka, Wopielnia, Kąty itd. Domy są porozrzucane w różnych kierunkach wsi, ale
wszystkie prawie są zwrócone frontem do południa. Na zewnątrz wyglądają dosyć
przyzwoicie. Chociaż z drzewa jednak polepione gliną i obielone wyglądają jak
tynkowane. Popod oknami jest pagródka, na której spędzają wolne chwile po mozolnej
pracy, gawędząc i opowiadając o tem, co się dzieje we świecie. Pod denami izdebki
(tj. pokoju) jest ogródek kwiatowy, w którym spotykamy takie kwiatki jak: leluje, lilie,
stokrotki, gergarje, kłaniki, astry, nieśmiertelniki, gryzantyna, muszkat ki czyli
pelergarje, bursztyny, róże, jesiennioki, miętka lekarska, fuksje, słoneczniki,
nosturcyje, cebula turecka, fiołki, bez turecki, lewkanje, braciski, piwonie itd.
Charakterystycznem jest że prawie pod każdym domem jest ogródek kwiatowy. Domy przeważnie
są nie oparkanione a jeżeli się trafi to zwykłymi drankami. Zaledwie kilka domów jest
otoczone żywopłotem głogowym. Domy są budowane w ten sposób że pod jednym domem jest
stajnia, szopa, izba i izdebka. Wchodząc z pola do domu wchodzimy najpierw do sieni.
Sień jest między izbą (kuchnią) a izdebką. W sieni stoi szafa na mleko, sąsiek i
drabina. W starych domach kury wchodzą do sieni przez otwór przy drzwiach i po drabinie
wyskakują na górę. Przez wysoki próg i dosyć niskie drzwi wchodzimy do kuchni. Na
pierwszy rzut oka widzimy piec z kapą, który zajmuje blisko 1/5 całej izby. Cały piec
składa się z blach, nalepy i pieca piekarskiego. Pod nalepą jest mała piwniczka,
zwykle są tam trzaski i drzewo na podpałkę. Z drugiej strony jest kurnik, gdzie kwoka
wysiaduje kurczęta. Nad kurnikiem jest sabatnik. Opodal pieca stoi kredens a raczej
zwykła szafka na rzeczy potrzebne do kuchni. W drugim kącie stoi łóżko a przy nim
ławka z oparciem. Pod oknami stoi stół i ławki. W starych domach nie ma podłogi.
Izdebka. Tutaj nikt nie siedzi, bo całe życie skupia się jedynie w kuchni. Izdebka
wygląda o wiele schludniej od kuchni. Urządzenie jest skromne ale dość gustownie.
Piec, łóżka, szafa na ubranie, stół, stołki oto całe umeblowanie. U sufitu wisi
świat z kolorowych opłatków od Bożego Narodzenia. Na ścianach wiszą obrazy
świętych. Najczęściej spotykanym obrazem jest Trójca św., Serce P. Jezusa, obraz M.
Boskiej Częstochowskiej i św. Mikołaja patrona parafii. Na oknach są wazoniki z
kwiatami. Z kuchni są drzwi bezpośrednio do stajni. Stajnia podzielona jest zwykle na
dwie części. Po jednej są krowy po drugiej konie lub woły. Uwiązane są na
łańcuchach u żłobu, nad którym jest drabina na siano. Pod żłobem są budy dla królików.
Oprócz tego w każdej stajni są żarna. Obok stajni, zwykle z tyłu domu są chlewki.
Nie daleko domu są stodoły. Stodoły są w ten sposób budowane że boisko jest w
środku a stodoły po bokach. Tuż przy stodołach są: z jednej strony plewnik a z
drugiej szopa na słomę. Na bojsku stoi sieczkarnia, młynek i młockarnia. Tak domy jak
i stodoły są pokryte strzechą.
Pożywienie
Głównym pożywieniem ludzi są ziemniaki, żur, kapusta i kasza (bryjka).
Tego wszystkiego dostarcza im własny grunt. Ziemniaków tyle sadzi, aby mu wystarczyło
do nowych i aby mógł przytem uchować choć jedną świnkę. Kaszę ma z pszenicy którą
miele w żarnach. Na śniadanie jedzą kaszę, na obiad ziemniaki z kapustą i zacierkę a
na wieczerzą żur z chlebem albo kaszę. Lepsze pożywienie widzą ludzie jedynie na
świętach. Na chleb nie kupują prawie nic mąki tylko mielą w żarnach zboże. Mieli pół
na pół pszenicy i żyta. Pieką zwykle sześć do siedmiu bochenków chleba. Istnieje
zwyczaj zostawiania kwasku w dzieszce to jest trochu ciasta do drugiego pieczenia. Przy
pieczeniu używają Dzierzki na zaczynę, cioska do wygarnywania ognia z pieca i coś w
rodzaju miotły, którą wymiatają resztki ognia i popiołu z pieca.
