KRONIKA
Autor: Józef Stańdo
Kronika wsi Łąkta Górna jest opisana bardzo szczegółowo, jest
oparta na wszystkich szczegółach życia ludzi, opisana od czasów przed i międzywojennych,
od 1935 roku. Może się komuś przyda przejrzeć te kronikę i pomyśleć jak to dawniej
było, jak to ludzie żyli. Jest to przypomnienie szczególnie dla młodego pokolenia, dla
tych ludzi, którzy urodzili się po wojnie i dla naszych wnuków i może dla tych
najmłodszych, którzy się jeszcze nie urodzili.
Wieś Łąkta Górna przed wojną była całkowicie drewniana i kryta
słomą. Dwa domy były tylko murowane. Domów było w Łąkcie Górnej 195, czyli tyle było
numerów. 150 domów było krytych słomą, a 45 to już było pokryte dachówką, w tym 6
było pokryte eternitem. Wieś nasza była średnia; nie była duża, ani mała;
należała do średnich.
Gospodarstwa chłopskie były przeciętne, od dwóch morgów do
dwunastu. Tym ludziom, którzy byli bogaci żyło się lepiej, bo ci biedniejsi musieli na
nich robić. Sześciu gospodarzy było bardzo bogatych, bo mieli po dwa konie i po trzy
krowy. Żyło im się bardzo dobrze, ale ci co mieli jedną krowę i klika dzieci, a było
dużo rodzin wielodzietnych, to żyli bardzo biednie, nawet czasem to na chleb nie było.
Dzieci do szkoły szły głodne, bo nawet na bułkę nie było, a i w październiku czy
listopadzie boso do szkoły chodzili. I to jest święta prawda, bo ja takich kolegów miałem
i bardzo im współczułem, ale taka była prawda i to jest napisane.
Tutaj opisuję jak to było, jak przyjechał bogaty gospodarz, para koni na jeden dzień
robić w polu, siać czy orać do tego biednego chłopa, to potem ten biedny chłop
musiał odrabiać ręcznie przez siedem dni. To była młocka cepami, ręczne kopanie
ziemniaków motyką, to żęcie zboża sierpem i to wiele innych robót trzeba było
zrobić u tego gospodarza przez te siedem dni, ale to od wschodu słońca do zachodu, a
nie osiem godzin. Pamiętam, przed wojną i w czasie wojny, że musieliśmy iść na
dworskie pole z koszykami czy z workami i zżynać kłosy z kopek, bo pieniędzy na chleb
nie było, bo nie było żadnych zakładów i nie było gdzie zarobić te parę złotych.
Ale tutaj opisuję jak naprawdę ludzie się kochali, jak się bardzo
lubili, jaka była miłość jeden do drugiego. Chociaż była bieda, ale było wesoło.
Jeden do drugiego zawsze przychodził wieczorami. Sąsiedzi się schodzili i do lampy
naftowej zasiadali i różne gadki, opowiastki opowiadali. To było darcie pierza, to
były śpiewy, to w niedzielę po południu i wieczorem robili potańcówki przy harmonii
po domach, tam gdzie były dziewczyny i naprawdę było wesoło. Młodzież umiała się
bawić bez alkoholu. Robili przedstawienia i to przeważnie na boisku obok stodoły, bo
nie było żadnych domów ludowych ani remiz strażackich, ale życie szło bardzo miło i
wesoło i tak było aż do samej wojny. Tych spokojnych, biednych, ale bardzo miłych czasów
już się nigdy nie doczekamy.
Sklep w Łąkcie mieliśmy jeden, u pana Rośka Macieja i jedną
piekarnię u pana Fąfary Waleriana i Szkołę Powszechną 6-klasową. Do kościoła
chodziliśmy do Żegociny, całe czasy na nogach, bo ani rowerów nie było.
Ale tutaj opisuję co innego, coś smutniejszego. Pamiętam ten
dzień. 1 września 1939 roku, to był piątek. Był to dzień ładny, słoneczny. Po
południu od Limanowej wjeżdżały do Łąkty Górnej samochody niemieckie. Zaczęła
się wielka II wojna światowa. Słowo wojna to jest coś takiego strasznego. Człowiek
wie, że zawsze pod strachem żyje, no i tak ludzie codziennie się bali, bo Niemcy wydali
rozkaz naczelny, ażeby sołtysi po wsiach wytypowali młodych, zdrowych ludzi do Niemiec,
do pracy przymusowej i tak robili. Ludzie płakali, bardzo się bali. Niektórzy uciekali
z domów, ale potem robili zasadzki i często nocami ludzi wywozili. Z Łąkty Górnej
wyjechało do Niemiec około 50 ludzi.. tam pracowali do końca wojny, do 1945 roku.
Następnie był rozkaz oddawania bydła dla wojska, to się nazywało kontyngent. Robili
spędy bydła po wsiach i które ładniejsze krowy czy buhaje to potem zabierali do Bochni
i poszły na rzeź dla wojska. A za krowę to dali 2 litry wódki, papierosy z chmielu i
materiał na jedno ubranie cajgowe*. Ludzie żyli w niewoli przez 5 lat.
Pasterki Bożego Narodzenia były przeważnie rano, albo nie
były. Okna po domach były nieraz zaciemniane papierami albo kocami, żeby nie było
widać światła, chociaż to były tylko lampy naftowe albo karbidówki. Kościoły na
noc były pozamykane, bo w nocy nie wolno było nikomu chodzić, tak że Wielki Piątek
czy Sobotę to tylko przez dzień odprawiały się nabożeństwa. Ale na szczęście się
wojna skończyła i ci, którzy przeżyli pomału wracali do życia nowego.
Nadszedł dzień 17 stycznia 1945 roku. Wojska radzieckie wkroczyły do Łąkty. Pamiętam
jak wojska niemieckie się wycofywały. Niemcy na szczęście nie robili strat i
zniszczenia, bo nawet nie mieli czasu, bo tak ich wojska radzieckie szybko obtoczyły.
Ludzie się cieszyli, że koniec wojny, że będą mogli spać spokojnie.
Nadeszła wiosna 1945 roku. Ówczesny rząd polski z dnia 22
lipca 1944 roku ogłoszony przez Manifest Lipcowy zabrał się do reformy rolnej i
zaczęło się rozdzielanie ziemi dworskiej. Ci ludzie, którzy pracowali we dworze na stałe,
to byli tak zwani ordnariarze, to dostawali przeciętnie po 3 hektary, a ci co pracowali
sezonowo to po 1 hektarze i to było zapisane na stałe. W następnych latach to pole
spłacali zbożem państwu.
Dwór w Łąkcie Górnej był duży. Z opisu ksiąg to te dobra
pańskie należały do Lubomirskich z Wiśnicza. Dopiero w 1869 roku odkupił je pan
Wiktor Armatowicz, a następnie przez ożenek przeszły na nazwisko Rutowskich, jako na
dziedzica dworu. Obszar ten według ksiąg wynosił w całości z lasem 1480 morgów.
Ziemi 630 morgów, reszta to lasy. W tym dworze było przed wojną i w czasie wojny ponad
30 sztuk bydła, 15 sztuk koni, ponad 100 świń. Była własna mleczarnia, gdzie
przerabiano mleko na sery i masło. Dworem rządził dziedzic jako pan władca, a
robotnikami i pracą całości kierował i rządził tylko jeden pan: Kupczyn Józef –
bardzo dobry i mądry człowiek. Nazwisko pana dziedzica – Rutowski Adam i Rutowska
Marcela – małżeństwo bezdzietne. Ale o nich mówi się po dzień dzisiejszy, że byli
to bardzo dobrzy ludzie.
