Józef Stańdo

Fragment Kroniki Wsi Łąkta Górna.
KRONIKA WSI ŁĄKTA GÓRNA

Wstęp

   Przez kilkanaście ostatnich lat swojego życia przepełnionego cierpieniami i pobytami w szpitalu, działacz społaczny - Józef Stańdo z Łąkty Górnej, w kratkowanym brulionie formatu A-4 spisywał swoje wspomnienia, jak również aktualnie przeżywane wydarzenia. Jak najlepiej potrafił przedstawił obraz życia z czasów swojej trudnej młodości, ukazywał powojenne przemiany, opisywał pracę rady sołeckiej i działalność straży pożarnej, którą szczególnie ukochał. Czasem dokonywał oceny wydarzeń i ludzi. Do zeszytu wklejał także zdjęcia i wycinki prasowe oraz wydrukowane strony żegocińskiego portalu internetowego. W końcowej części opisał wszystkie wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski. Na pierwszej stronie zeszytu nakleił list od kapelana Strażaków Ochotników - proboszcza łąkieckiej parafii - Ks. Stanisława Szczygła, napisany w Wielkanoc 2006 r.
   Swoje zapiski skrywał przez ludźmi i okazywał tylko nielicznym. Ale kiedy poczuł, że zbliża się kres Jego życia, przekazał brulion ze wspomnieniami łąkieckim strażakom, prosząc o jego wydrukowanie i upublicznienie.
Spełniamy Jego prośbę. Zamieszczam zasadniczą część opracowania Józefa Stańdo, zachowując oryginalny styl i pisownię.
Uzupełniam je o archiwalne fotografie, zarówno te zamieszczone w brulionie, jak i będące w moim prywatnym archiwum.

Tadeusz Olszewski

KRONIKA
Autor: Józef Stańdo

    Kronika wsi Łąkta Górna jest opisana bardzo szczegółowo, jest oparta na wszystkich szczegółach życia ludzi, opisana od czasów przed i międzywojennych, od 1935 roku. Może się komuś przyda przejrzeć te kronikę i pomyśleć jak to dawniej było, jak to ludzie żyli. Jest to przypomnienie szczególnie dla młodego pokolenia, dla tych ludzi, którzy urodzili się po wojnie i dla naszych wnuków i może dla tych najmłodszych, którzy się jeszcze nie urodzili.
    Wieś Łąkta Górna przed wojną była całkowicie drewniana i kryta słomą. Dwa domy były tylko murowane. Domów było w Łąkcie Górnej 195, czyli tyle było numerów. 150 domów było krytych słomą, a 45 to już było pokryte dachówką, w tym 6 było pokryte eternitem. Wieś nasza była średnia; nie była duża, ani mała; należała do średnich.
    Gospodarstwa chłopskie były przeciętne, od dwóch morgów do dwunastu. Tym ludziom, którzy byli bogaci żyło się lepiej, bo ci biedniejsi musieli na nich robić. Sześciu gospodarzy było bardzo bogatych, bo mieli po dwa konie i po trzy krowy. Żyło im się bardzo dobrze, ale ci co mieli jedną krowę i klika dzieci, a było dużo rodzin wielodzietnych, to żyli bardzo biednie, nawet czasem to na chleb nie było. Dzieci do szkoły szły głodne, bo nawet na bułkę nie było, a i w październiku czy listopadzie boso do szkoły chodzili. I to jest święta prawda, bo ja takich kolegów miałem i bardzo im współczułem, ale taka była prawda i to jest napisane.
Tutaj opisuję jak to było, jak przyjechał bogaty gospodarz, para koni na jeden dzień robić w polu, siać czy orać do tego biednego chłopa, to potem ten biedny chłop musiał odrabiać ręcznie przez siedem dni. To była młocka cepami, ręczne kopanie ziemniaków motyką, to żęcie zboża sierpem i to wiele innych robót trzeba było zrobić u tego gospodarza przez te siedem dni, ale to od wschodu słońca do zachodu, a nie osiem godzin. Pamiętam, przed wojną i w czasie wojny, że musieliśmy iść na dworskie pole z koszykami czy z workami i zżynać kłosy z kopek, bo pieniędzy na chleb nie było, bo nie było żadnych zakładów i nie było gdzie zarobić te parę złotych.
    Ale tutaj opisuję jak naprawdę ludzie się kochali, jak się bardzo lubili, jaka była miłość jeden do drugiego. Chociaż była bieda, ale było wesoło. Jeden do drugiego zawsze przychodził wieczorami. Sąsiedzi się schodzili i do lampy naftowej zasiadali i różne gadki, opowiastki opowiadali. To było darcie pierza, to były śpiewy, to w niedzielę po południu i wieczorem robili potańcówki przy harmonii po domach, tam gdzie były dziewczyny i naprawdę było wesoło. Młodzież umiała się bawić bez alkoholu. Robili przedstawienia i to przeważnie na boisku obok stodoły, bo nie było żadnych domów ludowych ani remiz strażackich, ale życie szło bardzo miło i wesoło i tak było aż do samej wojny. Tych spokojnych, biednych, ale bardzo miłych czasów już się nigdy nie doczekamy.
     Sklep w Łąkcie mieliśmy jeden, u pana Rośka Macieja i jedną piekarnię u pana Fąfary Waleriana i Szkołę Powszechną 6-klasową. Do kościoła chodziliśmy do Żegociny, całe czasy na nogach, bo ani rowerów nie było.
     Ale tutaj opisuję co innego, coś smutniejszego. Pamiętam ten dzień. 1 września 1939 roku, to był piątek. Był to dzień ładny, słoneczny. Po południu od Limanowej wjeżdżały do Łąkty Górnej samochody niemieckie. Zaczęła się wielka II wojna światowa. Słowo wojna to jest coś takiego strasznego. Człowiek wie, że zawsze pod strachem żyje, no i tak ludzie codziennie się bali, bo Niemcy wydali rozkaz naczelny, ażeby sołtysi po wsiach wytypowali młodych, zdrowych ludzi do Niemiec, do pracy przymusowej i tak robili. Ludzie płakali, bardzo się bali. Niektórzy uciekali z domów, ale potem robili zasadzki i często nocami ludzi wywozili. Z Łąkty Górnej wyjechało do Niemiec około 50 ludzi.. tam pracowali do końca wojny, do 1945 roku. Następnie był rozkaz oddawania bydła dla wojska, to się nazywało kontyngent. Robili spędy bydła po wsiach i które ładniejsze krowy czy buhaje to potem zabierali do Bochni i poszły na rzeź dla wojska. A za krowę to dali 2 litry wódki, papierosy z chmielu i materiał na jedno ubranie cajgowe*. Ludzie żyli w niewoli przez 5 lat.
     Pasterki Bożego Narodzenia były przeważnie rano, albo nie były. Okna po domach były nieraz zaciemniane papierami albo kocami, żeby nie było widać światła, chociaż to były tylko lampy naftowe albo karbidówki. Kościoły na noc były pozamykane, bo w nocy nie wolno było nikomu chodzić, tak że Wielki Piątek czy Sobotę to tylko przez dzień odprawiały się nabożeństwa. Ale na szczęście się wojna skończyła i ci, którzy przeżyli pomału wracali do życia nowego.
Nadszedł dzień 17 stycznia 1945 roku. Wojska radzieckie wkroczyły do Łąkty. Pamiętam jak wojska niemieckie się wycofywały. Niemcy na szczęście nie robili strat i zniszczenia, bo nawet nie mieli czasu, bo tak ich wojska radzieckie szybko obtoczyły. Ludzie się cieszyli, że koniec wojny, że będą mogli spać spokojnie.
     Nadeszła wiosna 1945 roku. Ówczesny rząd polski z dnia 22 lipca 1944 roku ogłoszony przez Manifest Lipcowy zabrał się do reformy rolnej i zaczęło się rozdzielanie ziemi dworskiej. Ci ludzie, którzy pracowali we dworze na stałe, to byli tak zwani ordnariarze, to dostawali przeciętnie po 3 hektary, a ci co pracowali sezonowo to po 1 hektarze i to było zapisane na stałe. W następnych latach to pole spłacali zbożem państwu.
     Dwór w Łąkcie Górnej był duży. Z opisu ksiąg to te dobra pańskie należały do Lubomirskich z Wiśnicza. Dopiero w 1869 roku odkupił je pan Wiktor Armatowicz, a następnie przez ożenek przeszły na nazwisko Rutowskich, jako na dziedzica dworu. Obszar ten według ksiąg wynosił w całości z lasem 1480 morgów. Ziemi 630 morgów, reszta to lasy. W tym dworze było przed wojną i w czasie wojny ponad 30 sztuk bydła, 15 sztuk koni, ponad 100 świń. Była własna mleczarnia, gdzie przerabiano mleko na sery i masło. Dworem rządził dziedzic jako pan władca, a robotnikami i pracą całości kierował i rządził tylko jeden pan: Kupczyn Józef – bardzo dobry i mądry człowiek. Nazwisko pana dziedzica – Rutowski Adam i Rutowska Marcela – małżeństwo bezdzietne. Ale o nich mówi się po dzień dzisiejszy, że byli to bardzo dobrzy ludzie.
     Trzeba tutaj napisać, że w tym dworze była też piękna kaplica, gdzie po 1945 roku odprawiało się nabożeństwa dla tych ludzi starszych, którzy nie mogli iść do kościoła do Żegociny, bo przecież nikt nie miał samochodu ani nawet roweru.
    
