Strona główna serwisu.
PUBLIKACJE  STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ ZIEMI ŻEGOCIŃSKIEJ

   Autorem niniejszego opracowania jest Bronisław Kępa urodzony 29 lipca 1917 roku w Żegocinie. Praca została przez niego napisana w małym zeszycie (format A5), gdy był uczniem klasy VII B Gimnazjum w Bochni. Należał wówczas, podobnie jak Czesław Blajda z Rozdziela, do Koła Krajoznawczego im. W. Pola. Podjął się wówczas trudu napisania monograficznej pracy o swojej rodzinnej wsi, która dziś jest ciekawym przyczynkiem do poznania Żegociny z lat trzydziestych XX wieku. Bronisław Kępa po ukończeniu bocheńskiego gimnazjum wstąpił do Seminarium Duchownego i został księdzem. Przez wiele lat pracował jako proboszcz w Siedliskach Bobowskich.  Tam też zmarł 3 lutego 1993 roku i i tamtejszym cmentarzu został pochowany.

Ks. Bronisław Kępa 1917 - 1993

Bronisław Kępa

ŻEGOCINA W POWIECIE BOCHEŃSKIM

Koło Krajoznawcze im. W. Pola w Bochni.

Żegocina w powiecie bocheńskim

Opracował: Bronisław Kępa ucz. kl. VII.b

R. 1935.

Położenie.

    Żegocina położona na południowych krańcach powiatu bocheńskiego, posiada przecudne położenie. Leży w dolinie, która jest otwarta jedynie na północ w stronę Bochni, zresztą jest zamknięta wzgórzami, a raczej górami jak Opuszczą (Górczyną), Żarnówką i Kamionną najwyższem wzniesieniem w naszym powiecie, które ściąga liczne wycieczki nie mogące się, nasycić przecudnym widokiem zarówno na Tatry jak na Beskid Wyspowy i na daleką wyżynę Małopolską. Wzdłuż wsi płynie prawie równolegle do gościeńca bystry potoczek górski zwany Saneczką, który potrafi popędzać nawet koło młyńskie. Przez wieś biegnie bity gościeniec powiatowy, który jest znany turystom i automobilistom ze swych pięknych serpentyn. Tędy prowadzi najbliższa droga do Nowego Sącza, Krynicy, Szczawnicy itd. Żegocina słynie z malowniczego położenia i górskiego powietrza. Przyciąga licznych letników z Krakowa, Bochni, a nawet i Wiednia przyjeżdża kilka rodzin żydowskich.

Powstanie wsi.

    Powstanie Żegociny sięga czasów bardzo dawnych, bo roku 1293. Dzisiejsza Żegocina była jedną z wsi pana na Łąkcie imieniem Zbigniewa Żegoty i nazywała się Wola Żegocina (Żegoty). Zbudował w Woli Żegocina pierwszy kościółek drewniany. Z czasem przestano mówić Wola Żegocina tylko sama Żegocina. Istnieje także legenda o powstaniu Żegociny, którą miał założyć niejaki Mikołaj Żegota. Mieszkał w tym samem miejscu, gdzie dzisiaj jest dwór w Łąkcie. Stamtąd przyglądając się lasom, które rosły na przestrzeni całej dzisiejszej Żegociny, zobaczył w pewnym miejscu światło. Zjawisko to powtarzało się, mimo że to drzewo nad którym ukazywało się światło kazał ściąć. Widząc w tym zjawisku wyższą siłę, kazał na tam miejscu zbudować kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. Ludzie zaczęli się budować koło kościoła i tak powstała wieś od niego nazwana Żegocina. Dzisiaj Żegocina jest parafią dość znaczną. Należy do niej 6 wsi: Łąkta Górna, część Dolnej, Rozdziele, Bytomsko i Belne. Parafja liczy około 5000 dusz, należy do djecezji tarnowskiej, dekanatu lipnickiego.

Kościół.

    Pierwszy kościół jak wiemy zbudował Zbigniew Żegota. Gdzie stał to na pewno nie wiadomo, ale przypuszczają, że w tem samem miejscu co dzisiejszy. Kościółek był drewniany, ale stał dosyć długo, bo jak czytamy w kronice parafjalnej miał spalić kościół około 1658 właściciel Żegociny Jan Chłopicki heretyk, arianin. Arjanie bowiem szczególnie działali w Sądecczyźnie i okolicy. Głównymi działaczami byli bracia Socynowie. Czytamy także w kronice parafjalnej o pobycie w Żegocinie Erazma Otwinowskiego kalwina. Jednak bez kościoła nie pozostała i wnet powstał piękny kościółek z drzewa modrzewiowego. Szczegółowego jego opisu nie znamy i zdjęć fotograficznych nie posiadamy. Obecny kościół został wystawiony staraniem i zabiegami śp.ks. Jakuba Janczego w 1895 roku. Kościół jest zbudowany z kamienia piaskowego na trzy nawy, z wieżą która w 1921 została przebudowana i podwyższona kosztem 30 tysięcy zł. Pierwotne nawy boczne miały całe ściany tak, że znajdujący się ludzie w kaplicy byli jak w osobnej kaplicy, a przez to kościół był ciemny. Obecnie tych ścian niema tylko filary, a to dzięki zabiegom ks. Jana Bacha, który na swój koszt kazał te ściany przebić równocześnie przy odbudowie wieży w 1932 i teraz kościół ma więcej światła. Kościół został poświęcony przez swojego fundatora x. Janczego, który odprawił także pierwszą mszę św. w nowym kościele. Uporządkowaniem i przyozdabianiem kościoła wewnątrz zajął się ks. dr. Dutkiewicz. Kościół posiada trzy ołtarze wielki i dwa boczne, wszystkie są w stylu romańskim. Wielki ołtarz jak wspomniano jest w stylu romańskim. Główną figurą w nim jest serce P. Jezusa. Na górze jest figura mniejsza św. Mikołaja, patrona parafji. Ołtarz ten ufundował p. Feliks Armatowicz, pan Łąkty i kilku pobliskich wsi. Boczne ołtarze zostały ufundowane ze składek parafjalnych. Tak ołtarz wielki jak i ołtarze boczne zostały sprowadzone z Tyrolu wykonał p. Józef Rifesser z Urich Grüden. Stacje zostały sprowadzone z Monachjum od Müllera za kwotę 2500 koron. Przed wielkim ołtarzem są stalle gustownie wykonane przez artystę - rzeźbiarza p. Jakóba Juszczyka z Żegociny. Zakrystja znajduje się od strony południowej kościoła, także wchodzi się do niej z kościoła a nie z pola. Koszta budowy kościoła wynoszą 70 tys. koron (35000 zł.)