Trzeba tutaj napisać, że w tym dworze była też piękna
kaplica, gdzie po 1945 roku odprawiało się nabożeństwa dla tych ludzi starszych, którzy
nie mogli iść do kościoła do Żegociny, bo przecież nikt nie miał samochodu ani
nawet roweru.
1945 – 1950 Pierwsze przemiany lat powojennych
Pierwsze przemiany lat powojennych to wyjazd ludzi z Łąkty Górnej na
Zachód i na Północ, czyli na Ziemie Odzyskane. Z Łąkty tych ludzi wyjechało w latach
1945-50 140 osób, to bardzo dużo. Były takie rodziny, że wyjechali wszyscy z domu
całymi rodzinami, ale byli i tacy, co wyjeżdżali pojedynczo, wówczas to nazywało się
repatriacja czyli przesiedlenie. Ludzie wiedzieli, że tam czeka na nich ziemia do
zagospodarowania, że czeka na nich praca w fabryce, że czekają na nich domy, a w
Łąkcie wielkie przeludnienie. I dobrze zrobili, że wyjechali, bo co oni by tu robili, a
tak to się zagospodarzyli po swojemu i chyba nieźle im się tam powodzi.
1950-55 Przemiany gospodarcze
Na początku lat pięćdziesiątych założono Komitet Rozbudowy Wsi.
Inicjatorem tego Komitetu był ówczesny sołtys pan Błażej Mróz. Człowiek wzrostem
mały, ale sercem i duszą oddany dla ludzi. Chciał zrobić wszystko. Widział wielkie
potrzeby i wielką przebudowę naszej wsi. Ale do siebie musiał dobrać mądrych,
wykształconych i odpowiedzialnych ludzi, a w tych latach to był drugi człowiek tego
Komitetu – pan Leopold Guzik – człowiek – społecznik, mądry, średnie
wykształcenie – syn chłopa i działacz, i trzeci członek to pan kierownik szkoły w
Łąkcie Górnej Łopatko Eugeniusz – człowiek bardzo mądry, wykształcony człowiek,
którego ludzie najbardziej poważali w Łąkcie. Był do tego znachorem, który potrafił
naprawiać połamane ręce i nogi. I kiedy weszła ustawa w planowym budowaniu sieci
elektrycznej, pojechali do Warszawy, do najwyższej władzy państwowej ażeby załatwić
sprawę elektryfikacji naszej wsi i tak się stało. Gospodarze częściowo wpłacali
pieniądze, pod słupy kopali doły w czynie społecznym. W przeciągu dwóch lat zostało
zrobione światło elektryczne. W 1952 roku zapaliło się światło po domach. Radość
wielka i wielkie podziękowanie dla tych ludzi.
Lata 1955-60.
Dalsze przemiany, dalszy rozwój wsi i dalsze prace tych ludzi. Ale
jako działacz społeczny do tego komitetu dołączył się Józef Stańdo, więcej ludzi
dobrej woli, więcej zrobimy. Widzieliśmy naszą wieś drewnianą i kryta słomą,
postanowiliśmy założyć Ochotniczą Straż Pożarną w Łąkcie Górnej i po rozmowach
z mieszkańcami wsi sołtys Błażej Mróz zwołał Wiejskie Zebranie dnia 19.III.1954
roku, przy frekwencji ponad 100 osób, zaproszeni zostali Komendant z Zawodowej Straży
Pożarnej z Bochni pan porucznik Stachura Julian., komendant Straży Pożarnej z Żegociny
Kuska Józef. Mieszkańcy wsi jednogłośnie wypowiedzieli się ażeby założyć
Ochotniczą Straż Pożarną, bo jest koniecznie potrzebna w razie pożaru czy innych
klęsk żywiołowych. I zaraz na tym zebraniu został wybrany na Komendanta OSP Józef Stańdo,
na Zastępcę Komendanta do Spraw Wychowawczych kolega Leopold Guzik, na Zastępcę
Komendanta do Spraw Bojowo-Technicznych Ludwik Wolak, na Sekretarza został wybrany Piech
Władysław, na Skarbnika wybrano kolegę Józefa Kubanka.
Do OSP wpisali się na członków:
1. Krawczyk Jan – Witkówka
2. Guzik Józef – Witkówka
3. Rosiek Władysław – Skrzydłówka
4. Kaczmarczyk Stanisław – Skrzydłówka
5. Zelek Władysław – Skrzydłówka
6. Adamczyk Józef – Skrzydłówka
7. Dziedzic Władysław – Skrzydłówka
8. Krawczyk Tadeusz – Skrzydłówka
9. Kowalik Michał – Zagrody
10. Mróz Władysław – Konice
11. Juszczyk Stanisław – Konice.
Komendant OSP w Żegociny ofiarował nam w prezencie sikawkę konną
ręczną, która nam służyła do 1964 roku. Komendant z Bochni – porucznik Stachura
Julian zadeklarował nam 8 sztuk węży do tej sikawki i do tej sikawki musiały być
konie i na tych furmanów wpisali się gospodarze:
1.Wolak Władysław – Pod Przylasek
2.Mróz Jan – Zagrody
3.Kubanek Józef – Skrzydłówka
4.Kamionka Andrzej – Skrzydłówka.
W roku 1964 dostaliśmy z Krakowa (WKSP) samochód Lublin, a w roku
1969 dostaliśmy nowy samochód Żuk z PKS w Bochni i jedną motopompę P-3. Teraz mamy
dwie motopompy i całe wyposażenie. Ażeby na tym nie pozostać strażacy bardzo chętnie
pracowali. Robiliśmy bardzo często zabawy w szkole i festyny na polu, roznosiliśmy
kalendarze po domach i w ten sposób zdobywaliśmy pieniądze na zakup czapek
wyjściowych, mundurów i pasów wyjściowych i innych potrzebnych rzeczy do straży.
Tutaj muszę powiedzieć, że na każdej zabawie grali muzykanci z Łąkty bezpłatnie,
nigdy nie wzięli grosza; mówili, że to dla Straży pożarnej to się gra za darmo. A
byli to:
1.Banat Franciszek
2.Kukla Julian
3.Mróz Józef
4.Krawczyk Jacenty
5.Mikulski Franciszek
6.Dudek Henryk (Łąkta Dolna).
Ale nadal strażacy pracują ofiarnie, bo podjęli myśl, żeby
wybudować remizę i na walnym zebraniu wspólnie z mieszkańcami wsi uzgodnili w dniu
2.II.1955 r. Rozłożono, co kto ma robić. Guzik Leopold załatwić parcelę pod budowę,
Stańdo Józef organizować ludzi do pracy i częściowo pomagać Guzikowi Leopoldowi z
dostarczeniem materiałów budowlanych i od dnia 5.V.1955 ruszyła budowa remizy.
Strażacy pracowali bardzo chętnie, mieszkańcy wsi tak samo, murarze murowali w czynie,
Kądziela Jan, Mikulski Jan, Rosiek Leon, Rosiek Stanisław, Dziedzic Julian, gospodarze
dawali drzewo na dach i budowa trwała tylko dwa lata, bo jesienią, we wrześniu 1957
roku budynek ten został oddany do użytku Ochotniczej Straży Pożarnej w Łąkcie Górnej.
Lata 1956 – 1960
Społeczny Komitet nadal widzi wiele prac i co trzeba w Łąkcie zrobić, postanowiliśmy
założyć Kółko Rolnicze w Łąkcie Górnej. Wykupiliśmy od pana Holoty Henryka
parcelę, urzędowe formalności załatwił Guzik Leopold i w przeciągu roku 1955/56 Kółko
zaczęło działalność. Prezesem Kółka został wybrany Stokłosa Władysław z Konic,
skarbnikiem kierownik szkoły Łopatko Eugeniusz, członkiem Zarządu Guzik Józef. Trzeba
stwierdzić, że Kółko to pracowało i pracuje bardzo prężnie dla wsi i
społeczeństwa aż do dnia dzisiejszego, pomimo, że natrafiło na różne trudności.