1945 – 1950 Pierwsze przemiany lat powojennych

    Pierwsze przemiany lat powojennych to wyjazd ludzi z Łąkty Górnej na Zachód i na Północ, czyli na Ziemie Odzyskane. Z Łąkty tych ludzi wyjechało w latach 1945-50 140 osób, to bardzo dużo. Były takie rodziny, że wyjechali wszyscy z domu całymi rodzinami, ale byli i tacy, co wyjeżdżali pojedynczo, wówczas to nazywało się repatriacja czyli przesiedlenie. Ludzie wiedzieli, że tam czeka na nich ziemia do zagospodarowania, że czeka na nich praca w fabryce, że czekają na nich domy, a w Łąkcie wielkie przeludnienie. I dobrze zrobili, że wyjechali, bo co oni by tu robili, a tak to się zagospodarzyli po swojemu i chyba nieźle im się tam powodzi.

1950-55 Przemiany gospodarcze

    Na początku lat pięćdziesiątych założono Komitet Rozbudowy Wsi. Inicjatorem tego Komitetu był ówczesny sołtys pan Błażej Mróz. Człowiek wzrostem mały, ale sercem i duszą oddany dla ludzi. Chciał zrobić wszystko. Widział wielkie potrzeby i wielką przebudowę naszej wsi. Ale do siebie musiał dobrać mądrych, wykształconych i odpowiedzialnych ludzi, a w tych latach to był drugi człowiek tego Komitetu – pan Leopold Guzik – człowiek – społecznik, mądry, średnie wykształcenie – syn chłopa i działacz, i trzeci członek to pan kierownik szkoły w Łąkcie Górnej Łopatko Eugeniusz – człowiek bardzo mądry, wykształcony człowiek, którego ludzie najbardziej poważali w Łąkcie. Był do tego znachorem, który potrafił naprawiać połamane ręce i nogi. I kiedy weszła ustawa w planowym budowaniu sieci elektrycznej, pojechali do Warszawy, do najwyższej władzy państwowej ażeby załatwić sprawę elektryfikacji naszej wsi i tak się stało. Gospodarze częściowo wpłacali pieniądze, pod słupy kopali doły w czynie społecznym. W przeciągu dwóch lat zostało zrobione światło elektryczne. W 1952 roku zapaliło się światło po domach. Radość wielka i wielkie podziękowanie dla tych ludzi.

Lata 1955-60.

    Dalsze przemiany, dalszy rozwój wsi i dalsze prace tych ludzi. Ale jako działacz społeczny do tego komitetu dołączył się Józef Stańdo, więcej ludzi dobrej woli, więcej zrobimy. Widzieliśmy naszą wieś drewnianą i kryta słomą, postanowiliśmy założyć Ochotniczą Straż Pożarną w Łąkcie Górnej i po rozmowach z mieszkańcami wsi sołtys Błażej Mróz zwołał Wiejskie Zebranie dnia 19.III.1954 roku, przy frekwencji ponad 100 osób, zaproszeni zostali Komendant z Zawodowej Straży Pożarnej z Bochni pan porucznik Stachura Julian., komendant Straży Pożarnej z Żegociny Kuska Józef. Mieszkańcy wsi jednogłośnie wypowiedzieli się ażeby założyć Ochotniczą Straż Pożarną, bo jest koniecznie potrzebna w razie pożaru czy innych klęsk żywiołowych. I zaraz na tym zebraniu został wybrany na Komendanta OSP Józef Stańdo, na Zastępcę Komendanta do Spraw Wychowawczych kolega Leopold Guzik, na Zastępcę Komendanta do Spraw Bojowo-Technicznych Ludwik Wolak, na Sekretarza został wybrany Piech Władysław, na Skarbnika wybrano kolegę Józefa Kubanka.
Do OSP wpisali się na członków:
1. Krawczyk Jan – Witkówka
2. Guzik Józef – Witkówka
3. Rosiek Władysław – Skrzydłówka
4. Kaczmarczyk Stanisław – Skrzydłówka
5. Zelek Władysław – Skrzydłówka
6. Adamczyk Józef – Skrzydłówka
7. Dziedzic Władysław – Skrzydłówka
8. Krawczyk Tadeusz – Skrzydłówka
9. Kowalik Michał – Zagrody
10. Mróz Władysław – Konice
11. Juszczyk Stanisław – Konice.

    Komendant OSP w Żegociny ofiarował nam w prezencie sikawkę konną ręczną, która nam służyła do 1964 roku. Komendant z Bochni – porucznik Stachura Julian zadeklarował nam 8 sztuk węży do tej sikawki i do tej sikawki musiały być konie i na tych furmanów wpisali się gospodarze:
1.Wolak Władysław – Pod Przylasek
2.Mróz Jan – Zagrody
3.Kubanek Józef – Skrzydłówka
4.Kamionka Andrzej – Skrzydłówka.