Dzwony.

    Obecnie są trzy dzwony. W roku 1916 przy rekwizycji dzwonów zabrano dwa mniejsze, został jeden największy i najstarszy imieniem "Mikołaj". Jest to dzwon z roku 1536 o średnicy 105 cm, o głosie bardzo miłym i podniosłym. Na dzwonie u góry widnieje napis "Jezus Christus nostra salus, quod rechemat Annis malus nobis in sui memoriam". Po jednej stronie płasko - rzeźba M.B z Dzieciątkiem. Dzisiaj mamy 3 dzwony, dwa kupiono po wojnie. Miło jest przysłuchać ich pięknej melodji w cichy wieczór majowy. Z wyjątkiem tego starego dzwonu i stal kościół nie ma nic godnego widzenia.

Cmentarz.

    Obok kościoła jest mały cmentarz wojskowy. Pochowani są tam wybitniejsi wojskowi, którzy Polegli w czasie ostatniej wojny. Nad kościołem pod lasem Górczyny jest stary cmentarz, na którym jednak teraz nie chowają, bo jest bardzo mokry. Nowy cmentarz jest poprzeciwnej stronie za rzeką jest suchszy, powstał dzięki ks. Janczemu, który na ten cel odsprzedał pole plebańskie. On też zbudował na nowym cmentarzu kaplicę, w której został sam pochowany. W kaplicy może się odprawiać mszę św. W czasie wojny i bitwy pod Limanową Prusacy zajęli kościół pod szpital a nabożeństwo odprawiało się tymczasem w kaplicy cmentarnej. Pierwszy cmentarz po zaprzestaniu grzebania przy kościele był o jakie 200 metrów na północ od kościoła, po lewej stronie gościeńca. Na pamiątkę stoi tam jeszcze dotąd krzyż stary chylący się do upadku.

Szkoła.

    W Żegocinie do roku 1875 nie było szkoły. Dopiero w 1875 roku zorganizowano szkołę dla gmin Żegociny, Belnego i Bytomska, a stało się to dzięki zabiegom ks. Janczego, który urządził ją prywatnie w budynku parafjalnym, naprzeciw kościoła (gdzie obecnie stoi wikarówka). Pierwszym płatnym przez gminy (rocznie około 100 zł nauczycielem był p. Hipolit Lipiński, który chociaż nie był kwalifikowanym nauczycielem jednak obowiązki nauczyciela spełniał bardzo sumiennie i z zamiłowaniem. Najlepszym dowodem jak bardzo opiekował chłopcami jest fakt, że dzięki niemu 5-ciu chłopców poszło do gimnazjum na dalsze studja a 3-ech z nich zostało kapłanami. Później rada szkolna w Bochni zaopiekowało się szkołą na własny koszt i dostarczała p. H. Lipińskiemu podręczników do nauki . W kilka lat później przeniesiono szkołę do byłego dworku. Szkoła ta przetrwała do 1930 roku. W roku 1929 przystąpiono do budowy nowej szkoły piętrowej siedmioklasowej. Jednak jej nieukończono z braku pieniędzy. Gmina parta ambicją chciała koniecznie mieć siedmioklasową szkołę. Jednak nie niezastanowiła się, czy będzie tyle dzieci. Myśleli, że będą chodziły dzieci z pobliskich gmin, jednak się zawiedli, bo gospodarze nie chcą się na to zgodzić. Uszło już 4 lata, a druga połowa stoi goła z oknami zabitymi deskami jak w 1930 roku. Była dotąd trzech klasowa, dzisiaj jest już dwu-klasowa, a to z braku dzieci których nieroztropni ludzie nawet nie chcą posyłać i takiego hultaja zostawiają w domu aby zbijał bąki. Obecnie chodzi około 120 dzieci, nauczycieli jest dwóch.

Domy.