Uprawa roli
Gleba jest nie najgorsza, ale zawsze chcąc mieć lepsze plony trzeba
lepiej uprawić. Uprawa roli, zwłaszcza nawozami sztucznymi rozwinęła się w ostatnich
na szeroką skalę. W roku 1929 miejscowe Kółko Rolnicze sprowadziło blisko dwa wagony
nawozów sztucznych jak żużli, superfosfat i kości, sprowadziło z Jutrzenki z Bochni.
Uprawia się w jesieni i na wiosnę, zależnie od tego co ma być na tem zasiane czy
zasadzone. Sposób uprawiania pod ziemniaki. Ziemniaki sadzi się zwykle na żytnisku.
Wnet po zbiorach (w połowie sierpnia), pokładają, włóczą, bronują, w jesieni znowu
odwracają i tak zostawiają na zimę. Na wiosnę znowu się racuje, włóczy, nawozi się
i teraz dopiero się sadzi. Ziemniaki sądzą w dwojaki sposób. Tam gdzie jest mokro to
sadzi się na przyorywki to jest czterozgibne zagony, a gdzie jest sucho to jak zwykle,
jedzie się za znacznikiem i sadzi się. Ziemniaki okopuje się dwa razy. Ziemniaki
okopuje się dwa razy. Lazuje się z końcem maja a w połowie czerwca się okopuje. Pod
oziminę pokłada się, włóczy o ile jest pyrz to wyciąga się go bronami następnie
orze się. Jakie cztery dni przed zasiewem zboża sieje się nawozi i bronuje. Dopiero
teraz sieje się zboże i znowu bronuje. Na wiosnę sieje się zboża jare. Sieją także
len (ale bardzo mało), jednak sami płótna nie robią tylko odnoszą motki nici do
Łąkty Dolnej, gdzie jest jeszcze warsztat tkacki. Gdzieniegdzie można spotkać proso.
Charakterystycznem dla całej wsi jest fakt, że zaraz po zbiórkach, orzą pszeniczyska i
sieją nykę albo sadzą karpiele. Przeciętny gospodarz posiada około 5 morgów pola. Na
tem sieje do 100 kg zboża, z tego 40 kg pszenicy, 30 żyta a 30 zostaje albo ma owies
albo ma jęczmień zależnie od gospodarstwa. Jeżeli gospodarza ma konie to sieje owies
jeżeli zaś gospodyni chowa dużo kur albo gęsi, to sieje jęczmień sieje 10 kg
koniczyny i sadzi około 150 kg ziemniaków. Reszta pola pozostaje pod łąki. Wszystko
wystarcza na chowanie jednej do dwóch krów jednej świnki i kilkanaście kur.
Ogólna statystyka obsiewów w ha i zbiorów rocznych w metrach:
Sadownictwo
Dawniej nie było jednego domu, przy którymby nie było kilka drzew
owocowych zwłaszcza śliw, których owoce odwozili do miejscowych gorzelni. Dzisiaj
śliwek węgierek jest bardzo mało. Dużo wymarzło w 1928 roku, zaś w ubiegłych latach
niszczy je w straszliwych sposób tarczyca. Jest ona tak groźna, że jeżeli nie uda się
jej zgubić, to za kilka lat nie będzie we wsi ani jednej śliwy węgierki. Damasek jest
bardzo mało, dlatego że nie nadają się do handlu i psują się prędko tak że nie
można ich przytrzymać dłużej. Przy każdym domu jest przynajmniej jedna gruszka,
"baba". Baby jest to lichy rodzaj gruszek, nie nadających się, do handlu są
cierpkie i stosunkowo małe. Ludzie ich prawie nie sprzedają, tyko suszą w suszarniach
na zimę. Są także inne rodzaje gruszek jak muszkatki, cukrówki, jakubówki, owsiorki,
małgorzatki i bery gruszki zimowe, ale jest ich bardzo mało. Jeszcze najwięcej jest
jabłoni. Najczęściej spotykanym gatunkiem jest złota i szara reneta, mało kulona. Te
jabłka ludzie sprzedają. Inne gatunki najmniej szlachetne jak papierówki, wanotki,
targotki sami konsumują lub suszą. Nie można pominąć, trześni i wiśni, których
jest także wielki procent. Obecnie Wydział Rolniczy powiatowy zakłada sady handlowe.