I znowu nowa myśl, nowe problemy. Pan Guzik Leopold w latach tych startował zawsze do
rad powiatowych i rad wojewódzkich i zawsze miał na uwadze, że trzeba coś zrobić dla
Łąkty Górnej. I dnia 15.V.1957 roku zaprosił pana posła z Krakowa Józefa Nagórzańskiego
i pana Przewodniczącego PRN z Bochni p. inż. Bielczyka Bolesława i przy udziale jeszcze
innych władz, to wielkie spotkanie odbyło się w dworze, w pałacu, żeby dokładniej
rozwiązać tą sprawę. Formalności zostały załatwione pozytywnie i w tym samym roku
powstała Wytwórnia Win, a potem Wytwórnia Oranżady. Prace szły stopniowo, od
rozbijania żłobów w stajni, tłoczenie zaczynali ręcznie. Kierownikiem był Guzik
Leopold. Winiarnia należała do gminnej Spółdzielni w Żegocinie i z dnia na dzień
rozwijała się do dużego zakładu, gdzie pracowało ponad 250 osób. Chłopi się
cieszyli, bo owoce i inne produkty mieli gdzie zawieźć i sprzedać.
Rok 1960
Nowe przemiany, to przeniesienie urzędu gminy z Trzciany do Żegociny, ponieważ były różne
trudności, bo takich nie brakuje. Ale mimo to została Gmina przeniesiona i wtenczas
nazywała się Gromadzka Rada Narodowa w Żegocinie. Ludzie niektórzy się cieszyli, bo
mieli bliżej do urzędu, jak Rozdziele czy inne wsie, ale Trzciana nie mogła tego
znieść, potem z Gromadzkiej rady powstała Gmina Żegocina - do roku 1991.
Tutaj opisuję, że w latach tych – 1966 - zmarł wielki działacz, ofiarny, oddany
całym sercem wsi – sołtys Błażej Mróz. Po niedługim czasie odszedł od nas z
Łąkty pan Kierownik szkoły Łopatko Eugeniusz, który tak nam pomagał we wszystkich
sprawach. Odszedł do Bochni, ale w 1970 roku zmarł i po tych ludziach została pamięć
na zawsze, bo takich ludzi nam teraz brakuje. Dziękujemy im za wszystko. Cześć ich
pamięci !
Rok 1969
Dalsza rozbudowa wsi to jako komitet wiejski widzieliśmy potrzebę wybudowania budynku
obok remizy, jako posterunek zakładu Energetycznego. Jest to bardzo potrzebne na naszym
terenie. Władze wojewódzkie przychyliły się do naszego wniosku i w przeciągu dwóch
lat budynek ten został wybudowany i oddany do użytku, a tam znalazło pracę parę osób.
Lata 1970 – 75
Dalsze potrzeby wsi; postanowiliśmy dalszą rozbudowę. Ziemia, która należała do
państwowego Funduszu Ziemi może być wykorzystana. Leopold Guzik jako radny do WRN
wystąpił z wnioskiem, żeby wybudować zakład przetwórstwa jako zamrażalnia i wniosek
ten został przyjęty pozytywnie i w roku 1971/73 rozpoczęto budowę, która trwała
ponad trzy lata. Zakład ten spełniał w tych latach bardzo dużą rolę. Pracę tam
znalazło ponad 400 osób, a w sezonie około 500 osób. Chłopi się cieszyli, bo na
miejscu sprzedawali swoje produkty. Zakład ten dawał wielkie zyski do 1990 roku. Ale po
przemianach państwa polskiego od roku 1991 zakład ten zaczął upadać. Ludzi zaczęli
zwalniać i produktów nie miał kto kupować od gospodarzy. Zakład ten jakoś się
utrzymuje, ale na małych obrotach.
Lata 1980 – 1985
Lepiej chodzić ! – tak można nazwać pierwszy drewniany mostek na rzece Lisówki, bo
jak tylko została zrobiona droga przez Lisówki do głównej szosy, to ludzie chodzili
przez rzekę, albo najwyżej po kładce jak woda nie zabrała. I tak to trwało aż do
roku 1978. jak pracowałem w Zakładzie Gospodarki Komunalnej zwróciłem się z prośbą
do kierownictwa, żeby chociaż drewniany most zrobić na rzece, żeby w XX wieku ludzie
nie chodzili po kładce i tak się stało, że to już była nowość chodzić nie po
wodzie, ale po moście. Inicjatywa Józefa Stańdo została dokonana.
Rok 1984. w tym roku weszła nowa ustawa o samorządach gminnych i wiejskich. Samorządy
maja brać na siebie wszystkie sprawy wsi i gminy, nie czekać na polecenie z Warszawy. I
dnia 11.XI. 1984 roku Naczelnik Gminy w Żegocinie pan Leopold Grabowski obsługując
wiejskie zebranie, przy frekwencji 150 osób. Wybrać Radę sołecką; do Rady tej muszą
być wybrani ludzie z wielką odpowiedzialnością i zaufaniem.
Na przewodniczącego Rady Sołeckiej wybrano jednogłośnie Józefa Stańdo; Kazimierza
Krawczyka na zastępcę jako sołtys wsi; Jana Kępę jako sekretarza, Leopolda Guzika
(radny do Rady gminy), Wrona Anna (Dyrektor szkoły), Stanisław Krawczyk (Funkcjonariusz
MO w Żegocinie), Grabowski Stanisław, Kępa Zygmunt, Dudek Augustyn, Mazur Jan.
Rada sołecka podjęła uchwałę na pierwszym posiedzeniu, żeby zawsze był
przedstawiciel z Urzędu Gminy i podejmować wnioski do realizacji i wykonywać wszystkie
prace na terenie wsi Łąkta Górna, a tych prac było bardzo dużo, ale uważaliśmy, że
podążymy ze wszystkim.
Rok 1985/86
Jako pierwsza
uchwała rady sołeckiej – doprowadzenie gaz do Łąkty. Wybrano Komitet; w skład
weszli: przewodniczący Guzik Leopold, członkowie; Stańdo Józef, Ogiela Józef,
Grabowski Stanisław, Kępa Zygmunt, Dudek Augustyn, Krawczyk Kazimierz, Stawarz
Stanisław, Kukla Stefan, Krawczyk Jan. Komitet ten pracował społecznie od początku do
końca, chodził po wsi i zbierał pieniądze, które były potrzebne na dokumentację i
na materiał; komitet ten wywiązał się bardzo dobrze i w przeciągu roku gaz ten
został podłączony do gospodarstw chłopskich (1985 – grudzień).
Podjęto uchwałę, ażeby zrobić chociaż dwa przystanki PKS, pod
Przylaskiem, ażeby ludzie nie stali pod gołym niebem, na deszczu, czy na gorącu.
Najpierw zrobiono pod Przylaskiem, a potem na Nowym Osiedlu dwa i Na Roli u p. Kukli Józefa
piąty. Trudności były wielkie, ale zamierzenia zrealizowane.