    W roku 1964 dostaliśmy z Krakowa (WKSP) samochód Lublin, a w roku 1969 dostaliśmy nowy samochód Żuk z PKS w Bochni i jedną motopompę P-3. Teraz mamy dwie motopompy i całe wyposażenie. Ażeby na tym nie pozostać strażacy bardzo chętnie pracowali. Robiliśmy bardzo często zabawy w szkole i festyny na polu, roznosiliśmy kalendarze po domach i w ten sposób zdobywaliśmy pieniądze na zakup czapek wyjściowych, mundurów i pasów wyjściowych i innych potrzebnych rzeczy do straży. Tutaj muszę powiedzieć, że na każdej zabawie grali muzykanci z Łąkty bezpłatnie, nigdy nie wzięli grosza; mówili, że to dla Straży pożarnej to się gra za darmo. A byli to:
1.Banat Franciszek
2.Kukla Julian
3.Mróz Józef
4.Krawczyk Jacenty
5.Mikulski Franciszek
6.Dudek Henryk (Łąkta Dolna).

    Ale nadal strażacy pracują ofiarnie, bo podjęli myśl, żeby wybudować remizę i na walnym zebraniu wspólnie z mieszkańcami wsi uzgodnili w dniu 2.II.1955 r. Rozłożono, co kto ma robić. Guzik Leopold załatwić parcelę pod budowę, Stańdo Józef organizować ludzi do pracy i częściowo pomagać Guzikowi Leopoldowi z dostarczeniem materiałów budowlanych i od dnia 5.V.1955 ruszyła budowa remizy. Strażacy pracowali bardzo chętnie, mieszkańcy wsi tak samo, murarze murowali w czynie, Kądziela Jan, Mikulski Jan, Rosiek Leon, Rosiek Stanisław, Dziedzic Julian, gospodarze dawali drzewo na dach i budowa trwała tylko dwa lata, bo jesienią, we wrześniu 1957 roku budynek ten został oddany do użytku Ochotniczej Straży Pożarnej w Łąkcie Górnej.

Lata 1956 – 1960

Społeczny Komitet nadal widzi wiele prac i co trzeba w Łąkcie zrobić, postanowiliśmy założyć Kółko Rolnicze w Łąkcie Górnej. Wykupiliśmy od pana Holoty Henryka parcelę, urzędowe formalności załatwił Guzik Leopold i w przeciągu roku 1955/56 Kółko zaczęło działalność. Prezesem Kółka został wybrany Stokłosa Władysław z Konic, skarbnikiem kierownik szkoły Łopatko Eugeniusz, członkiem Zarządu Guzik Józef. Trzeba stwierdzić, że Kółko to pracowało i pracuje bardzo prężnie dla wsi i społeczeństwa aż do dnia dzisiejszego, pomimo, że natrafiło na różne trudności.
I znowu nowa myśl, nowe problemy. Pan Guzik Leopold w latach tych startował zawsze do rad powiatowych i rad wojewódzkich i zawsze miał na uwadze, że trzeba coś zrobić dla Łąkty Górnej. I dnia 15.V.1957 roku zaprosił pana posła z Krakowa Józefa Nagórzańskiego i pana Przewodniczącego PRN z Bochni p. inż. Bielczyka Bolesława i przy udziale jeszcze innych władz, to wielkie spotkanie odbyło się w dworze, w pałacu, żeby dokładniej rozwiązać tą sprawę. Formalności zostały załatwione pozytywnie i w tym samym roku powstała Wytwórnia Win, a potem Wytwórnia Oranżady. Prace szły stopniowo, od rozbijania żłobów w stajni, tłoczenie zaczynali ręcznie. Kierownikiem był Guzik Leopold. Winiarnia należała do gminnej Spółdzielni w Żegocinie i z dnia na dzień rozwijała się do dużego zakładu, gdzie pracowało ponad 250 osób. Chłopi się cieszyli, bo owoce i inne produkty mieli gdzie zawieźć i sprzedać.

Rok 1960

Nowe przemiany, to przeniesienie urzędu gminy z Trzciany do Żegociny, ponieważ były różne trudności, bo takich nie brakuje. Ale mimo to została Gmina przeniesiona i wtenczas nazywała się Gromadzka Rada Narodowa w Żegocinie. Ludzie niektórzy się cieszyli, bo mieli bliżej do urzędu, jak Rozdziele czy inne wsie, ale Trzciana nie mogła tego znieść, potem z Gromadzkiej rady powstała Gmina Żegocina - do roku 1991.
Tutaj opisuję, że w latach tych – 1966 - zmarł wielki działacz, ofiarny, oddany całym sercem wsi – sołtys Błażej Mróz. Po niedługim czasie odszedł od nas z Łąkty pan Kierownik szkoły Łopatko Eugeniusz, który tak nam pomagał we wszystkich sprawach. Odszedł do Bochni, ale w 1970 roku zmarł i po tych ludziach została pamięć na zawsze, bo takich ludzi nam teraz brakuje. Dziękujemy im za wszystko. Cześć ich pamięci !

Rok 1969

Dalsza rozbudowa wsi to jako komitet wiejski widzieliśmy potrzebę wybudowania budynku obok remizy, jako posterunek zakładu Energetycznego. Jest to bardzo potrzebne na naszym terenie. Władze wojewódzkie przychyliły się do naszego wniosku i w przeciągu dwóch lat budynek ten został wybudowany i oddany do użytku, a tam znalazło pracę parę osób.

Lata 1970 – 75

Dalsze potrzeby wsi; postanowiliśmy dalszą rozbudowę. Ziemia, która należała do państwowego Funduszu Ziemi może być wykorzystana. Leopold Guzik jako radny do WRN wystąpił z wnioskiem, żeby wybudować zakład przetwórstwa jako zamrażalnia i wniosek ten został przyjęty pozytywnie i w roku 1971/73 rozpoczęto budowę, która trwała ponad trzy lata. Zakład ten spełniał w tych latach bardzo dużą rolę. Pracę tam znalazło ponad 400 osób, a w sezonie około 500 osób. Chłopi się cieszyli, bo na miejscu sprzedawali swoje produkty. Zakład ten dawał wielkie zyski do 1990 roku. Ale po przemianach państwa polskiego od roku 1991 zakład ten zaczął upadać. Ludzi zaczęli zwalniać i produktów nie miał kto kupować od gospodarzy. Zakład ten jakoś się utrzymuje, ale na małych obrotach.

Lata 1980 – 1985

Lepiej chodzić ! – tak można nazwać pierwszy drewniany mostek na rzece Lisówki, bo jak tylko została zrobiona droga przez Lisówki do głównej szosy, to ludzie chodzili przez rzekę, albo najwyżej po kładce jak woda nie zabrała. I tak to trwało aż do roku 1978. jak pracowałem w Zakładzie Gospodarki Komunalnej zwróciłem się z prośbą do kierownictwa, żeby chociaż drewniany most zrobić na rzece, żeby w XX wieku ludzie nie chodzili po kładce i tak się stało, że to już była nowość chodzić nie po wodzie, ale po moście. Inicjatywa Józefa Stańdo została dokonana.
Rok 1984. w tym roku weszła nowa ustawa o samorządach gminnych i wiejskich. Samorządy maja brać na siebie wszystkie sprawy wsi i gminy, nie czekać na polecenie z Warszawy. I dnia 11.XI. 1984 roku Naczelnik Gminy w Żegocinie pan Leopold Grabowski obsługując wiejskie zebranie, przy frekwencji 150 osób. Wybrać Radę sołecką; do Rady tej muszą być wybrani ludzie z wielką odpowiedzialnością i zaufaniem.
Na przewodniczącego Rady Sołeckiej wybrano jednogłośnie Józefa Stańdo; Kazimierza Krawczyka na zastępcę jako sołtys wsi; Jana Kępę jako sekretarza, Leopolda Guzika (radny do Rady gminy), Wrona Anna (Dyrektor szkoły), Stanisław Krawczyk (Funkcjonariusz MO w Żegocinie), Grabowski Stanisław, Kępa Zygmunt, Dudek Augustyn, Mazur Jan.
Rada sołecka podjęła uchwałę na pierwszym posiedzeniu, żeby zawsze był przedstawiciel z Urzędu Gminy i podejmować wnioski do realizacji i wykonywać wszystkie prace na terenie wsi Łąkta Górna, a tych prac było bardzo dużo, ale uważaliśmy, że podążymy ze wszystkim.