Jest nadzieja, że będziemy mieli więcej gatunków drzew owocowych i lepszych. W
ostatnich latach wzmogła się uprawa winogrona.
Ogólna statystyka produkcji owoców:
Przemysł
Na większą skalę nie rozwinął się żaden przemysł z wyjątkiem
mleczarni, która słynie z górskiego masła. Spółdzielnia mleczarska istnieje od 1893
roku założona została przez ks. Janczego. Przez cały okres cieszy się wielkim
powodzeniem. Dzisiaj dzienna ilość mleka przepuszczanego w spółdzielni i filjach
dochodzi do 200 liter. Wyrób masła dzienny dochodzi do 25 kg deserowego, i wyrobionej
reklamie krajowej. Wypłaty miesięcznie wahają się w granicach od trzech do pięciu
tysięcy złotych. Masło wywozi się do Bochni. Przemysł drzewny dosyć się rozwinął,
zwłaszcza w ostatnim roku. Masę belek wywozi się do Krakowa i Bochni. We wsi są dwa
takie tartaki wodne do których przywożą drzewo nawet z pobliskich wsi jak, z Łąkty,
Bytomska, Belnego, Królówki itd. Są także dwa młyny wodne, w których mielą zboże
na mąkę razową tak zwaną chlebową. Z rzemiosł najbardziej rozwinięte jest szewstwo,
stolarstwo, krawiectwo, mniej koszykarstwo, robienie mioteł z brzeziny i rzeczy
pamiątkowych jak kasetek, lasek itp. Szewcy nie są wiele zawodowi, robią tylko na zamówienia.
Stolarze wyrabiają szafy, kredensy, stoły, łóżka i inne przedmioty do gospodarstwa.
Obróbka kamieni rozwinęła się na szeroką skalę. W ubiegłych kopano kamienie
maszynę do tłuczenia. Zastosowano także wózki na linach, celem szybszego
transportowania kamieni do maszynę. Przy kamieńcu pracowało około 300stu robotników.
Robotnikowi płacono 150 zł. Stuczone kamienie rozwożą po całym powiecie na naprawę
dróg. Są także we wsi dwie kuźnie. W kuźniach kują konie, wyrabiają różne
narzędzia rolnicze jak pługi, brony, sierpy, ostrzą siekiery topory itp. Sklepów z
mieszanymi towarami jest osiem. Jeden sklep jest ze skórami i butami. W całej wsi jest
dziewięć trafik, jedna masarnia i dwie karczmy. Karczmy są obecnie mało odwiedzane.
Dawniej w Żegocinie było trzy karczmy. Tuż nad kościołem była główna karczma
"Austerja". Poniżej kościoła była karczma "Pocieszka". Pocieszali
się tutaj ludzie zalewając troski i smutki wódką. Trzecia była na granicy Łąkty Górnej
i Żegociny zwana "Kochanówka". Do tej karczmy schodziła się młodzież na
miłostki ztąd została nazwana Kochanówka. Najgorszą była karczma za kościołem
"Austerja". W niej najwięcej było bitek i zabójstw. Dzisiaj karczma jest
odwiedzana w czasie wesela, chrztu i w czasie jarmarku.
Jarmark
W roku 1933 po styczniu po raz pierwszy rozpoczęły się jarmarki w
Żegocinie. Zadłużenie gminy w skutek budowy siedmio-klasowej szkoły, wpłynęło na
przyspieszenie i zrealizowanie planu. Dochody jednak z jarmarków nie przyczyniły się w
bardzo wysokim stopniu na poprawę sytuacji materjalnej ludności. Wskutek dużej
odległość od miasta i kolei brak jest kupców na bydło i nierogaciznę. Odbywające
się co dwa tygodnie jarmarki noszą na sobie piętno "targów". Kilka sztuk bydła
rogatego przeważnie cieląt i kilkanaście sztuk trzody chlewnej, skupowanej przez kupców
lipnickich tzw. "kujonów" wcale nie nadaje życiu jarmarcznemu rozmachu i
gorączkowości, brak zgiełku i wrzawy, czyni dzień targowy, raczej zbiorowisko
spokojnej gromady ludzi, którzy zeszli się dla pogadanek. Natomiast pewien ruch robią
niewiasty ciągnące aż z pod Limanowej, Ujanowie, Laskowej z koszami jaj, masła i serów.