    Cała wieś dzieli się na szereg większych i mniejszych części. Każda grupka domów ma swoją nazwę np. Gryberówka, Patrówka, Piechówka, Nagórze, Nadole, Kolonia, Wiktorówka, Wopielnia, Kąty i.t.d. Domy są porozrzucane w różnych kierunkach wsi, ale wszystkie prawie są zwrócone frontem do południa. Na zewnątrz wyglądają dosyć przyzwoicie chociaż z drzewa jednak polepione gliną i obielone wyglądają jak trynkowane. Popod oknami jest pagródka, na której spędzają wolne chwile po mozolnej pracy, gawędząc i opowiadając o tem co się dzieje we świecie. Pod oknami izdebki (tj. pokoju) jest ogródek kwiatowy w którym spotykamy takie kwiatki jak leluje, lilje, stokrotki, georgije, kłąniki, astry, nieśmiertelniki, gryzantyna, muszkatki czyli pelargonie, narcyzy, bursztyny, róże, jesienniki, mięta lykarska, fuksyje, słoneczniki, nasturcje, cebula turecka, fiołki, bez turecki, lewkonie, braciski, piwonje itd. Charakterystycznem jest że prawie przed każdym domem jest ogródek kwiatowy. Domy przeważnie są nieoparkanione, a jeżeli nie trafi to zwykłymi drankami. Zaledwie kilka domów jest otoczone żywopłotem głogowym. Domy są budowane w ten sposób, że pod jednym dachem jest stajnia, szopa, izba i izdebka. Wchodząc z pola do domu wchodzimy najpierw do sieni. Sień jest między izbą (kuchnia) a izdebką. W sieni stoi szafa na mleko, sąsiek i drabina. W starych domach kury wchodzą do sieni, przez otwór przy drzwiach i po drabinie wyskakują na górę. Przez wysoki próg i dosyć niskie drzwi wchodzimy do kuchni. Na pierwszy rzut oka widzimy piec z kapą, który zajmuje blisko 1/5 całej izby. Cały piec składa się z blach, nalepy i pieca piekarskiego. Po nalepą jest mała piwniczka, zwykle są tam czaski i drzewo na podpałkę. Z drugiej strony jest kurnik, gdzie kwoka wysiaduje kurczęta. Nad kurnikiem jest sabaśnik. Opodal pieca stoi kredens, a raczej zwykła szafka na rzeczy potrzebne do kuchni. W drugim kącie łóżko a przy nim ławka z oparciem. Pod oknami stoi stół i ławki. W starych domach nie ma podłogi. Izdebka. Tutaj nikt nie siedzi, bo cale życie skupia się jedynie w kuchni. Izdebka wygląda o wiele schludniej od kuchni. Urządzenie jest skromne ale dość gustowne. Piec, łóżka, szafa na ubrania, stół, stołki albo całe umeblowanie. U sufitu wisi świat z kolorowych opłatków od Bożego Narodzenia. Na ścianach wiszą obrazy świętych. Najczęściej spotykanym obrazem jest Trójca św. Serce P. Jezusa, obraz M. Boskiej Częstochowskiej i św. Mikołaja patrona parafji. Na oknach są wazoniki z kwiatami. Z kuchni są drzwi bezpośrednio do stajni. Stajnia podzielona jest zwykle na dwie części. Po jednej są krowy, po drugiej konie lub woły. Uwiązane są na łańcuchach u żłobu, nad którym jest drabina na siano. Pod żłobem są budy dla królików. Oprócz tego w każdej stajni są żarna. Obok stajni zwykle z tyłu domu są chlewki. Niedaleko domu są stodoły. Stodoły są w ten sposób budowane, że bojsko jest w środku, a stodoły po bokach. Tuz przy stodołach są, są z jednej strony plewik, a z drugiej szopa na słomę. Na bojsku stoi sieczkarnia, młynek i młóckarnia. Tak domy jak i stodoły są pokryte strzechą.

Pożywienie.

    Głównem pożywieniem ludzi są ziemniaki, żur, kapusta i kasza (bryjka). Tego wszystkiego dostarcza im własny grunt. Ziemniaków tyle sadzi, aby nam wystarczyło do nowych i aby mógł przytem uchować choć jedną świnkę. Kasze ma i pszenicy którą miele w żarnach. Na śniadanie jedzą kasze, na obiad ziemniaki z kapustę i zacierke, a na wieczerzą żur, albo kaszę.
Lepsze pożywienie widzą ludzie jedynie na świętach. Na chleb nie kupują prawie nic mąki, tylko mielą żarnach zboże. Mieli pół na pół pszenicy i żyta. Pieką zwykle sześć do siedmiu bochenków chleba. Istnieje zwyczaj zastawienia kwasku w dzieszce to jest trochu ciasta do drugiego pieczenia. Przy pieczeniu używają dzieżki na zaczynę, cioska do wygarnywania ognia z pieca i coś w rodzaju mietły, którą wymiatają resztki ognia i popiół z pieca.

Uprawa roli.

    Gleba jest nie najgorsza, ale zawsze chcąc mieć lepsze plony trzeba lepiej uprawić. Uprawa roli, zwłaszcza nawozami sztucznymi rozwinęła się w ostatnich na szeroką skalę. W roku 1929 miejscowe Kółko Rolnicze sprowadziło blisko dwa wagony nawozów sztucznych jak żużli, superfosfat i kości, sprowadziło z Jutrzenki z Bochni. Uprawia się, w jesieni i na wiosnę. Zależnie od tego co ma być na tem zasiane czy zasadzone. Sposób uprawiania pod ziemniaki. Ziemniaki sadzi się zwykle na żytnisku. Wnet po zbiorach (w połowie sierpnia) pokładają włóczą, bronują, w jesieni znowu powłóczają i tak zostawiają na zimę. Na wiosnę znowu się racuje, włóczy, nawozi się i teraz dopiero się sadzi. Ziemniaki sadzą w dwojaki sposób. Tam gdzie jest mokro to sadzi się na przyorywki to jest czterozgibne zagony, a gdzie jest sucho to jak zwykle jedzie się ze znacznikiem i sadzi się. Ziemniaki okopuje się dwa razy. Lazuje się z końcem maja a w połowie czerwca się okopuje. Pod oziminę pokłada się, włóczy o ile jest pyrz to wyciąga się go bronami następnie orze się. Jakie cztery dni przed zasiewem zboża sieje się nawozi i bronuje. Dopiero teraz sieje się zboże i znowu bronuje. Na wiosnę sieje się zboża jare. Sieją także len (ale bardzo mało), jednak sami płótna nie robią tylko odnoszą motki nici do Łąkty Dolnej, gdzie jest jeszcze warsztat tkacki. Gdzieniegdzie można spotkać proso. Charakterystycznem dla całej wsi jest fakt, że zaraz po zbiórkach, orzą pszeniczyska i sieją nykę albo sadzą karpiele. Przeciętny gospodarz posiada około 5 morgów pola. Na tem sieje do 100 kg zboża, z tego 40 kg pszenicy, 30 żyta a 30 zostaje albo ma owies albo ma jęczmień zależnie od gospodarstwa. Jeżeli gospodarza ma konie to sieje owies jeżeli zaś gospodyni chowa dużo kur albo gęsi, to sieje jęczmień sieje 10 kg koniczyny i sadzi około 150 kg ziemniaków. Reszta pola pozostaje pod łąki. Wszystko wystarcza na chowanie jednej do dwóch krów jednej świnki i kilkanaście kur.