Rok 1985/86

    Jako pierwsza uchwała rady sołeckiej – doprowadzenie gaz do Łąkty. Wybrano Komitet; w skład weszli: przewodniczący Guzik Leopold, członkowie; Stańdo Józef, Ogiela Józef, Grabowski Stanisław, Kępa Zygmunt, Dudek Augustyn, Krawczyk Kazimierz, Stawarz Stanisław, Kukla Stefan, Krawczyk Jan. Komitet ten pracował społecznie od początku do końca, chodził po wsi i zbierał pieniądze, które były potrzebne na dokumentację i na materiał; komitet ten wywiązał się bardzo dobrze i w przeciągu roku gaz ten został podłączony do gospodarstw chłopskich (1985 – grudzień).
    Podjęto uchwałę, ażeby zrobić chociaż dwa przystanki PKS, pod Przylaskiem, ażeby ludzie nie stali pod gołym niebem, na deszczu, czy na gorącu. Najpierw zrobiono pod Przylaskiem, a potem na Nowym Osiedlu dwa i Na Roli u p. Kukli Józefa piąty. Trudności były wielkie, ale zamierzenia zrealizowane.
   Podjęta nowa uchwała Rady sołeckiej – rozpocząć nową pracę i zrobić nową dokumentację na oczyszczalnię ścieków, ponieważ zaszła taka sprawa, że w tym miejscu ma być budowany kościół, cmentarz i plebania i nie może tam być oczyszczalnia ścieków, wystąpiliśmy z wnioskiem do pana wojewody w Tarnowie. Wniosek poparty przez Urząd Gminy i opisana nasza sprawa została załatwiona pozytywnie. Pewnego dnia wieczorem przyjechał wicewojewoda z Tarnowa i Naczelnik Grabowski Leopold zaprosił przew. Rady Sołeckiej Józefa Stańdo i Leopolda Guzika i w tym składzie zmieniliśmy plan sytuacyjny oczyszczalni. Koszty były duże, budowa mostu i nowa droga, ale się zrobiło.

Rok 1987

   Opisuje tutaj bardzo ważne wydarzenia. Mieszkańcy Skrzydłówki i części Łąkty Dolnej poddali propozycję, ażeby na razie w Łąkcie Górnej zrobić kaplicę z domu koło p. Rośka, który stał pusty po paniach Marii i Joannie Paruch. I tak się też stało. Ludzie chętnie wzięli się za remont tego domu i przybudówkę i nawet robili w nocy. Cała praca trwała nie dłużej niż dwa miesiące i na dzień 27.VI.1986 r. Zostało odprawione pierwsze nabożeństwo odpustowe. Do Łąkty przyjechał ksiądz proboszcz Szczygieł Stanisław, który od pierwszego dnia spodobał się wszystkim ludziom i był i jest bardzo dobry, mądry i operatywny, dobrym organizatorem dalszej pracy, bo na tym nie przestał. Księdza proboszcza wpisaliśmy do OSP jako kapelana dla straży, jest zawsze z nami.

Rok 1987

    Rada Sołecka nadal pracuje i widzi co dalej jest do zrobienia. Dnia 22.II. 1987 r. Podjęto uchwałę, ażeby w Łąkcie Górnej zrobić telefon. Wybraliśmy Komitet Budowy, a na przewodniczącego został wybrany Józef Stańdo. Na członków: sołtys Kazimierz Krawczyk, Stanisław Grabowski, Stanisław Mech, Zygmunt Kępa, Józef Ogiela. Rada Sołecka uchwaliła, że te pieniądze, które mamy przeznaczyć na zakup materiału, a resztę żeby wpłacili gospodarze. Komitet ten chodził po domach i zbierał pieniądze. W przeciągu roku telefon został podłączony do domów.

Lata 1987 – 90

    Rada Sołecka dalej pracuje i podejmuje nowe uchwały. Młodzi pracownicy „Zamvinexu” zwrócili się z prośba do nas, czy my moglibyśmy znaleźć parcelę pod domki jednorodzinne i myśmy po rozmowie z gospodarzami takie parcele znaleźli, ponad 3 ha, w przysiółku Żarnówka. Urząd Gminy parcele te zakupił i zapłacił gospodarzom, a potem odkupywano na dogodnych warunkach. Do tego zrobiono drogę. Domki powstają, ludzie się cieszą, bo mają gdzie mieszkać.
     Dalsze prace Rady Sołeckiej. Podjęliśmy uchwałę, żeby zrobić chodnik obok szosy – od remizy do Fąfary. Widzieliśmy konieczność, bo bardzo niebezpiecznie chodzić dzieciom do nowej szkoły i to zadanie zostało zrobione. Pieniądze na ten cel przeznaczyła Rada Sołecka wsi Łąkta Górna.
    Następne zadanie było poważne. „Chemobudowa” Kraków ogłosiła, że będą sprzedawane te domki letniskowe. I myśmy po spotkaniu z dyrekcją „Chemobudowy” w Łąkcie Górnej w obecności Naczelnika Leopolda Grabowskiego, Leopolda Guzika, przew. RS Józefa Stańdo, dyrektora szkoły Jana Rośka, sołtysa wsi Kazimierza Krawczyka i kuratora oświaty z Tarnowa doszli do porozumienia, żeby te domki zakupić jako na szkołę, bo i tak mięliśmy budować nową. Doprowadzono wodę i gaz i zagospodarowano teren. Domki zdają egzamin doskonale.
    Następna sprawa to budowa zaplecza koło szkoły we dworze. Podjęto uchwałę wspólnie z Radą sołecką, Urzędem Gminy i Kuratorium Oświaty w Tarnowie, by wybudować salę gimnastyczną, stołówkę i całe zaplecze, które jest bardzo potrzebne. Myśmy przeznaczyli około 10.000 zł. Cegły maxi, które mięliśmy zakupione za pieniądze zaoszczędzone z gazu. Trochę pracy wykonano w czynie społecznym, resztę dopłaca budżet. Budowa ta trwała 3 lata.
    Następna sprawa. Zrobiono nową kładkę na rzece od Kuców do domów pod Kosówką. Widzieliśmy potrzebę. Ludzie spod kosówki zwracali się z prośbą. Zakupiliśmy materiał i kładka została zrobiona. Ludzie się cieszą że nie chodzą po rzece i drewnianej ławie. Tak chodzili od przed wojny, bo się przyzwyczaili. Ale tak zawsze być nie może.