Podjęta nowa uchwała Rady sołeckiej – rozpocząć nową pracę i zrobić
nową dokumentację na oczyszczalnię ścieków, ponieważ zaszła taka sprawa, że w tym
miejscu ma być budowany kościół, cmentarz i plebania i nie może tam być
oczyszczalnia ścieków, wystąpiliśmy z wnioskiem do pana wojewody w Tarnowie. Wniosek
poparty przez Urząd Gminy i opisana nasza sprawa została załatwiona pozytywnie. Pewnego
dnia wieczorem przyjechał wicewojewoda z Tarnowa i Naczelnik Grabowski Leopold zaprosił
przew. Rady Sołeckiej Józefa Stańdo i Leopolda Guzika i w tym składzie zmieniliśmy
plan sytuacyjny oczyszczalni. Koszty były duże, budowa mostu i nowa droga, ale się
zrobiło.
Rok 1987
Opisuje tutaj bardzo ważne wydarzenia. Mieszkańcy Skrzydłówki i części
Łąkty Dolnej poddali propozycję, ażeby na razie w Łąkcie Górnej zrobić kaplicę z
domu koło p. Rośka, który stał pusty po paniach Marii i Joannie Paruch. I tak się
też stało. Ludzie chętnie wzięli się za remont tego domu i przybudówkę i nawet
robili w nocy. Cała praca trwała nie dłużej niż dwa miesiące i na dzień 27.VI.1986
r. Zostało odprawione pierwsze nabożeństwo odpustowe. Do Łąkty przyjechał ksiądz
proboszcz Szczygieł Stanisław, który od pierwszego dnia spodobał się wszystkim
ludziom i był i jest bardzo dobry, mądry i operatywny, dobrym organizatorem dalszej
pracy, bo na tym nie przestał. Księdza proboszcza wpisaliśmy do OSP jako kapelana dla
straży, jest zawsze z nami.
Rok 1987
Rada Sołecka nadal pracuje i widzi co dalej jest do zrobienia. Dnia
22.II. 1987 r. Podjęto uchwałę, ażeby w Łąkcie Górnej zrobić telefon. Wybraliśmy
Komitet Budowy, a na przewodniczącego został wybrany Józef Stańdo. Na członków: sołtys
Kazimierz Krawczyk, Stanisław Grabowski, Stanisław Mech, Zygmunt Kępa, Józef Ogiela.
Rada Sołecka uchwaliła, że te pieniądze, które mamy przeznaczyć na zakup materiału,
a resztę żeby wpłacili gospodarze. Komitet ten chodził po domach i zbierał
pieniądze. W przeciągu roku telefon został podłączony do domów.
Lata 1987 – 90
Rada Sołecka dalej pracuje i podejmuje nowe uchwały. Młodzi
pracownicy „Zamvinexu” zwrócili się z prośba do nas, czy my moglibyśmy znaleźć
parcelę pod domki jednorodzinne i myśmy po rozmowie z gospodarzami takie parcele
znaleźli, ponad 3 ha, w przysiółku Żarnówka. Urząd Gminy parcele te zakupił i
zapłacił gospodarzom, a potem odkupywano na dogodnych warunkach. Do tego zrobiono
drogę. Domki powstają, ludzie się cieszą, bo mają gdzie mieszkać.
Dalsze prace Rady Sołeckiej. Podjęliśmy uchwałę, żeby
zrobić chodnik obok szosy – od remizy do Fąfary. Widzieliśmy konieczność, bo bardzo
niebezpiecznie chodzić dzieciom do nowej szkoły i to zadanie zostało zrobione.
Pieniądze na ten cel przeznaczyła Rada Sołecka wsi Łąkta Górna.
Następne zadanie było poważne. „Chemobudowa” Kraków ogłosiła,
że będą sprzedawane te domki letniskowe. I myśmy po spotkaniu z dyrekcją „Chemobudowy”
w Łąkcie Górnej w obecności Naczelnika Leopolda Grabowskiego, Leopolda Guzika, przew.
RS Józefa Stańdo, dyrektora szkoły Jana Rośka, sołtysa wsi Kazimierza Krawczyka i
kuratora oświaty z Tarnowa doszli do porozumienia, żeby te domki zakupić jako na
szkołę, bo i tak mięliśmy budować nową. Doprowadzono wodę i gaz i zagospodarowano
teren. Domki zdają egzamin doskonale.
Następna sprawa to budowa zaplecza koło szkoły we dworze. Podjęto
uchwałę wspólnie z Radą sołecką, Urzędem Gminy i Kuratorium Oświaty w Tarnowie, by
wybudować salę gimnastyczną, stołówkę i całe zaplecze, które jest bardzo
potrzebne. Myśmy przeznaczyli około 10.000 zł. Cegły maxi, które mięliśmy zakupione
za pieniądze zaoszczędzone z gazu. Trochę pracy wykonano w czynie społecznym, resztę
dopłaca budżet. Budowa ta trwała 3 lata.
Następna sprawa. Zrobiono nową kładkę na rzece od Kuców do domów
pod Kosówką. Widzieliśmy potrzebę. Ludzie spod kosówki zwracali się z prośbą.
Zakupiliśmy materiał i kładka została zrobiona. Ludzie się cieszą że nie chodzą po
rzece i drewnianej ławie. Tak chodzili od przed wojny, bo się przyzwyczaili. Ale tak
zawsze być nie może.
Lata 1987 – 92
Tutaj w tych latach zrobiono bardzo dużo. To są drogi, drogi
wiejskie. Od sprzed wojny nie były naprawiane. Były to drogi bardzo kiepskie, wąskie,
drogi konne. I tu widzieliśmy konieczność przebudowy tych dróg. Najpierw po rozmowach
z rolnikami uzgodniliśmy, żeby drogi te poszerzyć. Chłopi na to się zgodzili mimo,
że oddali po parę arów ziemi. Najpierw poszerzyliśmy drogę na Lisówki , potem na
Konice, drogę od szosy pod Kuce do Orłów, drogę od Skrzydłówki pod Kosówkę. W
następnych latach drogi te zostały utwardzone, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych
niektóre z nich zostały asfaltowane. W sumie tych dróg w Łąkcie Górnej zostało
zrobione około 20 km. Droga nr 1 asfaltowa od szosy do Janiczka Janusza, droga nr2 od Lisówek
przez Konice do Stokłosy, droga nr 3 od szosy Skrzydłówka – Podkosówka, droga nr 4
od szosy pod Kuce, najpierw do Orłów, a ostatnio na koniec wsi i do tego most, droga nr
5 Golonkówka – Dębiny, droga Madejówka, droga na Witkówkę, droga na Żarnówkę,
droga do Kamionków. Zrobiono kilka mostków, zakupiono przepusty, zrobiono nowy duży
most do oczyszczalni ścieków i drogę, która potrzebna do tej oczyszczalni. W ostatnich
latach zrobiono nową dużą kładkę do pani Janiny Piech, która też była bardzo
potrzebna.
Zrobiono w Łąkcie Górnej trzy zbiorniki przeciwpożarowe: 1 na
Konicach u p. Leszka Mroza, 2 – w Lisówkach u p. Knapa i trzeci u p. Józefa Guzika.
Zbiorniki te zostały częściowo zniszczone przez powódź w 1997 roku. I nie naprawiono
ich ponieważ woda potargała siatkę i grunt ten też został całkowicie zniszczony. Ale
mamy w planie zrobić nowy duży zbiornik ppoż. Na terenie Lisówki-Konice, zbiornik
wybetonowany. U p. Józefa Stańdy, który wyraził zgodę, a UG wspólnie z PZU Bochnia
mają pokryć koszta częściowo, a reszta to praca społeczna mieszkańców Lisówek.