Te to sprzedaży swój towar, oblegają stragany i budy z towarami łokciowemi, butami,
ubraniami, czapkami, chustami, koronkami itp. Ruch niewieści przoduje tutaj pod każdym
względem. Szeroka szosa pozwala na tworzenie się grupki chłopców i dziewcząt, którzy
wystrojeni i upatrzeni na tle Żarnówki tworzą bardzo malowniczy obraz, oddając
hekatomby Amorkowi. Strona statystyczna przedstawia się następująco. W jarmarku bierze
udział przeciętnie do dwóch tysięcy ludności. Sztuk bydła rogatego jest od 20-50stu.
Sztuk nierogacizny jest od 20-50, straganów do 40stu. Ogólny roczny dochód z targowego
wynosi do 1000 złotych czystego dochodu.
Pszczelarstwo
Pszczelarstwo rozwinęło się bardzo w Żegocinie. W całej wsi jest
250 - 300 uli. Najczęściej są to ule "słowiańskie", lecz spotyka się
także amerykańskie i warszawskie. Ul słowiański może być ze słomy, albo z drewna.
Możemy rozróżnić dwa typy uli słowiańskich, pierwszy starego typu, a drugi nowego
typu. Ul słowiański starszego typu jest wysoki na metr. W środku ściany frontowej jest
"oczko" przez który pszczoły "wychodzą i wchodzą". Przy oczku jest
zasówka blaszana, która służy do zmniejszania otworu w razie "napadu" albo
"rabunku" innych pszczół. Ten ul jest zwykle "jednozatworowy" z
prawej strony. W ulu są ramka czyli "plastra". Plastrów jest ok. 12 zależnie
od pszczół jeżeli pień jest "lich" to plastrów jest więcej. Ramka wiszą
na cieniutkiej spążce, opierając się na niej gwoździkami wbitymi na rogach. Tak
wygląda ul słowiański starego typu. Ul nowego typu jest wyższy od ula starego typu. Ul
nowego typu ma "nadstawkę". Nadstawka jest jest o połowę mniejsza od
"dołu". Do niej daje się "półramki". Jest to rodzaj magazynu na miód.
Jeżeli jest dobry role na miód, to pszczoły składają miód w "nadstawce".
Jest to bardzo wygodne, bo można w każdej chwili wygiąć ramkę nie obawiając się o
zaziębienie "czerwicu". Bo matki nie przechodzi nigdy do nadstawki i nie
czerwi. Nadstawka jest albo bezpośrednio w ulu, to jest, że otwierają "zatwór"
otwieramy i dół i nadstawkę, albo osobno otwieramy do nadstawki deską cienką z
otworem w środku, który się przykrywa kawałkiem szkła lub deseczki. Ul takie jest
zwykle dwa zatworowy często ramkowy. Rzadko spotykanym ulem jest ul amerykański. Ul
amerykański jest wysoki 70-90 cm, szeroki na 80 cm. Całość przedstawia się jak pudło
kwadratowe. Bezko u takiego ula jest większe niż u uli słowiańskich i jest na samym
dole ula. Ramka w nim są prawie dwa razy większe od ramek ula słowiańskiego. Ul
amerykański także ma nadstawkę. Jest to rodzaj pudła bez dna, które się dopasowują
do ula. W środku wiszą się półramka amerykańskie. Nastawki przy ulu amerykańskim
jest również magazynem na miód. Nastawkę daje się tylko wtedy, gdy jest siła, tak
gdy pszczoły nie maja się gdzie pomieścić na dole. Do amerykana zagląda się z góry
zdejmując najpierw daszek. Przy zaglądaniu do ula zachowuje się bardzo cicho, aby pszczół
nie podrażnić. Że osobą bierze się kominek - "podkurzać" albo mieszek dla
"podkurzania" pszczół, skrzydełko do otrzepywania pszczół z ramek, nóż
pszczelarski do otrzymywania wosku albo "syrków" i kozik do wyciągania ramek z
ula. Najpierw otwieramy powolutku, dłużnie tj. zatwór podkurzając pszczoły z boku,
następnie skrzydełkami zmiatamy delikatnie pszczoły i wymiatamy "spadniete"
pszczoły i zanieczyszczenie na dnie ula. Później wyjmujemy plastra. Oglądamy plastra z
obu stron czy jest miód czy czerw. Nigdy nie powinno się wyjmować dużo plastrów,
żeby nie dochodzić do gniazda. Gniazdo jest zwykle tam gdzie jest najcieplej. Zwykle w