Lata 1987 – 92

    Tutaj w tych latach zrobiono bardzo dużo. To są drogi, drogi wiejskie. Od sprzed wojny nie były naprawiane. Były to drogi bardzo kiepskie, wąskie, drogi konne. I tu widzieliśmy konieczność przebudowy tych dróg. Najpierw po rozmowach z rolnikami uzgodniliśmy, żeby drogi te poszerzyć. Chłopi na to się zgodzili mimo, że oddali po parę arów ziemi. Najpierw poszerzyliśmy drogę na Lisówki , potem na Konice, drogę od szosy pod Kuce do Orłów, drogę od Skrzydłówki pod Kosówkę. W następnych latach drogi te zostały utwardzone, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych niektóre z nich zostały asfaltowane. W sumie tych dróg w Łąkcie Górnej zostało zrobione około 20 km. Droga nr 1 asfaltowa od szosy do Janiczka Janusza, droga nr2 od Lisówek przez Konice do Stokłosy, droga nr 3 od szosy Skrzydłówka – Podkosówka, droga nr 4 od szosy pod Kuce, najpierw do Orłów, a ostatnio na koniec wsi i do tego most, droga nr 5 Golonkówka – Dębiny, droga Madejówka, droga na Witkówkę, droga na Żarnówkę, droga do Kamionków. Zrobiono kilka mostków, zakupiono przepusty, zrobiono nowy duży most do oczyszczalni ścieków i drogę, która potrzebna do tej oczyszczalni. W ostatnich latach zrobiono nową dużą kładkę do pani Janiny Piech, która też była bardzo potrzebna.
    Zrobiono w Łąkcie Górnej trzy zbiorniki przeciwpożarowe: 1 na Konicach u p. Leszka Mroza, 2 – w Lisówkach u p. Knapa i trzeci u p. Józefa Guzika. Zbiorniki te zostały częściowo zniszczone przez powódź w 1997 roku. I nie naprawiono ich ponieważ woda potargała siatkę i grunt ten też został całkowicie zniszczony. Ale mamy w planie zrobić nowy duży zbiornik ppoż. Na terenie Lisówki-Konice, zbiornik wybetonowany. U p. Józefa Stańdy, który wyraził zgodę, a UG wspólnie z PZU Bochnia mają pokryć koszta częściowo, a reszta to praca społeczna mieszkańców Lisówek.
    Tutaj trzeba opisać najważniejsze wydarzenia, co zrobiono w Łąkcie od sprzed wojny. Jak pamiętam , to mówiono, że w Łąkcie będzie kościół, że na pewno powstanie, bo jest takie wezwanie. I tak się stało. Najpierw kaplica, potem rozmowy kto da parcelę i zaproszono księdza proboszcza z Żegociny Antoniego Porębę, który zwrócił się do państwa Rośków Władysława i Władysławy, czy oddali by parcelę bezpłatnie pod budowę kościoła. Wyrazili zgodę bardzo chętnie. Pani Rośkowa powiedziała takie słowa: ile będzie trzeba damy. Za to jej ksiądz proboszcz serdecznie podziękował i powtórzył te słowa na jej pogrzebie w kaplicy.
    Tak się zaczęło. Następnie wybrano komitet budowy kościoła. Komitet ten chodził po domach i zbierał pieniądze. Ile kto mógł to tyle dał. Nie było wyznaczonej stawki. Ludzie chętnie dawali. Ksiądz proboszcz Stanisław Szczygieł załatwiał dokumentację i materiały. W roku 1989 zaczęto prace przy budowie kościoła. Organizacyjnie wyszło to bardzo dobrze. Kobiety – po dwie dziennie – gotowały posiłki. W niedziele ksiądz wyczytał tych chłopów którzy mają przyjść do pracy w kolejności. Ludzie chętnie szli do pracy, żadnych większych przeszkód nie było. W przeciągu 28 miesięcy kościół, plebania i cmentarz zostały zrobione. W tak krótkim czasie to chyba pierwszy kościół w historii został wybudowany i w 1991 r. Został poświęcony w listopadzie. Prace trwały od 1989 do 1991 roku. Więcej opisane ma ksiądz proboszcz Stanisław w swojej kronice. Naprawdę wielka zasługa jest naszego proboszcza i jego katechety, wielka hojność ludzi. Widać to było na każdym kroku. Następnie zakupiono parcelę pod cmentarz od pana Józefa Dziedzica. Na cmentarzu wybudowano kaplicę, która w razie potrzeby jest niezbędna.
Dalej opisuję do tej kroniki ile księży z Łąkty Górnej mamy wyświęconych. W sumie czterech: pierwszy ksiądz Bronisław Rosiek - syn Stanisława i Zofii (Przysiółek Janickówka); drugi Eugeniusz Kamionka – syn Tadeusza i Władysławy (Przysiółek Rola), trzeci Tomasz Majchrzak – syn Stanisława i Marii (Przysiółek Podkosówka), czwarty Stanisław Rosiek – brak księdza Bronisława.
   Czymś wielkim był przejazd helikopterem Ojca Świętego Jana Pawła II nad Łąktą Górną podczas jego pielgrzymki do Polski w czerwcu 1997 roku. Widzieliśmy naocznie jak Ojciec Święty udzielał błogosławieństwa tym rodzinom, przez które przejeżdżał w dniu 9 czerwca 1997 roku.

Rok 1997

   Teraz trzeba opisać wielką klęskę jaka nawiedziła nasz kraj – było to okropne przeżycie dla ludzi w Łąkcie. Środa – dnia 2.VII.1997 r. Godz. 19.00. wielka burza, okropne opady deszczu, wielki huk, wielki szum, wezbrane rzeki – wielka powódź. Woda zrywa mosty, przerywa gościńce, rwie pola. Opisuję tylko wieś Łąkta. Fala wody od Żegociny, przerwany gościniec pod Przylaskiem, w drugim miejscu – u Waligóry Józefa, w trzecim pod piekarnią, całkowicie przed Mrozem Janem jedziemy dalej – woda bierze się za most pod winiarnią i targa olszynę i pola. Idziemy dalej. Woda podmula się pod dom Tadeusza Kamionki na Roli. Strażacy ratują. Robią tamy. Robią wszystko. Około godziny 21.20 ogłoszono alarm powodziowy. Przyjeżdża straż pożarna z Bochni. Wszyscy strażacy z Łąkty Górnej. Ratunek, hasło pomagać. Dalej woda przerywa gościniec na Roli, obok Teofila Kukli, na Golonkówce, na Trocu. Zaproponowana ewakuacja ludności, ale może się uda, że woda opadnie. Jednak dał Bóg, że wody po północy zaczęły opadać. Ale jednak woda narobiła wielkie straty w polu, w piwnicach i garażach. Straż Pożarna z Łąkty Górnej pompowała wodę ze studni i z piwnic i garaży ponad dwa tygodnie. Pomoc była z zewnątrz do pracy przy powodzi. Zalana oczyszczalnie ścieków. Po powodzi zerwane drogi i przejazd od Bochni do Limanowej. Ale dalej nie pominąć z jaką inicjatywą i pomysłem wyszedł nasz ksiądz proboszcz Stanisław. Zaraz w pierwszą niedzielę po powodzi ogłosił w kościele, żeby nie czekać na władze tylko zabrać się do roboty i częściowo naprawić drogi. Jako pierwszy ksiądz proboszcz zorganizował chłopów i ciągniki i koparki i nawet ksiądz katecheta Andrzej Mikulski wypożyczył od rodziców ciągnik i sam woził żwir na drogę i to od rana do wieczora praca trwała przez parę dni. Tutaj wielka zasługa, wielkie uznanie i wielkie podziękowanie należy się naszemu księdzu proboszczowi i jego pomocnikowi księdzu Andrzejowi w imieniu mieszkańców wsi Łąkta Górna. Dziękujemy. Robota szła bardzo dobrze. Gościniec na Roli i na Golonkówce został naprawiony i przy moście pod Zamrażalnia zasypano dziurę i przejazd został uruchomiony dla komunikacji. Wielkie podziękowanie należy się mieszkańcom za ten wielki wkład i pracę.
    Tutaj trzeba napisać, że za parę dni po tej wielkiej powodzi przyjechał pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski, ażeby widzieć na miejscu te straty, które wyrządziła woda i dnia 18.07.1997 r. odwiedził gminę Trzciana i Gminę Żegocina. Zadeklarował i wpisał dużą sumę pieniędzy na pomoc i wykorzystanie tych pieniędzy na naprawę drogi Łąkta – Żegocina, a poza tym na budowę sali gimnastycznej przy szkole. Pieniądze te bardzo się przydały, bo w przeciągu trzech miesięcy wszystko zostało zrobione. Dopisując do tego trzeba stwierdzić, że władze centralne zajęły się bardzo tą powodzią, bo dnia 6.VII.1997 r. przyjechał pan Premier Włodzimierz Cimoszewicz i tez obiecał pomoc dla Gminy Żegocina i Trzciana.
    Zrobiono bardzo dużo w Łąkcie przez te lata, ale bardzo dużo jeszcze zostało do zrobienia. Ażeby nie zapomnieć trzeba wpisać, że ostatni działacz społeczny odszedł od nas na zawsze. Kolega Guzik Leopold zmarł tragicznie dnia 7 czerwca 1994 r. cześć jego pamięci.