Ogólna statystyka obsiewów w ha i zbiorów rocznych w metrach.

Rodzaj zboża

Obszar w ha

Ilość zbiorów w m.
Pszenica 99 ha około 800m.
Żyto 95 ha 600m.
Jęczmień 49 ha 400m.
Owies  75 ha 350m.
Ziemniaki 89 ha 1500m.
Koniczyna 76 ha 150m.

Sadownictwo.

    Dawniej nie było jednego domu, przy którymby nie było kilka drzew owocowych zwłaszcza śliw, których owoce odwozili do miejscowych gorzelni. Dzisiaj śliwek węgierek jest bardzo mało. Dużo wymarzło w 1928 roku, zaś w ubiegłych latach niszczy je w straszliwych sposób tarczyca. Jest ona tak groźna, że jeżeli nie uda się jej zgubić, to za kilka lat nie będzie we wsi ani jednej śliwy węgierki. Damasek jest bardzo mało, dlatego że nie nadają się do handlu i psują się prędko tak że nie można ich przytrzymać dłużej. Przy każdym domu jest przynajmniej jedna gruszka, "baba". Baby jest to lichy rodzaj gruszek, nie nadających się, do handlu są cierpkie i stosunkowo małe. Ludzie ich prawie nie sprzedają, tyko suszą w suszarniach na zimę. Są także inne rodzaje gruszek jak muszkatki, cukrówki, jakubówki, owsiorki, małgorzatki i bery gruszki zimowe, ale jest ich bardzo mało. Jeszcze najwięcej jest jabłoni. Najczęściej spotykanym gatunkiem jest złota i szara reneta, mało kulona. Te jabłka ludzie sprzedają. Inne gatunki najmniej szlachetne jak papierówki, wanotki, targotki sami konsumują lub suszą. Nie można pominąć, trześni i wiśni, których jest także wielki procent. Obecnie Wydział Rolniczy powiatowy zakłada sady handlowe. Jest nadzieja, że będziemy mieli więcej gatunków drzew owocowych i lepszych. W ostatnich latach wzmogła się uprawa winogrona.

Ogólna statystyka produkcji owoców

Rodzaj owoców Ilość w metrach Rodzaj owoców Ilość w metrach
Jabłek 300m. Śliwek 150m
Gruszek 400m. Trześnie i wiśnie 75m
Orzechów 8m

Przemysł.

    Na większą skalę nie rozwinął się żaden przemysł z wyjątkiem mleczarni, która słynie z górskiego masła. Spółdzielnia mleczarska istnieje od 1893 roku założona została przez ks. Janczego. Przez cały okres cieszy się wielkim powodzeniem. Dzisiaj dzienna ilość mleka przepuszczanego w spółdzielni i filjach dochodzi do 200 liter. Wyrób masła dzienny dochodzi do 25 kg deserowego, i wyrobionej reklamie krajowej. Wypłaty miesięcznie wachają się w granicach od trzech do pięciu tysięcy złotych. Masło wywozi się do Bochni. Przemysł drzewny dosyć się rozwinął, zwłaszcza w ostatnim roku. Masę belek wywozi się do Krakowa i Bochni. We wsi są dwa takie tartaki wodne do których przywożą drzewo nawet z pobliskich wsi jak, z Łąkty, Bytomska, Belnego, Królówki itd. Są także dwa młyny wodne, w których mielą zboże na mąkę razową tak zwaną chlebową. Z rzemiosł najbardziej rozwinięte jest szewstwo, stolarstwo, krawiectwo, mniej koszykarstwo, robienie mioteł z brzeziny i rzeczy pamiątkowych jak kasetek, lasek itp. Szewcy nie są wiele zawodowi, robią tylko na zamówienia. Stolarze wyrabiają szafy, kredensy, stoły, łóżka i inne przedmioty do gospodarstwa. Obróbka kamieni rozwinęła się na szeroką skalę. W ubiegłych kopano kamienie maszynę do tłuczenia. Zastosowano także wózki na linach, celem szybszego transportowania kamieni do maszynę. Przy kamieńcu pracowało około 300stu robotników. Robotnikowi płacono 150 zł. Stuczone kamienie rozwożą po całym powiecie na naprawę dróg. Są także we wsi dwie kuźnie. W kuźniach kują konie, wyrabiają różne narzędzia rolnicze jak pługi, brony, sierpy, ostrzą siekiery topory itp. Sklepów z mieszanymi towarami jest osiem. Jeden sklep jest ze skórami i butami. W całej wsi jest dziewięć trafik, jedna masarnia i dwie karczmy. Karczmy są obecnie mało odwiedzane. Dawniej w Żegocinie było trzy karczmy. Tuż nad kościołem była główna karczma "Austerja". Poniżej kościoła była karczma "Pocieszka". Pocieszali się tutaj ludzie zalewając troski i smutki wódką. Trzecia była na granicy Łąkty Górnej i Żegociny zwana "Kochanówka". Do tej karczmy schodziła się młodzież na miłostki ztąd została nazwana Kochanówka. Najgorszą była karczma za kościołem "Austerja". W niej najwięcej było bitek i zabójstw. Dzisiaj karczma jest odwiedzana w czasie wesela, chrztu i w czasie jarmarku.