środku ula a przy ulach jednootworowych po drugiej stronie. Ul powinien być zwrócony
albo na wschód albo na północ, a to dlatego że jeżeli jest zwrócony do południa to
gniazdo jest naprzeciw oczka, bo jest ciepło ale tylko w lecie, zaś w zimie jest zimno i
może oziębić czerw. Do ula powinno się zaglądać co 3 dni zwłaszcza w maju i
czerwcu. W tych miesiącach mogą się pszczoły "roić". Jeżeli pszczelarz
spodziewa się roju powinien pilnować od 7 godziny rano do 3 popołudniu. Pierwszymi
objawami roju, jest piszczenie matki, która ma wylecieć z ula i wyleganie pszczół na
oczku i ulu. Gdy wyjdzie na oczko matka wówczas wszystkie pszczoły razem z matką
unoszą się w powietrze. Pszczelarz kropi pszczoły zazwyczaj pszczoły słodką wodą,
aby usiadły na drzewie. Gdy już siadną na gałęzi, wówczas bierze coś w rodzaju
koszyka zbiera do niego i wysypuje do nowego ula z góry przygotowanego ula. Do tegoż ula
daje kilka ramek z miodem i kilka sztucznych "węz". tj. plastrów wyciśniętych
w prasie. Jest to wielkie udogodnienie dla pszczół, które tylko teraz "wyciągają"
komórki i dla pszczelarza, który ma silniejszy plastra, pewniejsze przy " trzepaniu
miodu". Jest dwojaka robota pszczela. Jest robota pszczela robotnicy i robota truta.
Robota truta jest większa od robotnicy i w nich wylęgują się truty. Lipiec jest
miesiącem miodobrania. Przedtem wyrzynali całe plastra i wyciekali miód. Dziś są do
tego odp. trzepaczki miodarki. Jest to beczka wewnątrz druty na które kładzie się
plastry z miodem i przy pomocy korby obraca się on w skutek wiru kropelki miodu
wylatują. Gdy jest większa ilość miodu tak że "garnie" to się go spuszcza
przez otwór na dole be miodarki. Przy urodzajnym roku na miód powinno się
"trzepać" miód co dwa tygodnie. Do trzepania powinno się brać tylko takie
plastry miodu które są "kryte" bo miód z nich jest pewny i nie skwaśnieje. Z
końcem sierpnia już się pszczoły zabezpiecza na zimę. Podaje się im cukier. Przed
zimą kładzie się do ula maty i ul okręca się słomą , jednak nie za mało bo to
może być zgubne dla pszczół. Mogą się od gorąca "zaprzyć", albo jeżeli
miód w plastrach skwaśnieje mogą dostać "zgnilca". Tak zaprzycie jak zgnilec
powodują "spadek pszczół. Zainteresowanie pszczołami w Żegocinie zmaga się w
ostatnich latach bardzo szybko. Ilość miodu jest zależna od pożytku. Przy dobrym
pożytku może być od 250 pni ok. 3000 kg miodu. Przy takim pożytku jaki był w
ubiegłym roku nie było więcej od jednego pnia jak 6 kg miodu. Większość ludzi chowa
pszczoły dla zarobku. Sprzedaje prywatnie.
Kultura
Stopień kulturalny wsi jest dosyć wysoki. Istnieje we wsi kilka
stowarzyszeń i kółek. Dzięki obecnemu kierownikowi szkoła została założona
czytelnia i biblioteka T.S.L. W każdą niedzielę schodzi się starsza młodzież szkoły
i spędza czas albo na czytaniu pożytecznych dzienników pism i książek, albo na miłej
zabawie towarzyskiej. Koło gospodyń skupia starsze dziewczęta. Organizuje kursy,
gotowania, pieczenia, szycia itp. Opiekunką koła gospodyń jest pani nauczycielka.
Obecnie bardzo rozwinęło się S.M.P, żeńskie i męskie. Opiekunem S.M.P męskiego jest
Ks. katecheta a S.M.P pani nauczycielka. Stowarzyszenia odbywają się zebrania co
niedzielę w domu katolickim. Oba stowarzyszenia organizują przedstawienia, akademie i
wieczorki. Kółko Rolnicze, też rozwija się pomyślnie, zakłada szkółki drzewek,
hodowlę morwy, sprowadza nawozy sztuczne i narzędzia rolnicze. Istnieje także straż
ogniowa. Inwentarz ma dosyć bogaty. Oprócz tego jest Kółko Ludowe i B.B.W.R.