Tutaj trzeba opisać najważniejsze wydarzenia, co zrobiono w Łąkcie
od sprzed wojny. Jak pamiętam , to mówiono, że w Łąkcie będzie kościół, że na
pewno powstanie, bo jest takie wezwanie. I tak się stało. Najpierw kaplica, potem
rozmowy kto da parcelę i zaproszono księdza proboszcza z Żegociny Antoniego Porębę,
który zwrócił się do państwa Rośków Władysława i Władysławy, czy oddali by
parcelę bezpłatnie pod budowę kościoła. Wyrazili zgodę bardzo chętnie. Pani
Rośkowa powiedziała takie słowa: ile będzie trzeba damy. Za to jej ksiądz proboszcz
serdecznie podziękował i powtórzył te słowa na jej pogrzebie w kaplicy.
Tak się zaczęło. Następnie wybrano komitet budowy kościoła.
Komitet ten chodził po domach i zbierał pieniądze. Ile kto mógł to tyle dał. Nie
było wyznaczonej stawki. Ludzie chętnie dawali. Ksiądz proboszcz Stanisław Szczygieł
załatwiał dokumentację i materiały. W roku 1989 zaczęto prace przy budowie
kościoła. Organizacyjnie wyszło to bardzo dobrze. Kobiety – po dwie dziennie –
gotowały posiłki. W niedziele ksiądz wyczytał tych chłopów którzy mają przyjść
do pracy w kolejności. Ludzie chętnie szli do pracy, żadnych większych przeszkód nie
było. W przeciągu 28 miesięcy kościół, plebania i cmentarz zostały zrobione. W tak
krótkim czasie to chyba pierwszy kościół w historii został wybudowany i w 1991 r.
Został poświęcony w listopadzie. Prace trwały od 1989 do 1991 roku. Więcej opisane ma
ksiądz proboszcz Stanisław w swojej kronice. Naprawdę wielka zasługa jest naszego
proboszcza i jego katechety, wielka hojność ludzi. Widać to było na każdym kroku.
Następnie zakupiono parcelę pod cmentarz od pana Józefa Dziedzica. Na cmentarzu
wybudowano kaplicę, która w razie potrzeby jest niezbędna.
Dalej opisuję do tej kroniki ile księży z Łąkty Górnej mamy wyświęconych. W sumie
czterech: pierwszy ksiądz Bronisław Rosiek - syn Stanisława i Zofii (Przysiółek
Janickówka); drugi Eugeniusz Kamionka – syn Tadeusza i Władysławy (Przysiółek
Rola), trzeci Tomasz Majchrzak – syn Stanisława i Marii (Przysiółek Podkosówka),
czwarty Stanisław Rosiek – brak księdza Bronisława.
Czymś wielkim był przejazd helikopterem Ojca Świętego Jana Pawła II nad
Łąktą Górną podczas jego pielgrzymki do Polski w czerwcu 1997 roku. Widzieliśmy
naocznie jak Ojciec Święty udzielał błogosławieństwa tym rodzinom, przez które
przejeżdżał w dniu 9 czerwca 1997 roku.
Rok 1997
Teraz trzeba opisać wielką klęskę jaka nawiedziła nasz kraj – było to
okropne przeżycie dla ludzi w Łąkcie. Środa – dnia 2.VII.1997 r. Godz. 19.00. wielka
burza, okropne opady deszczu, wielki huk, wielki szum, wezbrane rzeki – wielka powódź.
Woda zrywa mosty, przerywa gościńce, rwie pola. Opisuję tylko wieś Łąkta. Fala wody
od Żegociny, przerwany gościniec pod Przylaskiem, w drugim miejscu – u Waligóry
Józefa, w trzecim pod piekarnią, całkowicie przed Mrozem Janem jedziemy dalej – woda
bierze się za most pod winiarnią i targa olszynę i pola. Idziemy dalej. Woda podmula
się pod dom Tadeusza Kamionki na Roli. Strażacy ratują. Robią tamy. Robią wszystko.
Około godziny 21.20 ogłoszono alarm powodziowy. Przyjeżdża straż pożarna z Bochni.
Wszyscy strażacy z Łąkty Górnej. Ratunek, hasło pomagać. Dalej woda przerywa
gościniec na Roli, obok Teofila Kukli, na Golonkówce, na Trocu. Zaproponowana ewakuacja
ludności, ale może się uda, że woda opadnie. Jednak dał Bóg, że wody po północy
zaczęły opadać. Ale jednak woda narobiła wielkie straty w polu, w piwnicach i
garażach. Straż Pożarna z Łąkty Górnej pompowała wodę ze studni i z piwnic i
garaży ponad dwa tygodnie. Pomoc była z zewnątrz do pracy przy powodzi. Zalana
oczyszczalnie ścieków. Po powodzi zerwane drogi i przejazd od Bochni do Limanowej. Ale
dalej nie pominąć z jaką inicjatywą i pomysłem wyszedł nasz ksiądz proboszcz
Stanisław. Zaraz w pierwszą niedzielę po powodzi ogłosił w kościele, żeby nie
czekać na władze tylko zabrać się do roboty i częściowo naprawić drogi. Jako
pierwszy ksiądz proboszcz zorganizował chłopów i ciągniki i koparki i nawet ksiądz
katecheta Andrzej Mikulski wypożyczył od rodziców ciągnik i sam woził żwir na drogę
i to od rana do wieczora praca trwała przez parę dni. Tutaj wielka zasługa, wielkie
uznanie i wielkie podziękowanie należy się naszemu księdzu proboszczowi i jego
pomocnikowi księdzu Andrzejowi w imieniu mieszkańców wsi Łąkta Górna. Dziękujemy.
Robota szła bardzo dobrze. Gościniec na Roli i na Golonkówce został naprawiony i przy
moście pod Zamrażalnia zasypano dziurę i przejazd został uruchomiony dla komunikacji.
Wielkie podziękowanie należy się mieszkańcom za ten wielki wkład i pracę.
Tutaj trzeba napisać, że za parę dni po tej wielkiej powodzi
przyjechał pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski, ażeby
widzieć na miejscu te straty, które wyrządziła woda i dnia 18.07.1997 r. odwiedził
gminę Trzciana i Gminę Żegocina. Zadeklarował i wpisał dużą sumę pieniędzy na
pomoc i wykorzystanie tych pieniędzy na naprawę drogi Łąkta – Żegocina, a poza tym
na budowę sali gimnastycznej przy szkole. Pieniądze te bardzo się przydały, bo w
przeciągu trzech miesięcy wszystko zostało zrobione. Dopisując do tego trzeba
stwierdzić, że władze centralne zajęły się bardzo tą powodzią, bo dnia 6.VII.1997
r. przyjechał pan Premier Włodzimierz Cimoszewicz i tez obiecał pomoc dla Gminy
Żegocina i Trzciana.
Zrobiono bardzo dużo w Łąkcie przez te lata, ale bardzo dużo
jeszcze zostało do zrobienia. Ażeby nie zapomnieć trzeba wpisać, że ostatni działacz
społeczny odszedł od nas na zawsze. Kolega Guzik Leopold zmarł tragicznie dnia 7
czerwca 1994 r. cześć jego pamięci.
Kronika ta opisana bardzo szczegółowo, ale w skrócie, bo tutaj można
by opisać szeroko i więcej, ale może zostawmy to na potem, zobaczymy jak pożyjemy co
młodzi ludzie w Łąkcie zrobią, czy się może zakończy ta znieczulica i ta
nienawiść jeden do drugiego.
Józef Stańdo
A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie
przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna
rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250
domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w
każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i
inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła
się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach
to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem
wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze
i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3
sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład
Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko
rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe.
Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie
jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze
będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie
mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a
gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A
renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z
końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a
żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz
i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie.
Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma
dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale
idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie
pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo
dużo. Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to,
co się zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem
UG Błoniarzem doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy.