Jarmark.

    W roku 1933 po styczniu poraz pierwszy rozpoczęły się jarmarki w Żegocinie. Zadłużenie gminy w skutek budowy siedmio-klasowej szkoły, wpłynęło na przyspieszenie i zrealizowanie planu. Dochody jednak z jarmarków nie przyczyniły się w bardzo wysokim stopniu na poprawę sytuacji materjalnej ludności. Wskutek dużej odległość od miasta i kolei brak jest kupców na bydło i nierogaciznę. Odbywające się co dwa tygodnie jarmarki noszą na sobie piętno "targów". Kilka sztuk bydła rogatego przeważnie cieląt i kilkanaście sztuk trzody chlewnej, skupowanej przez kupców lipnickich tzw. "kujonów" wcale nie nadaje życiu jarmarcznemu rozmachu i gorączkowości, brak zgiełku i wrzawy, czyni dzień targowy, raczej zbiorowisko spokojnej gromady ludzi, którzy zeszli się dla pogadanek. Natomiast pewien ruch robią niewiasty ciągnące aż z pod Limanowej, Ujanowie, Laskowej z koszami jaj, masła i serów. Te to sprzedaży swój towar, oblegają stragany i budy z towarami łokciowemi, butami, ubraniami, czapkami, chustami, koronkami itp. Ruch niewieści przoduje tutaj pod każdym względem. Szeroka szosa pozwala na tworzenie się grupki chłopców i dziewcząt, którzy wystrojeni i upatrzeni na tle Żarnówki tworzą bardzo malowniczy obraz, oddając hekatomby Amorkowi. Strona statystyczna przedstawia się następująco. W jarmarku bierze udział przeciętnie do dwóch tysięcy ludności. Sztuk bydła rogatego jest od 20-50stu. Sztuk nierogacizny jest od 20-50, straganów do 40stu. Ogólny roczny dochód z targowego wynosi do 1000 złotych czystego dochodu.

Pszczelarstwo.

    Pszczelarstwo rozwinęło się bardzo w Żegocinie. W całej wsi jest 250 - 300 uli. Najczęściej są to ule "słowiańskie" lecz spotyka się także amerykańskie i warszawskie. Ul słowiański może być ze słomy, albo z drewna. Możemy rozróżnić dwa typy uli słowiańskich, pierwszy starego typu, a drugi nowego typu. Ul słowiański starszego typu jest wysoki na metr. W środku ściany frontowej jest "oczko" przez który pszczoły "wychodzą i wchodzą". Przy oczku jest zasówka blaszana, która służy do zmniejszania otworu w razie "napadu" albo "rabunku" innych pszczół. Ten ul jest zwykle "jednozatworowy" z prawej strony. W ulu są ramka czyli "plastra". Plastrów jest ok. 12 zależnie od pszczół jeżeli pień jest "lich" to plastrów jest więcej. Ramka wiszą na cieniutkiej spążce, opierając się na niej gwoździkami wbitymi na rogach. Tak wygląda ul słowiański starego typu. Ul nowego typu jest wyższy od ula starego typu. Ul nowego typu ma "nadstawkę". Nadstawka jest jest o połowę mniejsza od "dołu". Do niej daje się "półramki". Jest to rodzaj magazynu na miód. Jeżeli jest dobry role na miód, to pszczoły składają miód w "nadstawce". Jest to bardzo wygodne, bo można w każdej chwili wygiąć ramkę nie obawiając się o zaziębienie "czerwicu". Bo matki nie przechodzi nigdy do nadstawki i nie czerwi. Nadstawka jest albo bezpośrednio w ulu, to jest, że otwierają "zatwór" otwieramy i dół i nadstawkę, albo osobno otwieramy do nadstawki deską cienką z otworem w środku, który się przykrywa kawałkiem szkła lub deseczki. Ul takie jest zwykle dwa zatworowy często ramkowy. Rzadko spotykanym ulem jest ul amerykański. Ul amerykański jest wysoki 70-90 cm, szeroki na 80 cm. Całość przedstawia się jak pudło kwadratowe. Bezko u takiego ula jest większe niż u uli słowiańskich i jest na samym dole ula. Ramka w nim są prawie dwa razy większe od ramek ula słowiańskiego. Ul amerykański także ma nadstawkę. Jest to rodzaj pudła bez dna, które się dopasowują do ula. W środku wiszą się półramka amerykańskie. Nastawki przy ulu amerykańskim jest również magazynem na miód. Nastawkę daje się tylko wtedy, gdy jest siła, tak gdy pszczoły nie maja się gdzie pomieścić na dole. Do amerykana zagląda się z góry zdejmując najpierw daszek. Przy zaglądaniu do ula zachowuje się bardzo cicho, aby pszczół nie podrażnić. Że osobą bierze się kominek - "podkurzać" albo mieszek dla "podkurzania" pszczół, skrzydełko do otrzepywania pszczół z ramek, nóż pszczelarski do otrzymywania wosku albo "syrków" i kozik do wyciągania ramek z ula. Najpierw otwieramy powolutku, dłużnie tj. zatwór podkurzając pszczoły z boku, następnie skrzydełkami zmiatamy delikatnie pszczoły i wymiatamy "spadniete" pszczoły i zanieczyszczenie na dnie ula. Później wyjmujemy plastra. Oglądamy plastra z obu stron czy jest miód czy czerw. Nigdy nie powinno się wyjmować dużo plastrów, żeby nie dochodzić do gniazda. Gniazdo jest zwykle tam gdzie jest najcieplej. Zwykle w środku ula a przy ulach jednootworowych po drugiej stronie. Ul powinien być zwrócony albo na wschód albo na północ, a to dlatego że jeżeli jest zwrócony do południa to gniazdo jest naprzeciw oczka, bo jest ciepło ale tylko w lecie, zaś w zimie jest zimno i może oziębić czerw. Do ula powinno się zaglądać co 3 dni zwłaszcza w maju i czerwcu. W tych miesiącach mogą się pszczoły "roić". Jeżeli pszczelarz spodziewa się roju powinien pilnować od 7 godziny rano do 3 popołudniu. Pierwszymi objawami roju, jest piszczenie matki, która ma wylecieć z ula i wyleganie pszczół na oczku i ulu. Gdy wyjdzie na oczko matka wówczas wszystkie pszczoły razem z matką unoszą się w powietrze. Pszczelarz kropi pszczoły zazwyczaj pszczoły słodką wodą, aby usiadły na drzewie. Gdy już siadną na gałęzi, wówczas bierze coś w rodzaju koszyka zbiera do niego i wysypuje do nowego ula z góry przygotowanego ula. Do tegoż ula daje kilka ramek z miodem i kilka sztucznych "węz". tj. plastrów wyciśniętych w prasie. Jest to wielkie udogodnienie dla pszczół, które tylko teraz "wyciągają" komórki i dla pszczelarza, który ma silniejszy plastra, pewniejsze przy " trzepaniu miodu". Jest dwojaka robota pszczela. Jest robota pszczela robotnicy i robota truta. Robota truta jest większa od robotnicy i w nich wylęgują się truty. Lipiec jest miesiącem miodobrania. Przedtem wyrzynali całe plastra i wyciekali miód. Dziś są do tego odp. trzepaczki miodarki. Jest to beczka wewnątrz druty na które kładzie się plastry z miodem i przy pomocy korby obraca się on w skutek wiru kropelki miodu wylatują. Gdy jest większa ilość miodu tak że "garnie" to się go spuszcza przez otwór na dole be miodarki. Przy urodzajnym roku na miód powinno się "trzepać" miód co dwa tygodnie. Do trzepania powinno się brać tylko takie plastry miodu które są "kryte" bo miód z nich jest pewny i nie skwaśnieje. Z końcem sierpnia już się pszczoły zabezpiecza na zimę. Podaje się im cukier. Przed zimą kładzie się do ula maty i ul okręca się słomą , jednak nie za mało bo to może być zgubne dla pszczół. Mogą się od gorąca "zaprzyć", albo jeżeli miód w plastrach skwaśnieje mogą dostać "zgnilca". Tak zaprzycie jak zgnilec powodują "spadek pszczół. Zainteresowanie pszczołami w Żegocinie zmaga się w ostatnich latach bardzo szybko. Ilość miodu jest zależna od pożytku. Przy dobrym pożytku może być od 250 pni ok. 3000 kg miodu. Przy takim pożytku jaki był w ubiegłym roku nie było więcej od jednego pnia jak 6 kg miodu. Większość ludzi chowa pszczoły dla zarobku. Sprzedaje prywatnie.