Ruch emigracyjny
Ruch emigracyjny obecnie całkiem ustał. W poprzednich latach ruch ten
był wielki. Emigracja dochodziła rocznie do 200 ludzi. Najwięcej emigrowało do Ameryki
i Francji, mniej do Argentyny, Brazylii i innych. W ostatnich latach ruch emigracyjny
całkiem ustał a wzmógł się ruch reemigracyjny. Wynosi do ośmiu osób kwartalnie.
Poczta
Żegocina leży przy głównym trakcie prowadzącym z Bochni do Sącza i
miejsc kąpielowych Krynicy i Szczawnicy. Kiedy nie było jeszcze kolei transwersalnej ani
kolei z Tarnowa do Sącza gościeniec rządowy z Bochni do Sącza były najdawniejszą i
najkrótszą drogą do Sącza. W ten czas jeździło się i wracało do ośmiu wozów
pocztowych. Poczta w Żegocinie była jedną z główniejszych poczt. Tu odbywały się
postoje i popasy koni, zwłaszcza przy karczmach, których wówczas było aż trzy. Z
chwilą wybudowania linii kolejowych poczta w Żegocinie zeszła do najwyższej kategorii.
Pocztę przynosił z Wiśnicza Nowego pieszy posłaniec. Obecnie pocztę dowozi się
wprost z Bochni. Poczta w Żegocinie dzisiaj jest agencją pocztowo-telegraficzną.
Posterunek
Posterunek Policji Państwowej jest w miejscu. Obejmuje wsi pobliskich
jak Łąktę Górną, Dolną, Bytomsko, Belne, Kamionną, Zbydniów, Rybie Nowe i
Rozdziele. Posterunkowych jest trzech. Posterunek mieści się w domu prywatnym nie
państwowym.
Zwyczaje Bożego Narodzenia i Wielkanocne
Od trzynastego grudnia uważają ludzie na dni, aż do wilji. Te
dwanaście dni od 13-24go to dwanaście miesięcy. Jakie są dnie taki będzie odpowiedni
miesiąc. Najważniejsza jest wilja. Jak przepędzi się wilję, tak też i cały rok.
Dzieci we wilję starają się być jak najgrzeczniejsze "bo wilją dzieci bijo"
. Wieczór gdy zaświeci pierwsza gwiazda schodzą się wszyscy na wieczerzą. Najprzód
się modlą. Dziękując za doczekanie tej wilji i proszą o doczekanie drugiej. Po
modlitwie gospodarz rozdziela opłatki wszystkim teraz następuje łamanie się,
opłatkiem, przyczem życzą sobie wszystkiego najlepszego. Następnie zasiadają do
wieczerzy, bacząc pilnie, czy każdy ma cień bo jak niema to umrze w tym roku. Wieczerza
składa się z kilku dań następujących, żur z ziemniakami, kasza ze śliwkami i
suszkami, kapusta z fasolą i chlebem. Podczas wieczerzy dają siano pod stół na
pamiątkę tego że P. Jezus urodził się na sianie. Po wieczerzy to wszystko co
niedojadli, dają pić krowie z opłatkiem z rutą. Dzieci ubierają świat i śpiewają
kolędy. Około dwunastej w nocy jest w kościele "pasterka". W Boże Narodzenie
zważają na to kto pierwszy przyjdzie do domu czy chłopiec czy dziewczyna. Jeżeli
chłopiec to będą same koguty jeżeli dziewczyna to kokoszki. W św. Szczepana święcą
w kościele owies później umieszczają go z tym co siać. Po drodze biją się nim
(zwłaszcza chłopcy dziewczęta) na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana. We wigilię
Nowego Roku, chodzą od chałupy do chałupy chodzą szczodraki, zwykle chodzą z
gwiazdą. Podchodzą pod okna domu i kolędują a przytem życzą wszystkiego najlepszego
w tym Nowym Roku. W niektórych domach czuwają aż do dwunastej godziny i witają Nowy
Rok. W Trzech Króli święcą w kościele kredę, a w nocy chodzą z turoniem. W
niedzielę Palmową święcą palmy. Te po sumie przynoszą do stodoły uderzając trzy
razy w każdy kąt stodoły. Nie niesie jej teraz do domu tyko zostawia się w stodole,
dlatego żeby się muchy nie pchały do izby. Palmę tę przynoszą dopiero we czwartek
Wielki wieczór i robią krzyżyki, które we Wielki Piątek rano wbijają po polach
kropiąc równocześnie wodą święconą w wigilię Trzech Króli. Krzyżyki wbijają
także na kalenicach domów, aby uchronić przed piorunami. W wielką sobotę święcą
rano ogień. Otóż mali chłopcy już kila tygodni przedtem przygotowują już sobie huby
i suszą aby łatwiej zapaliła się od ognia świecowego. Huby te uwiązują na drutach i
zaraz po odpaleniu od ognia lecą do domu wywijając hubą żeby mu nie zgasła. W domu
zapalają po blachą od huby .W wielką sobotę święcą przed południem wodę, a
popołudniu "święcone". W Wielką Niedzielę jedzą rano święcone ,
wszystkiego po trochu, ale najważniejsze jest jajko i chrzan. Na obiad jedzą
charakterystyczny barszcz w którym też musi być wszystkiego po odrobinie. W Wielką
Niedzielę nie wychodzi się nigdzie z domu. W poniedziałek wielkanocny albo przewodni,
leją się młode chłopaki z dziewczynami. Każdy chłopak ma sikawkę. Po sumie gdy
wychodzą ludzie z kościoła, ani już mają sikawki z wodą. Po drogach robi się krzyk
i kwit dziewcząt uciekających przed wodą. Naturalnie leją się wtedy, gdy na śmiguszt
jest ciepło i słonko świeci.