    Kronika ta opisana bardzo szczegółowo, ale w skrócie, bo tutaj można by opisać szeroko i więcej, ale może zostawmy to na potem, zobaczymy jak pożyjemy co młodzi ludzie w Łąkcie zrobią, czy się może zakończy ta znieczulica i ta nienawiść jeden do drugiego.

                                                                                                                                                      Józef Stańdo

     A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250 domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3 sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe. Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie. Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
     Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo dużo. Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to, co się zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem UG Błoniarzem doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy. W roku 1997 przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy pokryli blachą. Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998 zrobiono nową elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono nakropkę. Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna, rynny i parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys. nowych złotych zapłaciła OSPO Łąkta Górna.
     Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie założyć orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który chcemy zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda.
     Drugi temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi ludzie mieli się gdzie zabawić i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny dla kibiców i całe zaplecze, taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a nie jeździć po innych terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe, pokazać życie kulturalne, zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już czegoś nauczyć, ale dobrego, nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe życie.

    Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z dziewięciu osób, to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie siostry i przy nas był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko, ale jakoś my przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy serdeczne dzięki. Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli dla Ojczyzny. Ja jako pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w 1952, brat Fredek w 1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy ponad dwa lata, dla Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy.

    Rada Sołecka dalej pracuje i podejmuje nowe uchwały. Młodzi pracownicy „Zamvinexu” zwrócili się z prośba do nas, czy my moglibyśmy znaleźć parcelę pod domki jednorodzinne i myśmy po rozmowie z gospodarzami takie parcele znaleźli, ponad 3 ha, w przysiółku Żarnówka. Urząd Gminy parcele te zakupił i zapłacił gospodarzom, a potem odkupywano na dogodnych warunkach. Do tego zrobiono drogę. Domki powstają, ludzie się cieszą, bo mają gdzie mieszkać.
Dalsze prace Rady Sołeckiej. Podjęliśmy uchwałę, żeby zrobić chodnik obok szosy – od remizy do Fąfary. Widzieliśmy konieczność, bo bardzo niebezpiecznie chodzić dzieciom do nowej szkoły i to zadanie zostało zrobione. Pieniądze na ten cel przeznaczyła Rada Sołecka wsi Łąkta Górna.
     Następne zadanie było poważne. „Chemobudowa” Kraków ogłosiła, że będą sprzedawane te domki letniskowe. I myśmy po spotkaniu z dyrekcją „Chemobudowy” w Łąkcie Górnej w obecności Naczelnika Leopolda Grabowskiego, Leopolda Guzika, przew. RS Józefa Stańdo, dyrektora szkoły Jana Rośka, sołtysa wsi Kazimierza Krawczyka i kuratora oświaty z Tarnowa doszli do porozumienia, żeby te domki zakupić jako na szkołę, bo i tak mięliśmy budować nową. Doprowadzono wodę i gaz i zagospodarowano teren. Domki zdają egzamin doskonale.
      Następna sprawa to budowa zaplecza koło szkoły we dworze. Podjęto uchwałę wspólnie z Radą sołecką, Urzędem Gminy i Kuratorium Oświaty w Tarnowie, by wybudować salę gimnastyczną, stołówkę i całe zaplecze, które jest bardzo potrzebne. Myśmy przeznaczyli około 10.000 zł. Cegły maxi, które mięliśmy zakupione za pieniądze zaoszczędzone z gazu. Trochę pracy wykonano w czynie społecznym, resztę dopłaca budżet. Budowa ta trwała 3 lata.
     Następna sprawa. Zrobiono nową kładkę na rzece od Kuców do domów pod Kosówką. Widzieliśmy potrzebę. Ludzie spod kosówki zwracali się z prośbą. Zakupiliśmy materiał i kładka została zrobiona. Ludzie się cieszą że nie chodzą po rzece i drewnianej ławie. Tak chodzili od przed wojny, bo się przyzwyczaili. Ale tak zawsze być nie może.

Lata 1987 – 92

    Tutaj w tych latach zrobiono bardzo dużo. To są drogi, drogi wiejskie. Od sprzed wojny nie były naprawiane. Były to drogi bardzo kiepskie, wąskie, drogi konne. I tu widzieliśmy konieczność przebudowy tych dróg. Najpierw po rozmowach z rolnikami uzgodniliśmy, żeby drogi te poszerzyć. Chłopi na to się zgodzili mimo, że oddali po parę arów ziemi. Najpierw poszerzyliśmy drogę na Lisówki , potem na Konice, drogę od szosy pod Kuce do Orłów, drogę od Skrzydłówki pod Kosówkę. W następnych latach drogi te zostały utwardzone, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych niektóre z nich zostały asfaltowane. W sumie tych dróg w Łąkcie Górnej zostało zrobione około 20 km. Droga nr 1 asfaltowa od szosy do Janiczka Janusza, droga nr2 od Lisówek przez Konice do Stokłosy, droga nr 3 od szosy Skrzydłówka – Podkosówka, droga nr 4 od szosy pod Kuce, najpierw do Orłów, a ostatnio na koniec wsi i do tego most, droga nr 5 Golonkówka – Dębiny, droga Madejówka, droga na Witkówkę, droga na Żarnówkę, droga do Kamionków. Zrobiono kilka mostków, zakupiono przepusty, zrobiono nowy duży most do oczyszczalni ścieków i drogę, która potrzebna do tej oczyszczalni.
    W ostatnich latach zrobiono nową dużą kładkę do pani Janiny Piech, która też była bardzo potrzebna. Zrobiono w Łąkcie Górnej trzy zbiorniki przeciwpożarowe: 1 na Konicach u p. Leszka Mroza, 2 – w Lisówkach u p. Knapa i trzeci u p. Józefa Guzika. Zbiorniki te zostały częściowo zniszczone przez powódź w 1997 roku. I nie naprawiono ich ponieważ woda potargała siatkę i grunt ten też został całkowicie zniszczony. Ale mamy w planie zrobić nowy duży zbiornik ppoż. Na terenie Lisówki-Konice, zbiornik wybetonowany. U p. Józefa Stańdy, który wyraził zgodę, a UG wspólnie z PZU Bochnia mają pokryć koszta częściowo, a reszta to praca społeczna mieszkańców Lisówek.