Kultura.

    Stopień kulturalny wsi jest dosyć wysoki. Istnieje we wsi kilka stowarzyszeń i kółek. Dzięki obecnemu kierownikowi szkoła została założona czytelnia i biblioteka T.C.L. W każdą niedzielę schodzi się starsza młodzież szkoły i spędza czas albo na czytaniu pożytecznych dzienników pism i książek, albo na miłej zabawie towarzyskiej. Koło gospodyń skupia starsze dziewczęta. Organizuje kursy, gotowania, pieczenia, szycia itp. Opiekunką koła gospodyń jest pani nauczycielka. Obecnie bardzo rozwinęło się P.M.P, żeńskie i męskie. Opiekunem P.M.P męskiego jest Ks. katecheta a P.M.P pani nauczycielka. Stowarzyszenia odbywają się zebrania co niedzielę w domu katolickim. Oba stowarzyszenia organizują przedstawienia, akademie i wieczorki. Kółko Rolnicze, też rozwija się pomyślnie, zakłada szkółki drzewek, hodowlę morwy, sprowadza nawozy sztuczne i narzędzia rolnicze. Istnieje także straż ogniowa. Inwentarz ma dosyć bogaty. Oprócz tego jest Kółko Ludowe i B.B.W.R.

Ruch emigracyjny.

    Ruch emigracyjny obecnie całkiem ustał. W poprzednich latach ruch ten był wielki. Emigracja dochodziła rocznie do 200 ludzi. Najwięcej emigrowało do Ameryki i Francji, mniej do Argentyny, Brazylii i innych. W ostatnich latach ruch emigracyjny całkiem ustał a wzmógł się ruch reemigracyjny. Wynosi do 8 osób kwartalnie.

Poczta.

    Żegocina leży przy głównym trakcie prowadzącym z Bochni do Sącza i miejsc kąpielowych Krynicy i Szczawnicy. Kiedy nie było jeszcze kolei transwersalnej ani kolei z Tarnowa do Sącza gościeniec rządowy z Bochni do Sącza były najdawniejszą i najkrótszą drogą do Sącza. W ten czas jeździło się i wracało do 8 wozów pocztowych. Poczta w Żegocinie była jedną z główniejszych poczt. Tu odbywały się postoje i popasy koni, zwłaszcza przy karczmach, których wówczas było aż trzy. Z chwilą wybudowania linii kolejowych poczta w Żegocinie zeszła do najwyższej kategorii . Pocztę przynosił z Wiśnicza Nowego pieszy posłaniec. Obecnie pocztę dowozi się wprost z Bochni. Poczta w Żegocinie dzisiaj jest agencją pocztowo-telegraficzną.

Posterunek.