Obszar wsi
Cała wieś ma 925 ha z tego 50% pola ornego, 25% łąki i pastwiska, 20% lasów, a 5%
nieużytków. Na całym obszarze wsi jest 72 studni.
Wypadki historyczne
Opisał ks. J. Bach proboszcz w Żegocinie (wyjątek z „Liber memorabilium”)
Dla potomnych umieszcza się w "Liber memorabilium" historię walk
jakie rozgrywały w tej parafii w roku 1914. Za zamordowanie w Sarajewie w dniu 29 czerwca
1914 r. - austryjackiego następcy tronu, wypowiedziała Austria wojnę Serbji 28 lipca
1914 roku. Atoli wskutek tego zawikłała się w wojnę z Rosją, na co nie była
przygotowaną. Armie Rosyjskie wkroczyły do Galicji, zajęły Lwów i otoczyły twierdzę
Przemyśl doszły w połowie września do linii rzeki Białej, wpadającej do Dunajca.
Wprawdzie ich cofnięto za San, lecz w listopadzie znowu ruszyli Moskale na wschód i 21
listopada zajęli lasy i góry nad Rajbrotem i posunęli się aż do lasu zwanego Kosówką
na granicy Łąkty Górnej. Patrole ich idące od Bytomska na "Żarnówkę"
zostały rozbite strzałami karabinu maszynowego, ustawionego u Michała Fąfary. W nocy
cofnęły się austriackie patrole z armatami z "Lisówek" na południowy zachód
od dworu w Łąkcie Górnej a masy Rosjan przeszły w stronę Gdowa. Przez 9 dni panowała
względna cisza. Dopiero 4 grudnia gdy Moskali odepchnięto z okolic Krakowa i zmuszono do
odwrotu - linia bojowa zbliżyła się do parafii Żegocina. Już 2 grudnia bronili
Moskale wzgórza zwanego "Przylasek" przed atakami wojsk pruskich które przyszły
z pomocą od strony Rybia i Kamionnej. W potyczkach, brali też udział tajże polscy
legioniści będący w Bełdnie. 4 grudnia trwają cały dzień walki na Nowej Wsi, gdy
Moskale okopują się na wzgórzach Żarnówki i Górczyny. 5 grudnia opuścili Moskale dwór
w Łąkcie i Konice. Prusacy zaś oczyściwszy las Żegocki i Bytomski przy pomocy armat
umieszczonych na Widomej atakują wzgórze Żarnówkę. Walka toczy się zażarta ,
Moskale bronią się zaciekle do 3 popołudniu, wtedy bowiem Prusacy zdobyli Żarnówkę,
ale też zaraz, dostali się pod ogień armat rosyjskich ustawionych na gościńcu
prowadzącym z Leszczyny do Lipnicy. Moskale cofnęli się na północ od potoka
płynącego od Bytomska przez Łąktę Górną i okopali się w lasach Kosówki, Debiny,
Granice ponad Skrzydłówką ku Łąkcie dolnej i Leszczynie. Prusacy zaś zajęli lewy
brzeg potoka i okopali się mając działa w Zagrodach koło dworu, Lisówkach, w "Dołach"
na Konicach i pod Witkówką. Celem obrony przed atakami od Moskali z Rajbrotu mają
działa pod Żarnówką i ma "Górce" w Żegocinie naprzeciw tartaku. Walki na
tej linii trwały przez 14 dni. Prusacy dążyli do wyparcia Moskali z lepszych pozycji,
przyczem wielu ich ginęło, a mnóstwo odnosiło rany. Pragnąc wypędzić Moskali z
Leszczyny strzelali Prusacy płonącymi pociskami i spalić całą wieś, ale dopiero
walka na bagnety i przełamanie pozycji rosyjskich w Rajbrocie zmusiły ich do dalszego
odwrotu. Przez cały czas walk był szpital w kościele i na plebani w Żegocinie, a