Tutaj trzeba opisać najważniejsze wydarzenia, co zrobiono w Łąkcie od sprzed wojny.
   Jak pamiętam, to mówiono, że w Łąkcie będzie kościół, że na pewno powstanie, bo jest takie wezwanie. I tak się stało. Najpierw kaplica, potem rozmowy kto da parcelę i zaproszono księdza proboszcza z Żegociny Antoniego Porębę, który zwrócił się do państwa Rośków Władysława i Władysławy, czy oddali by parcelę bezpłatnie pod budowę kościoła. Wyrazili zgodę bardzo chętnie. Pani Rośkowa powiedziała takie słowa: ile będzie trzeba damy. Za to jej ksiądz proboszcz serdecznie podziękował i powtórzył te słowa na jej pogrzebie w kaplicy.
    Tak się zaczęło. Następnie wybrano komitet budowy kościoła. Komitet ten chodził po domach i zbierał pieniądze. Ile kto mógł to tyle dał. Nie było wyznaczonej stawki. Ludzie chętnie dawali. Ksiądz proboszcz Stanisław Szczygieł załatwiał dokumentację i materiały. W roku 1989 zaczęto prace przy budowie kościoła. Organizacyjnie wyszło to bardzo dobrze. Kobiety – po dwie dziennie – gotowały posiłki. W niedziele ksiądz wyczytał tych chłopów którzy mają przyjść do pracy w kolejności. Ludzie chętnie szli do pracy, żadnych większych przeszkód nie było. W przeciągu 28 miesięcy kościół, plebania i cmentarz zostały zrobione. W tak krótkim czasie to chyba pierwszy kościół w historii został wybudowany i w 1991 r. Został poświęcony w listopadzie. Prace trwały od 1989 do 1991 roku. Więcej opisane ma ksiądz proboszcz Stanisław w swojej kronice. Naprawdę wielka zasługa jest naszego proboszcza i jego katechety, wielka hojność ludzi. Widać to było na każdym kroku. Następnie zakupiono parcelę pod cmentarz od pana Józefa Dziedzica. Na cmentarzu wybudowano kaplicę, która w razie potrzeby jest niezbędna.
Dalej opisuję do tej kroniki ile księży z Łąkty Górnej mamy wyświęconych. W sumie czterech: pierwszy ksiądz Bronisław Rosiek – syn Stanisława i Zofii (Przysiółek Janickówka); drugi Eugeniusz Kamionka – syn Tadeusza i Władysławy (Przysiółek Rola), trzeci Tomasz Majchrzak – syn Stanisława i Marii (Przysiółek Podkosówka), czwarty Stanisław Rosiek – brak księdza Bronisława.

     Czymś wielkim był przejazd helikopterem Ojca Świętego Jana Pawła II nad Łąktą Górną podczas jego pielgrzymki do Polski w czerwcu 1997 roku. Widzieliśmy naocznie jak Ojciec Święty udzielał błogosławieństwa tym rodzinom, przez które przejeżdżał w dniu 9 czerwca 1997 roku.

Rok 1997

    Teraz trzeba opisać wielką klęskę jaka nawiedziła nasz kraj – było to okropne przeżycie dla ludzi w Łąkcie. Środa – dnia 2.VII.1997 r. Godz. 19.00. wielka burza, okropne opady deszczu, wielki huk, wielki szum, wezbrane rzeki – wielka powódź. Woda zrywa mosty, przerywa gościńce, rwie pola. Opisuję tylko wieś Łąkta. Fala wody od Żegociny, przerwany gościniec pod Przylaskiem, w drugim miejscu – u Waligóry Józefa, w trzecim pod piekarnią, całkowicie przed Mrozem Janem jedziemy dalej – woda bierze się za most pod winiarnią i targa olszynę i pola. Idziemy dalej. Woda podmula się pod dom Tadeusza Kamionki na Roli. Strażacy ratują. Robią tamy. Robią wszystko. Około godziny 21.20 ogłoszono alarm powodziowy. Przyjeżdża straż pożarna z Bochni. Wszyscy strażacy z Łąkty Górnej. Ratunek, hasło pomagać. Dalej woda przerywa gościniec na Roli, obok Teofila Kukli, na Golonkówce, na Trocu. Zaproponowana ewakuacja ludności, ale może się uda, że woda opadnie. Jednak dał Bóg, że wody po północy zaczęły opadać. Ale jednak woda narobiła wielkie straty w polu, w piwnicach i garażach. Straż Pożarna z Łąkty Górnej pompowała wodę ze studni i z piwnic i garaży ponad dwa tygodnie. Pomoc była z zewnątrz do pracy przy powodzi. Zalana oczyszczalnie ścieków. Po powodzi zerwane drogi i przejazd od Bochni do Limanowej. Ale dalej nie pominąć z jaką inicjatywą i pomysłem wyszedł nasz ksiądz proboszcz Stanisław. Zaraz w pierwszą niedzielę po powodzi ogłosił w kościele, żeby nie czekać na władze tylko zabrać się do roboty i częściowo naprawić drogi. Jako pierwszy ksiądz proboszcz zorganizował chłopów i ciągniki i koparki i nawet ksiądz katecheta Andrzej Mikulski wypożyczył od rodziców ciągnik i sam woził żwir na drogę i to od rana do wieczora praca trwała przez parę dni. Tutaj wielka zasługa, wielkie uznanie i wielkie podziękowanie należy się naszemu księdzu proboszczowi i jego pomocnikowi księdzu Andrzejowi w imieniu mieszkańców wsi Łąkta Górna. Dziękujemy. Robota szła bardzo dobrze. Gościniec na Roli i na Golonkówce został naprawiony i przy moście pod Zamrażalnia zasypano dziurę i przejazd został uruchomiony dla komunikacji. Wielkie podziękowanie należy się mieszkańcom za ten wielki wkład i pracę.
    Tutaj trzeba napisać, że za parę dni po tej wielkiej powodzi przyjechał pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski, ażeby widzieć na miejscu te straty, które wyrządziła woda i dnia 18.07.1997 r. odwiedził gminę Trzciana i Gminę Żegocina. Zadeklarował i wpisał dużą sumę pieniędzy na pomoc i wykorzystanie tych pieniędzy na naprawę drogi Łąkta – Żegocina, a poza tym na budowę sali gimnastycznej przy szkole. Pieniądze te bardzo się przydały, bo w przeciągu trzech miesięcy wszystko zostało zrobione.
    Dopisując do tego trzeba stwierdzić, że władze centralne zajęły się bardzo tą powodzią, bo dnia 6.VII.1997 r. przyjechał pan Premier Włodzimierz Cimoszewicz i tez obiecał pomoc dla Gminy Żegocina i Trzciana.