    Posterunek Policji Państwowej jest w miejscu. Obejmuje wsi pobliskich jak Łąktę Górną, Dolną, Bytomsko, Belne, Kamionną, Zbydniów, Rybie Nowe i Rozdziele. Posterunkowych jest trzech. Posterunek mieści się w domu prywatnym nie państwowym.

Zwyczaje Bożego Narodzenia i Wielkanocne.

    Od trzynastego grudnia uważają ludzie na dni, aż do wilji. Te dwanaście dni od 13-24go to dwanaście miesięcy. Jakie są dnie taki będzie odpowiedni miesiąc. Najważniejsza jest wilja. Jak przepędzi się wilję, tak też i cały rok. Dzieci we wilję starają się być jak najgrzeczniejsze "bo wilją dzieci bijo" . Wieczór gdy zaświeci pierwsza gwiazda schodzą się wszyscy na wieczerzą. Najprzód się modlą. Dziękując za doczekanie tej wilji i proszą o doczekanie drugiej. Po modlitwie gospodarz rozdziela opłatki wszystkim teraz następuje łamanie się, opłatkiem, przyczem życzą sobie wszystkiego najlepszego. Następnie zasiadają do wieczerzy, bacząc pilnie, czy każdy ma cień bo jak niema to umrze w tym roku. Wieczerza składa się z kilku dań następujących, żur z ziemniakami, kasza ze śliwkami i suszkami, kapusta z fasolą i chlebem. Podczas wieczerzy dają siano pod stół na pamiątkę tego że P. Jezus urodził się na sianie. Po wieczerzy to wszystko co niedojadli, dają pić krowie z opłatkiem z rutą. Dzieci ubierają świat i śpiewają kolędy. Około dwunastej w nocy jest w kościele "pasterka". W Boże Narodzenie zważają na to kto pierwszy przyjdzie do domu czy chłopiec czy dziewczyna. Jeżeli chłopiec to będą same koguty jeżeli dziewczyna to kokoszki. W św. Szczepana święcą w kościele owies później umieszczają go z tym co siać. Po drodze biją się nim (zwłaszcza chłopcy dziewczęta) na pamiątkę ukamienowania św. Szczepana. We wigilię Nowego Roku, chodzą od chałupy do chałupy chodzą szczodraki, zwykle chodzą z gwiazdą. Podchodzą pod okna domu i kolędują a przytem życzą wszystkiego najlepszego w tym Nowym Roku. W niektórych domach czuwają aż do dwunastej godziny i witają Nowy Rok. W Trzech Króli święcą w kościele kredę, a w nocy chodzą z turoniem. W niedzielę Palmową święcą palmy. Te po sumie przynoszą do stodoły uderzając trzy razy w każdy kąt stodoły. Nie niesie jej teraz do domu tyko zostawia się w stodole, dlatego żeby się muchy nie pchały do izby. Palmę tę przynoszą dopiero we czwartek Wielki wieczór i robią krzyżyki, które we Wielki Piątek rano wbijają po polach kropiąc równocześnie wodą święconą w wigilię Trzech Króli. Krzyżyki wbijają także na kalenicach domów, aby uchronić przed piorunami. W wielką sobotę święcą rano ogień. Otóż mali chłopcy już kila tygodni przedtem przygotowują już sobie huby i suszą aby łatwiej zapaliła się od ognia świecowego. Huby te uwiązują na drutach i zaraz po odpaleniu od ognia lecą do domu wywijając hubą żeby mu nie zgasła. W domu zapalają po blachą od huby .W wielką sobotę święcą przed południem wodę, a popołudniu "święcone". W Wielką Niedzielę jedzą rano święcone , wszystkiego po trochu, ale najważniejsze jest jajko i chrzan. Na obiad jedzą charakterystyczny barszcz w którym też musi być wszystkiego po odrobinie. W Wielką Niedzielę nie wychodzi się nigdzie z domu. W poniedziałek wielkanocny albo przewodni, leją się młode chłopaki z dziewczynami. Każdy chłopak ma sikawkę. Po sumie gdy wychodzą ludzie z kościoła, ani już mają sikawki z wodą. Po drogach robi się krzyk i kwit dziewcząt uciekających przed wodą. Naturalnie leją się wtedy, gdy na śmingus jest ciepło i słonko świeci.

Obszar wsi.

    Cała wieś ma 925 ha z tego 50% pola ornego, 25% łąki i pastwiska, 20% lasów, a 5% nieużytków. Na całym obszarze wsi jest 72 studni.


Wypadki historyczne.
Opisał ks. J. Bach proboszcz w Żegocinie. (Wyjątek z "Liber memorabilium".)