W roku 1997 przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy
pokryli blachą. Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998
zrobiono nową elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono
nakropkę. Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna,
rynny i parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w
Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys.
nowych złotych zapłaciła OSPO Łąkta Górna.
Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie
założyć orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który
chcemy zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda.
Drugi temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi
ludzie mieli się gdzie zabawić i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny
dla kibiców i całe zaplecze, taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a nie jeździć po innych
terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe, pokazać życie kulturalne,
zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już czegoś nauczyć, ale dobrego,
nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe życie.
Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z dziewięciu osób,
to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie siostry i przy nas
był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko, ale jakoś my
przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy serdeczne dzięki.
Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli dla Ojczyzny. Ja jako
pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w 1952, brat Fredek w
1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy ponad dwa lata, dla
Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy.
Rada Sołecka dalej pracuje i podejmuje nowe uchwały. Młodzi
pracownicy „Zamvinexu” zwrócili się z prośba do nas, czy my moglibyśmy znaleźć
parcelę pod domki jednorodzinne i myśmy po rozmowie z gospodarzami takie parcele
znaleźli, ponad 3 ha, w przysiółku Żarnówka. Urząd Gminy parcele te zakupił i
zapłacił gospodarzom, a potem odkupywano na dogodnych warunkach. Do tego zrobiono
drogę. Domki powstają, ludzie się cieszą, bo mają gdzie mieszkać.
Dalsze prace Rady Sołeckiej. Podjęliśmy uchwałę, żeby zrobić chodnik obok szosy –
od remizy do Fąfary. Widzieliśmy konieczność, bo bardzo niebezpiecznie chodzić
dzieciom do nowej szkoły i to zadanie zostało zrobione. Pieniądze na ten cel
przeznaczyła Rada Sołecka wsi Łąkta Górna.
Następne zadanie było poważne. „Chemobudowa” Kraków ogłosiła,
że będą sprzedawane te domki letniskowe. I myśmy po spotkaniu z dyrekcją „Chemobudowy”
w Łąkcie Górnej w obecności Naczelnika Leopolda Grabowskiego, Leopolda Guzika, przew.
RS Józefa Stańdo, dyrektora szkoły Jana Rośka, sołtysa wsi Kazimierza Krawczyka i
kuratora oświaty z Tarnowa doszli do porozumienia, żeby te domki zakupić jako na
szkołę, bo i tak mięliśmy budować nową. Doprowadzono wodę i gaz i zagospodarowano
teren. Domki zdają egzamin doskonale.
Następna sprawa to budowa zaplecza koło szkoły we
dworze. Podjęto uchwałę wspólnie z Radą sołecką, Urzędem Gminy i Kuratorium
Oświaty w Tarnowie, by wybudować salę gimnastyczną, stołówkę i całe zaplecze, które
jest bardzo potrzebne. Myśmy przeznaczyli około 10.000 zł. Cegły maxi, które mięliśmy
zakupione za pieniądze zaoszczędzone z gazu. Trochę pracy wykonano w czynie
społecznym, resztę dopłaca budżet. Budowa ta trwała 3 lata.
Następna sprawa. Zrobiono nową kładkę na rzece od Kuców do
domów pod Kosówką. Widzieliśmy potrzebę. Ludzie spod kosówki zwracali się z
prośbą. Zakupiliśmy materiał i kładka została zrobiona. Ludzie się cieszą że nie
chodzą po rzece i drewnianej ławie. Tak chodzili od przed wojny, bo się przyzwyczaili.
Ale tak zawsze być nie może.
Lata 1987 – 92
Tutaj w tych latach zrobiono bardzo dużo. To są drogi, drogi
wiejskie. Od sprzed wojny nie były naprawiane. Były to drogi bardzo kiepskie, wąskie,
drogi konne. I tu widzieliśmy konieczność przebudowy tych dróg. Najpierw po rozmowach
z rolnikami uzgodniliśmy, żeby drogi te poszerzyć. Chłopi na to się zgodzili mimo,
że oddali po parę arów ziemi. Najpierw poszerzyliśmy drogę na Lisówki , potem na
Konice, drogę od szosy pod Kuce do Orłów, drogę od Skrzydłówki pod Kosówkę. W
następnych latach drogi te zostały utwardzone, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych
niektóre z nich zostały asfaltowane. W sumie tych dróg w Łąkcie Górnej zostało
zrobione około 20 km. Droga nr 1 asfaltowa od szosy do Janiczka Janusza, droga nr2 od Lisówek
przez Konice do Stokłosy, droga nr 3 od szosy Skrzydłówka – Podkosówka, droga nr 4
od szosy pod Kuce, najpierw do Orłów, a ostatnio na koniec wsi i do tego most, droga nr
5 Golonkówka – Dębiny, droga Madejówka, droga na Witkówkę, droga na Żarnówkę,
droga do Kamionków. Zrobiono kilka mostków, zakupiono przepusty, zrobiono nowy duży
most do oczyszczalni ścieków i drogę, która potrzebna do tej oczyszczalni.
W ostatnich latach zrobiono nową dużą kładkę do pani Janiny Piech,
która też była bardzo potrzebna. Zrobiono w Łąkcie Górnej trzy zbiorniki przeciwpożarowe:
1 na Konicach u p. Leszka Mroza, 2 – w Lisówkach u p. Knapa i trzeci u p. Józefa
Guzika. Zbiorniki te zostały częściowo zniszczone przez powódź w 1997 roku. I nie
naprawiono ich ponieważ woda potargała siatkę i grunt ten też został całkowicie
zniszczony. Ale mamy w planie zrobić nowy duży zbiornik ppoż. Na terenie Lisówki-Konice,
zbiornik wybetonowany. U p. Józefa Stańdy, który wyraził zgodę, a UG wspólnie z PZU
Bochnia mają pokryć koszta częściowo, a reszta to praca społeczna mieszkańców
Lisówek.
Tutaj trzeba opisać najważniejsze wydarzenia, co zrobiono w Łąkcie od sprzed wojny.
Jak pamiętam, to mówiono, że w Łąkcie będzie kościół, że na pewno
powstanie, bo jest takie wezwanie. I tak się stało. Najpierw kaplica, potem rozmowy kto
da parcelę i zaproszono księdza proboszcza z Żegociny Antoniego Porębę, który
zwrócił się do państwa Rośków Władysława i Władysławy, czy oddali by parcelę
bezpłatnie pod budowę kościoła. Wyrazili zgodę bardzo chętnie. Pani Rośkowa
powiedziała takie słowa: ile będzie trzeba damy. Za to jej ksiądz proboszcz serdecznie
podziękował i powtórzył te słowa na jej pogrzebie w kaplicy.
Tak się zaczęło. Następnie wybrano komitet budowy kościoła.
Komitet ten chodził po domach i zbierał pieniądze. Ile kto mógł to tyle dał. Nie
było wyznaczonej stawki. Ludzie chętnie dawali. Ksiądz proboszcz Stanisław Szczygieł
załatwiał dokumentację i materiały. W roku 1989 zaczęto prace przy budowie
kościoła. Organizacyjnie wyszło to bardzo dobrze. Kobiety – po dwie dziennie –
gotowały posiłki. W niedziele ksiądz wyczytał tych chłopów którzy mają przyjść
do pracy w kolejności. Ludzie chętnie szli do pracy, żadnych większych przeszkód nie
było. W przeciągu 28 miesięcy kościół, plebania i cmentarz zostały zrobione. W tak
krótkim czasie to chyba pierwszy kościół w historii został wybudowany i w 1991 r.
Został poświęcony w listopadzie. Prace trwały od 1989 do 1991 roku. Więcej opisane ma
ksiądz proboszcz Stanisław w swojej kronice. Naprawdę wielka zasługa jest naszego
proboszcza i jego katechety, wielka hojność ludzi. Widać to było na każdym kroku.