nabożeństwo odprawiało się w kaplicy na cmentarzu, a potem w zakrystii. Jako pamiątka
walki pozostało sześć cmentarzy wojskowych, na których jest pogrzebanych 1) Koło
samego kościoła 18 Austriaków, 72 pruskich, 10 rosyjskich żołnierzy. 2) na cmentarzu
parafialnym 22 Austriaków, 153 Prusaków, 60 Moskali, a na trzech mniejszych cmentarzach
w Łąkcie dolnej leży 124+ 111+56 samych Prusaków. Razem tedy znalazło tu spoczynek swój
59 Austriaków 592 Prusaków i 172 Moskali, czyli 823 ludzi.
Opis (Józefa Greli – legionisty)
W pierwszych dniach grudnia 1914 roku, przyjechaliśmy pociągiem z
Makowa do Mszany Dolnej. Następnie forsownym krokiem dotarliśmy do Limanowej. W dobrej
wzięliśmy do niewoli patrol konną składającą się z 76 ludzi w tem 4 oficerów. Była
ona jako straż przednia wysłana na zwiady, a wybrana z całej dywizji . Z Moskalami
otoczyliśmy koło Limanowej szereg walk. Limanowa przechodziła z rąk do rąk, aż
wreszcie Moskale zagrożeni ruchem oskrzydlającym opuścili miasto i zaczęli się cofać
szosą w kierunku Bełna. Na drugi dzień opanowaliśmy wzgórza, które panują nad
Bełdnem i sąsiednimi wioskami. Moskale okopali się na północ wschód od wspomnianej
wioski. Komendant naszej grupy, kapitan Norwid (obecnie komendant 3 brygady) po zajęciu
wioski pozostawił placówki i wysłał patrole w różnych kierunkach. Jedna z patroli
naszej kompanii porucz. Jarmata (Szysztowskiego) została wysłana w kierunku Łąkty.
Patrol zatrzymał się we dworze, a pomimo że już była 11 godzina w nocy została
gościnnie przyjęta. O godzinie 2giej patrole wróciły przynosząc żądane wiadomości.
Prusacy zajmowali pozycje na lewo od nas i rozporządzali 100ma armatami. O godzinie 4 tej
rano rozpoczął porucznik Sarmat flankowy atak. O godzinie 7mej rano rozpoczęła się
bitwa na całej linii. Przy grzmocie armat rozpoczęli Prusacy, atak 4ma falami piechoty.
Grupa legionistów atakowała, wspomniane wzgórze od południa a Prusacy od strony
wschodniej. Bitwa szalała do 4 tej popołudniu do niewoli dostało się 4 tysiące 780
moskali. Przednie straże Prusaków poszły ściągać Moskali a my po przenocowaniu się
w Bełdnie udaliśmy się na drugi dzień przez Limanową do Marcinkowic gdzie druga grupa
legionów walczyła zacięcie z Moskalami. Za Limanową połączyliśmy się z nimi
ponieważ ustąpili z pozycji i cofali się przed korpusem rosyjskim do Limanowej, tutaj
stawialiśmy opór ponieważ na pomoc przyszły nam dwa pułki austriackie sprowadzone z
Serbii. Wkrótce przyszło do walnej bitwy w której pobiliśmy na głowę Moskali,
cofając się topili działa w Dunajcu, ponieważ nasze wojska następowały im bardzo na
pięty. Za kilka dni wkroczyliśmy do Nowego Sącza, gdzie nas ludność przyjęła z
wielkim entuzjazmem. Po krótkim pobycie, udaliśmy się na dalsze boje w kierunku
Tarnowa. W bitwach brali udział pułkownik Śmigły (Rydz), podpułkownik Norwid,
porucznik Sarmat, kapitan Staw. Całą operacją kierował brygadier Józef Piłsudski. |