   Dla potomnych umieszcza się w "Liber rnemorabilium" historję walk jakie rozgrywały w tej parafii w roku 1914. Za zamordowanie w Sarajewie w dniu 29 czerwca 1914 r. - austryjackiego następcy tronu, wypowiedziała Austria wojnę Serbji 28 lipca 1914 roku. Atoli wskutek tego zawikłała się w wojnę z Rosją, na co nie była przygotowaną. Armje Rosyjskie wkroczyły do Galicji, zajęły Lwów i otoczyły twierdzę Przemyśl doszły w połowie września do linii rzeki Białej, wpadającej do Dunajca. Wprawdzie ich cofnięto za San, lecz w listopadzie znowu ruszyli Moskale na wschód i 21 listopada zajęli lasy i góry nad Rajbrotem i posunęli się aż do lasu zwanego Kosówką na granicy Łąkty Górnej. Patrole ich idące od Bytomska na "Żarnówkę" zostały rozbite strzałami karabinu maszynowego, ustawionego u Michała Fąfary. W nocy cofnęły się austriackie patrole z armatami z "Lisówek" na południowy zachód od dworu w Łąkcie Górnej a masy Rosjan przeszły w stronę Gdowa. Przez 9 dni panowała względna cisza. Dopiero 4 grudnia gdy Moskali odepchnięto z okolic Krakowa i zmuszono do odwrotu - linia bojowa zbliżyła się do parafii Żegocina. Już 2 grudnia bronili Moskale wzgórza zwanego "Przylasek" przed atakami wojsk pruskich które przyszły z pomocą od strony Rybia i Kamionnej. W potyczkach, brali też udział tajże polscy legioniści będący w Bełdnie. 4 grudnia trwają cały dzień walki na Nowej Wsi, gdy Moskale okopują się na wzgórzach Żarnówki i Górczyny. 5 grudnia opuścili Moskale dwór w Łąkcie i Konice. Prusacy zaś oczyściwszy las Żegocki i Bytomski przy pomocy armat umieszczonych na Widomej atakują wzgórze Żarnówkę. Walka toczy się zażarta , Moskale bronią się zaciekle do 3 popołudniu, wtedy bowiem Prusacy zdobyli Żarnówkę, ale też zaraz, dostali się pod ogień armat rosyjskich ustawionych na gościńcu prowadzącym z Leszczyny do Lipnicy. Moskale cofnęli się na północ od potoka płynącego od Bytomska przez Łąktę Górną i okopali się w lasach Kosówki, Debiny, Granice ponad Skrzydłówką ku Łąkcie dolnej i Leszczynie. Prusacy zaś zajęli lewy brzeg potoka i okopali się mając działa w Zagrodach koło dworu, Lisówkach, w "Dołach" na Konicach i pod Witkówką. Celem obrony przed atakami od Moskali z Rajbrotu mają działa pod Żarnówką i ma "Górce" w Żegocinie naprzeciw tartaku. Walki na tej linji trwały przez 14 dni. Prusacy dążyli do wyparcia Moskali z lepszych pozycji, przyczem wielu ich ginęło, a mnóstwo odnosiło rany. Pragnąc wypędzić Moskali z Leszczyny strzelali Prusacy płonącymi pociskami i spalić całą wieś, ale dopiero walka na bagnety i przełamanie pozycji rosyjskich w Rajbrocie zmusiły ich do dalszego odwrotu. Przez cały czas walk był szpital w kościele i na plebani w Żegocinie, a nabożeństwo odprawiało się w kaplicy na cmentarzu, a potem w zakrystji. Jako pamiątka walki pozostało sześć cmentarzy wojskowych, na których jest pogrzebanych 1) Koło samego kościoła 18 Austriaków, 72 pruskich, 10 rosyjskich żołnierzy. 2) na cmentarzu parafjalnym 22 Austriaków, 153 Prusaków, 60 Moskali, a na trzech mniejszych cmentarzach w Łąkcie dolnej leży 124+ 111+56 samych Prusaków. Razem tedy znalazło tu spoczynek swój 59 Austriaków 592 Prusaków i 172 Moskali, czyli 823 ludzi.

Opis (Józefa Treli - legionisty).

   W pierwszych dniach grudnia 1914 roku, przyjechaliśmy pociągiem z (...) do Mszany Dolnej. Następnie forsownym krokiem dotarliśmy do Limanowej. W dobrej wzięliśmy do niewoli patrol konną składającą się z 76 ludzi w tem 4 oficerów. Była ona jako straż przednia wysłana na zwiady, a wybrana z całej dywizji . Z Moskalami otoczyliśmy koło Limanowej szereg walk. Limanowa przechodziła z rąk do rąk, aż wreszcie Moskale zagrożeni ruchem oskrzydlającym opuścili miasto i zaczęli się cofać szosą w kierunku Bełna. Na drugi dzień opanowaliśmy wzgórza, które panują nad Bełdnem i sąsiednimi wioskami. Moskale okopali się na północ wschód od wspomnianej wioski. Komendant naszej grupy, kapitan Norwid (obecnie komendant 3 brygady) po zajęciu wioski pozostawił placówki i wysłał patrole w różnych kierunkach. Jedna z patroli naszej kompanii porucz. Jarmata (Szczytowskiego) została wysłana w kierunku Łąkty. Patrol zatrzymał się we dworze, a pomimo że już była 11 godzina w nocy została gościnnie przyjęta. O godzinie 4 tej rano rozpoczął porucznik Jarmat flankowy (...) O godzinie 7 mej rozpoczęła się bitwa na całej linii. Przy grzmocie armat rozpoczęli prusacy, atak 4ma falami piechoty. Grupa legionistów atakowała, wspomniane wzgórze od południa a prusacy od strony wschodniej. Bitwa malała do 4 tej popołudniu do niewoli dostało się4 tysiące 780 moskali. Przednie straże prusaków poszły ściągać moskali a my po przenocowaniu się w Bełdnie udaliśmy się na drugi dzień przez Limanową do Marcinkowic gdzie druga grupa legionów walczyła zacięcie z moskalami.. Za Limanową połączyliśmy się z nimi ponieważ ustąpili z pozycji i cofali się przed korpusem rosyjskim do Limanowej, tutaj stawialiśmy opór ponieważ na pomoc przyszły nam dwa pułki austriackie sprowadzone z Serbji. Wkrótce przyszło do wolnej bitwy w której pobiliśmy na głowę moskali cofając się topili działa w Dunaju, ponieważ nasze wojska następowały mi bardzo na pięty. Za kilka dni wkroczyliśmy do Nowego Sącza, gdzie nas ludność przyjęła z wielkim entuzjazmem. Po krótkim pobycie, udaliśmy się na dalsze boje w kierunku Tarnowa. W bitwach brali udział pułkownik Śmigły (Rydz), podpułkownik Norwid, porucznik Sarnat, kapitan Stus. Całą operacją kierował brygadier Józef Piłsudski.

PS. Zachowano oryginalną pisownię.

[wstecz]