Następnie zakupiono parcelę pod cmentarz od pana Józefa Dziedzica. Na cmentarzu
wybudowano kaplicę, która w razie potrzeby jest niezbędna.
Dalej opisuję do tej kroniki ile księży z Łąkty Górnej mamy wyświęconych. W sumie
czterech: pierwszy ksiądz Bronisław Rosiek – syn Stanisława i Zofii (Przysiółek
Janickówka); drugi Eugeniusz Kamionka – syn Tadeusza i Władysławy (Przysiółek
Rola), trzeci Tomasz Majchrzak – syn Stanisława i Marii (Przysiółek Podkosówka),
czwarty Stanisław Rosiek – brak księdza Bronisława.
Czymś wielkim był przejazd helikopterem Ojca Świętego Jana
Pawła II nad Łąktą Górną podczas jego pielgrzymki do Polski w czerwcu 1997 roku.
Widzieliśmy naocznie jak Ojciec Święty udzielał błogosławieństwa tym rodzinom,
przez które przejeżdżał w dniu 9 czerwca 1997 roku.
Rok 1997
Teraz trzeba opisać wielką klęskę jaka nawiedziła nasz kraj –
było to okropne przeżycie dla ludzi w Łąkcie. Środa – dnia 2.VII.1997 r. Godz.
19.00. wielka burza, okropne opady deszczu, wielki huk, wielki szum, wezbrane rzeki –
wielka powódź. Woda zrywa mosty, przerywa gościńce, rwie pola. Opisuję tylko wieś
Łąkta. Fala wody od Żegociny, przerwany gościniec pod Przylaskiem, w drugim miejscu
– u Waligóry Józefa, w trzecim pod piekarnią, całkowicie przed Mrozem Janem jedziemy
dalej – woda bierze się za most pod winiarnią i targa olszynę i pola. Idziemy dalej.
Woda podmula się pod dom Tadeusza Kamionki na Roli. Strażacy ratują. Robią tamy.
Robią wszystko. Około godziny 21.20 ogłoszono alarm powodziowy. Przyjeżdża straż
pożarna z Bochni. Wszyscy strażacy z Łąkty Górnej. Ratunek, hasło pomagać. Dalej
woda przerywa gościniec na Roli, obok Teofila Kukli, na Golonkówce, na Trocu.
Zaproponowana ewakuacja ludności, ale może się uda, że woda opadnie. Jednak dał Bóg,
że wody po północy zaczęły opadać. Ale jednak woda narobiła wielkie straty w polu,
w piwnicach i garażach. Straż Pożarna z Łąkty Górnej pompowała wodę ze studni i z
piwnic i garaży ponad dwa tygodnie. Pomoc była z zewnątrz do pracy przy powodzi. Zalana
oczyszczalnie ścieków. Po powodzi zerwane drogi i przejazd od Bochni do Limanowej. Ale
dalej nie pominąć z jaką inicjatywą i pomysłem wyszedł nasz ksiądz proboszcz
Stanisław. Zaraz w pierwszą niedzielę po powodzi ogłosił w kościele, żeby nie
czekać na władze tylko zabrać się do roboty i częściowo naprawić drogi. Jako
pierwszy ksiądz proboszcz zorganizował chłopów i ciągniki i koparki i nawet ksiądz
katecheta Andrzej Mikulski wypożyczył od rodziców ciągnik i sam woził żwir na drogę
i to od rana do wieczora praca trwała przez parę dni. Tutaj wielka zasługa, wielkie
uznanie i wielkie podziękowanie należy się naszemu księdzu proboszczowi i jego
pomocnikowi księdzu Andrzejowi w imieniu mieszkańców wsi Łąkta Górna. Dziękujemy.
Robota szła bardzo dobrze. Gościniec na Roli i na Golonkówce został naprawiony i przy
moście pod Zamrażalnia zasypano dziurę i przejazd został uruchomiony dla komunikacji.
Wielkie podziękowanie należy się mieszkańcom za ten wielki wkład i pracę.
Tutaj trzeba napisać, że za parę dni po tej wielkiej powodzi
przyjechał pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski, ażeby
widzieć na miejscu te straty, które wyrządziła woda i dnia 18.07.1997 r. odwiedził
gminę Trzciana i Gminę Żegocina. Zadeklarował i wpisał dużą sumę pieniędzy na
pomoc i wykorzystanie tych pieniędzy na naprawę drogi Łąkta – Żegocina, a poza tym
na budowę sali gimnastycznej przy szkole. Pieniądze te bardzo się przydały, bo w
przeciągu trzech miesięcy wszystko zostało zrobione.
Dopisując do tego trzeba stwierdzić, że władze centralne zajęły
się bardzo tą powodzią, bo dnia 6.VII.1997 r. przyjechał pan Premier Włodzimierz
Cimoszewicz i tez obiecał pomoc dla Gminy Żegocina i Trzciana.
Zrobiono bardzo dużo w Łąkcie przez te lata, ale bardzo dużo
jeszcze zostało do zrobienia. Ażeby nie zapomnieć trzeba wpisać, że ostatni działacz
społeczny odszedł od nas na zawsze. Kolega Guzik Leopold zmarł tragicznie dnia 7
czerwca 1994 r. cześć jego pamięci.
Kronika ta opisana bardzo szczegółowo, ale w skrócie, bo tutaj można
by opisać szeroko i więcej, ale może zostawmy to na potem, zobaczymy jak pożyjemy co
młodzi ludzie w Łąkcie zrobią, czy się może zakończy ta znieczulica i ta
nienawiść jeden do drugiego.
Józef Stańdo
A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie
przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna
rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250
domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w
każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i
inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła
się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach
to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem
wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze
i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3
sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład
Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko
rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe.
Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie
jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze
będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie
mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a
gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A
renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z
końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a
żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz
i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie.
Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma
dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale
idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie
pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo dużo.
Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to, co się
zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem UG Błoniarzem
doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy. W roku 1997
przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy pokryli blachą.
Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998 zrobiono nową
elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono nakropkę.
Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna, rynny i
parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w
Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys.
nowych złotych zapłaciła OSP Łąkta Górna.
Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie
założyć orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który
chcemy zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda. Drugi
temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi ludzie mieli się gdzie zabawić
i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny dla kibiców i całe zaplecze,
taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a
nie jeździć po innych terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe,
pokazać życie kulturalne, zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już
czegoś nauczyć, ale dobrego, nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe
życie.
Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z
dziewięciu osób, to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie
siostry i przy nas był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko,
ale jakoś my przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy
serdeczne dzięki. Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli
dla Ojczyzny. Ja jako pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w
1952, brat Fredek w 1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy
ponad dwa lata, dla Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy.
A teraz trzeba wpisać, ażeby nie zapomnieć, te wielkie
przemiany jakie weszły w życie w tych ostatnich latach. Jak nasza wieś Łąkta Górna
rozbudowała się i pięknie od 1960 roku. Piękna architektura wsi. Wybudowano około 250
domów nowych, starych pozostało około 80. wieś Łąkta Górna żyje nowocześnie, w
każdym domu bieżąca woda, łazienka, centralne ogrzewanie, kolorowy telewizor, wideo i
inne wygody jak telefon czy komputery itd. Wieś Łąkta Górna jako rolnictwo rozwinęła
się bardzo, bo co czwarty dom to ciągnik, co trzeci to samochód a w niektórych domach
to i po dwa, natomiast koni to w Łąkcie jak na lekarstwo, może 10. mamy, jak opisałem
wcześniej, piękny kościół, plebanię, cmentarz, szkołę z sześciu domków we dworze
i budujemy zaplecze jak stołówka (oddano 8.09.1999), świetlica i całe zaplecze, 3
sklepy prywatne, 3 spółdzielcze, jedną piekarnię p. Holoty Henryka na Wąsówce, zakład
Wytwórni Win, Zakład Przetwórstwa „Zamwinex”, oczyszczalnię ścieków, kółko
rolnicze, straż pożarną, Zakład energetyczny, nowe drogi wiejskie, nawet asfaltowe.