    Zrobiono bardzo dużo w Łąkcie przez te lata, ale bardzo dużo jeszcze zostało do zrobienia. Ażeby nie zapomnieć trzeba wpisać, że ostatni działacz społeczny odszedł od nas na zawsze. Kolega Guzik Leopold zmarł tragicznie dnia 7 czerwca 1994 r. cześć jego pamięci.

    Kronika ta opisana bardzo szczegółowo, ale w skrócie, bo tutaj można by opisać szeroko i więcej, ale może zostawmy to na potem, zobaczymy jak pożyjemy co młodzi ludzie w Łąkcie zrobią, czy się może zakończy ta znieczulica i ta nienawiść jeden do drugiego.

                                                                                                                                                                          Józef Stańdo

     A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250 domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3 sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe. Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie. Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
    Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo dużo. Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to, co się zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem UG Błoniarzem doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy. W roku 1997 przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy pokryli blachą. Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998 zrobiono nową elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono nakropkę. Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna, rynny i parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys. nowych złotych zapłaciła OSP Łąkta Górna.
     Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie założyć orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który chcemy zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda. Drugi temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi ludzie mieli się gdzie zabawić i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny dla kibiców i całe zaplecze, taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
     W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a nie jeździć po innych terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe, pokazać życie kulturalne, zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już czegoś nauczyć, ale dobrego, nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe życie.
     Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z dziewięciu osób, to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie siostry i przy nas był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko, ale jakoś my przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy serdeczne dzięki. Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli dla Ojczyzny. Ja jako pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w 1952, brat Fredek w 1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy ponad dwa lata, dla Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy.

      A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250 domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3 sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe. Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie. Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
     Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo dużo. Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to, co się zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem UG Błoniarzem doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy. W roku 1997 przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy pokryli blachą. Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998 zrobiono nową elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono nakropkę. Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna, rynny i parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys. Nowych złotych zapłaciła OSPO Łąkta Górna.
    Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie założyć orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który chcemy zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda.
    Drugi temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi ludzie mieli się gdzie zabawić i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny dla kibiców i całe zaplecze, taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a nie jeździć po innych terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe, pokazać życie kulturalne, zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już czegoś nauczyć, ale dobrego, nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe życie.

     Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z dziewięciu osób, to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie siostry i przy nas był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko, ale jakoś my przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy serdeczne dzięki. Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli dla Ojczyzny. Ja jako pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w 1952, brat Fredek w 1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy ponad dwa lata, dla Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy bohatersko.
    Tutaj dalej trzeba opisać jak ten czas szybko leci, co w tym czasie człowiek przeżył dobrych i złych dni, ale co najważniejsze to zdrowie. Teraz doczekałem się dwóch wnuków i jedną wnuczkę, mam już siedemdziesiątkę i tak wspominam jak ten czas szybko leci. Dnia 2.II.1999 roku mój wnuk Wojtuś poszedł do wojska do Niepołomic, do jednostki wojskowej desantowej, do Czerwonych Beretów. I po raz pierwszy w życiu dnia 10.IV. 1999 r. skakał jako skoczek z samolotu, był to skok pierwszy. Takich skoków mają mieć więcej, da Bóg. Służba w wojsku 12 miesięcy jakoś przeleci i drugi wnuk Stasiu za niedługo też do wojska. Dzieci bardzo dobrze wychowane, po ludzku i po katolicku. Wojtuś ukończył średnią szkołę w Łapanowie, a Stasiu ukończył średnią szkołę w Żegocinie i zawodową i zrobił sobie zawód ślusarz-mechanik. Wnuczka ma wielkie zdolności muzyczne i podjęła naukę w Wyższej Szkole Muzycznej w Bochni, a co będzie dalej – zobaczymy.

    Do tej kroniki trzeba wpisać bardzo wielkie dzieła i osiągnięcia wsi Łąkty Górnej otrzymane przy poparciu Urzędu Gminy w Żegocinie, duży wkład samego pana wójta Błoniarza Jerzego, pana dyrektora Szkoły w Łąkcie Górnej pana Rośka Jana, władz wojewódzkich i centralnych. W dniu 8.IX 1999 r. została oddana nowa, duża, piękna sala gimnastyczna wraz zapleczem i stołówką przy szkole podstawowej w Łąkcie Górnej, we dworze. Prace przy tej budowie trwały cztery lata. Dzięki rodzicom i mieszkańcom wsi takiego obiektu pięknego nie ma na naszym terenie nigdzie – tak powiedział sam kurator, który brał udział w tej uroczystości, między innymi zaproszeni goście to: Minister Kultury i Turystyki pan Wójcik, kurator szkolnictwa, księża – prałat Dziubaczka z Tarnowa, ksiądz dziekan z Żegociny Antoni Poręba, ksiądz proboszcz z Łąkty Górnej Stanisław Szczygieł, ksiądz katecheta z Łąkty Stanisław Jeż. Ksiądz prałat pobłogosławił ten obiekt i wypowiedział kilka słów, co do tego należy. Zaproszeni goście, niektórzy pracownicy gminy, sołtysi, wójtowie, radni, komendant OSP z Łąkty Górnej, rodzice, dzieci z tej szkoły. Dzieci pokazały piękny występ artystyczny. Na te uroczystość była zaproszona telewizja Kraków, aby pokazać w „Kronice” to wydarzenie.

FOTOGRAFIE

Jóżef Stańdo - 1954 r.

Jóżef Stańdo- ok. 1990.

Jóżef Stańdo i Wiesław Woda - 2002 r.

Państwo Stańdowie na jubleuszu Długoletniego Pożycia Małżeńskiego - 2005.

Foto: z Kroniki oraz archiwum T. Olszewskiego.

O autorze:
Jóżef Stańdo 1930 - 2012

    Józef Stańdo - urodził się 6 lutego 1930 roku, jako syn Agaty z d. Kamionka i Wojciecha Stańdo. Zmarł 24 czerwca 2012 roku. Pracował w Miejskim Przedsiębiorstwie  Robót Budowlanych w Krakowie, Przetwórni Owocowo - Warzywnej w Łąkcie Górnej, "Herbapolu" Bochnia, Jednostce Wojskowej w Bochni (pracownik cywilny, brygadzista) i Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Żegocinie - jako brygadzista. 7. sierpnia 1955 roku ożenił się z Józefą z domu Mróz Jest ojcem trojga dziecj: Jana, Danuty oraz Janusza (ur. 1962 r.).
   W marcu 1954 roku wspólnie z sołtysem - Błażejem Mrozem i działaczem społecznym Leopoldem Guzikiem zorganizował w Łąkcie Górnej jednostkę OSP, później razem z druhami wybudował remizę ze świetlicą, wreszcie postarał się o to, aby jednostka była dobrze wyposażona i wyszkolona. Kierował wiele lat walką łąkieckich strażaków z ogniem, a także wielką powodzią w 1997 roku. Przez wiele lat przewodniczył Radzie Sołeckiej Łąkty Górnej. Za społeczną działalność w straży, radzie gminy (był radnym gromadzkiej rady narodowej, przewodniczącym rady sołeckiej, członkiem PSL), w której kierował się zawsze zasadą, że nie sztuką jest żyć dla siebie, ale sztuką jest żyć dla innych, otrzymał wiele medali i odznaczeń, w tym: Srebrny Krzyż Zasługi (28.07.1987 r.), Złoty Krzyż Zasługi (27.04.1998 r.), Złoty Znak Związku (2002 r.), Medal "Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie" (2005 r.).

[wstecz]