Niektórym ludziom żyje się bardzo dobrze, ale to jak w demokracji czyli w kapitalizmie
jak przed wojną. Ci co byli bogaci to zawsze będą bogaci, a ci co byli biedni to zawsze
będą biedni i w Łąkcie to może jest pół na pół. Chociaż chłopi to za dobrze nie
mają, bo za ich produkty to płaci się śmiesznie marne grosze, prawie na opłaty, a
gdzie inne sprawy. Można by było wymieniać wszystkie problemy, ale i to nic nie da. A
renciści – emeryci to co oni za pensję mają, a ludzie starzy, chorzy to końca z
końcem związać nie mogą, bo lekarza trzeba płacić, lekarstwa bardzo drogie, a
żywność w sklepie jaka droga, bo pośrednicy na tym zarabiają. A gdzie opłaty za gaz
i prąd, telefon – podstawowe inne? Ale co najważniejsze takie wielkie bezrobocie.
Młodzi ludzie w ogóle pracy nie mogą dostać i tu nie widać poprawy. Tak, że kto ma
dobrze to zawsze będzie miał dobrze – a kto biedny to zawsze będzie biedny. Ale
idziemy do przodu, do tyłu nie wolno zawracać. Trzeba iść naprzód, bo tak życie
pokazuje. Miejmy nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.
Ale co ja widzę w Łąkcie Górnej do zrobienia jeszcze bardzo
dużo. Ostatnio poświęciłem się całym sercem z moimi kolegami, żeby poratować to,
co się zaczynało rozwalać czyli psuć i w ostatnich latach po rozmowach z panem wójtem
UG Błoniarzem doszliśmy do porozumienia ażeby zrobić kapitalny remont budynku remizy.
W roku 1997 przerobiliśmy dach. Był kryty dachówką, ale zawsze się lało, tośmy
pokryli blachą. Strażacy pracowali w czynie przy zdejmowaniu dachówki, a w roku 1998
zrobiono nową elewację na zewnątrz, skuto stare tynki i otynkowano na nowo, zrobiono
nakropkę. Zrobiono nowe drzwi wejściowe i zadaszenie, nowe schody, nowe wszystkie okna,
rynny i parapety. Wkład pieniędzy około 200 tys. Nowych złotych dał Urząd Gminy w
Żegocinie. Jestem członkiem Zarządu Gminy i kolega Stanisław Grabowski. 100 tys.
Nowych złotych zapłaciła OSPO Łąkta Górna.
Ale jeszcze w Łąkcie Górnej trzeba by było koniecznie założyć
orkiestrę dętą przy OSP albo kapelę ludową. Jest to nasz program, który chcemy
zrealizować z naszym księdzem proboszczem. Liczymy, że może się uda.
Drugi temat to sport z prawdziwego zdarzenia, żeby ci młodzi ludzie
mieli się gdzie zabawić i zrobić nowe boisko z prawdziwego zdarzenia. Trybuny dla kibiców
i całe zaplecze, taką czy inną piłkę grać, czy inne dyscypliny.
W nowym budynku remizy trzeba zacząć robić wesela wiejskie, a nie jeździć po innych
terenach, szukać pieniędzy w Łąkcie, bo to jest możliwe, pokazać życie kulturalne,
zabawy, festyny i inne. Nasza młodzież powinna się już czegoś nauczyć, ale dobrego,
nie chuligaństwa, bo jest dość sposobów na ciekawe życie.
Opiszę jeszcze naszą rodzinę. Rodzina składa się z
dziewięciu osób, to znaczy rodzice i nas rodzeństwa siedmioro – pięciu braci i dwie
siostry i przy nas był jeszcze wujek – brat mamy. W czasie wojny było nam ciężko,
ale jakoś my przeżyli. Rodzice nas wychowali na dobrych ludzi i za to im składamy
serdeczne dzięki. Bóg zapłać ! Natomiast po wojnie to już wszyscy bracia służyli
dla Ojczyzny. Ja jako pierwszy poszedłem do wojska dnia 17.XI 1950 roku, brat Bronek w
1952, brat Fredek w 1958, Heniek w 1960 a Janek w 1966. W wojsku służyliśmy wszyscy
ponad dwa lata, dla Polski w sumie wznieśliśmy wkład obywatelski ponad 120 miesięcy
bohatersko.
Tutaj dalej trzeba opisać jak ten czas szybko leci, co w tym czasie
człowiek przeżył dobrych i złych dni, ale co najważniejsze to zdrowie. Teraz
doczekałem się dwóch wnuków i jedną wnuczkę, mam już siedemdziesiątkę i tak
wspominam jak ten czas szybko leci. Dnia 2.II.1999 roku mój wnuk Wojtuś poszedł do
wojska do Niepołomic, do jednostki wojskowej desantowej, do Czerwonych Beretów. I po raz
pierwszy w życiu dnia 10.IV. 1999 r. skakał jako skoczek z samolotu, był to skok
pierwszy. Takich skoków mają mieć więcej, da Bóg. Służba w wojsku 12 miesięcy
jakoś przeleci i drugi wnuk Stasiu za niedługo też do wojska. Dzieci bardzo dobrze
wychowane, po ludzku i po katolicku. Wojtuś ukończył średnią szkołę w Łapanowie, a
Stasiu ukończył średnią szkołę w Żegocinie i zawodową i zrobił sobie zawód
ślusarz-mechanik. Wnuczka ma wielkie zdolności muzyczne i podjęła naukę w Wyższej
Szkole Muzycznej w Bochni, a co będzie dalej – zobaczymy.
Do tej kroniki trzeba wpisać bardzo wielkie dzieła i osiągnięcia
wsi Łąkty Górnej otrzymane przy poparciu Urzędu Gminy w Żegocinie, duży wkład
samego pana wójta Błoniarza Jerzego, pana dyrektora Szkoły w Łąkcie Górnej pana Rośka
Jana, władz wojewódzkich i centralnych. W dniu 8.IX 1999 r. została oddana nowa, duża,
piękna sala gimnastyczna wraz zapleczem i stołówką przy szkole podstawowej w Łąkcie
Górnej, we dworze. Prace przy tej budowie trwały cztery lata. Dzięki rodzicom i
mieszkańcom wsi takiego obiektu pięknego nie ma na naszym terenie nigdzie – tak
powiedział sam kurator, który brał udział w tej uroczystości, między innymi
zaproszeni goście to: Minister Kultury i Turystyki pan Wójcik, kurator szkolnictwa, księża
– prałat Dziubaczka z Tarnowa, ksiądz dziekan z Żegociny Antoni Poręba, ksiądz
proboszcz z Łąkty Górnej Stanisław Szczygieł, ksiądz katecheta z Łąkty Stanisław
Jeż. Ksiądz prałat pobłogosławił ten obiekt i wypowiedział kilka słów, co do tego
należy. Zaproszeni goście, niektórzy pracownicy gminy, sołtysi, wójtowie, radni,
komendant OSP z Łąkty Górnej, rodzice, dzieci z tej szkoły. Dzieci pokazały piękny
występ artystyczny. Na te uroczystość była zaproszona telewizja Kraków, aby pokazać
w „Kronice” to wydarzenie. |