Wypadki
wojenne w Rozdzielu
Żniwa w r. 1914 udały się w całej pełni. Obfite
wydała ziemia plony, tak że gospodarz pietnasto morgowy zebrał 20 korców pszenicy, nie
licząc żyta i ziemniaków. Radowali się rolnicy patrząc na majestatycznie falujące
łany zbóż. Tymczasem jak grom z jasnego nieba, spadła straszna wieść, że wybuchła
wojna z Moskalem. Groza zapanowała w całej wsi. Podawano z ust do ust przesadzone
wieści o wojnie, która wszystkich ludzi zmiecie ze świata, tak że jeden będzie
szukał śladów drugiego, a gdy je znajdzie to je będzie całował z radości - tak
było pisane w książkach.
Ludzie gotowali się jak na Sąd Ostateczny. Wójt Walenty Zięba objeżdżał wieś na
koniu i wzywał chłopów na gromadę okrzykiem "Wojna, wojna". Na rozkaz
zebrali się wszyscy chłopi na gromadę w ciągu 24 godzin. Musieli iść chłopi na
wojnę, to też wkrótce nastąpiło pożegnanie z babami, koło karczmy w Murowańcu,
Baby nie chciały puścić swoich chłopów, lecz nic nie pomogły te babskie lamenty i
chłopi odjechali furami do Bochni. Późną jesienią ukazały się pierwsze patrole
kozackie, lecz szybko się cofnęły.
Ludzie z lękiem oczekiwali swoich dalszych losów.
Każdy, gdzie mógł ukrywał swój dobytek, obawiając się, że nam "Moskole"
wszystko zabiorą i zniszczą. Niektóre cenniejsze rzeczy zakopywali ludzie w lasach. Z
drżeniem w sercach wychodzili mieszkańcy na Góry, wyczekując z dnia na dzień Moskali.
Aż raz w jeden pogodny dzień wieczorem odezwały się głuche huki armat, gdzieś pod
Przemyślem i Gorlicami. Rozgorzały łuny na horyzoncie wschodnim. Cała wieś prawie
wyległa na pobliskie wzgórza przyglądając się ze zgrozą wschodnim stronom. Huk armat
stawał się coraz głośniejszy, aż naraz ucichł i za kilka dni przeleciał przez wieś
patrol austryjacki, a za nim dzień cały i noc cofały się z popłochem oddziały
austryjackie. Na drugi dzień wysunęły się patrole kozackie z Wojakowej i Moskale
zajęli Rajbrot i wnet ukazali się na "kamieńskim dziole". Za chwilę oddział
kozaków, w baraniastych czapach i z pikami w ręku przepędził przez wieś co koń
wyskoczy na Żegocinę. I tak wieś dostała się w moc Moskali.
Moskale obchodzili się względnie z ludnością i poza rekwizycjami żywnościowemi nic
nie wyrządzili mieszkańcom. Niedługo jednak stali we wsi Moskale, bo wnet otrzymali
rozkaz marszu na Kraków. Moskale będąc u szczytu swych powodzeń, ze śpiewem
maszerowali na zachód, a strwożoną ludność uspokajali słowami "Wyście nasi, a
my wasi". Obiecywali sobie, że śniadanie zjedzą w Krakowie, obiadować będą we
Wiedniu, a wieczerzać w Berlinie. Tymczasem pod Krakowem załamała się potęga carskiej
Rosji. Na pomoc naszym przyszedł Prus i dzięki temu załamała się ofensywa rosyjska.
Moskale rozpoczęli nagły odwrót. Po kilku dniach spokoju, dały się słyszeć strzały
i we wsi zjawił się patrol rosyjski wypytujący z niemałym strachem mieszkańców
"Haraszo German stupaje". Moskale cofnęli się na Jastrząbkę i tam się
okopali. Nasi zajęli wieś i na Rosochatce się okopali. Rozpoczęła się żmudna walka
pozycyjna. Ludzie musieli uchodzić ze swych mieszkań, gdyż huraganowe pociski w każdej
sekundzie czyniły życie niepewnem.
Tymczasem w "granicach" wrzała przez kilka dni straszliwa walka. Pastwą tej
zawieruchy padła Leszczyna, która spłonęła od granatów austryjackich (dopisek
ołówkiem "pruskich"-aut.). Po kilkudniowej morderczej walce wycofali się
Moskale do rajbrotu, poczem dalej na wschód. Ludność w czasie tych walk uchodziła wraz
z dobytkiem i inwentarzem do lasów. Niektórzy kopali "dekunki" na wzór
wojskowych i w nich siedzieli całemi dniami. Inni chowali się do piwnic. Niemcy
obchodzili się znacznie gorzej z ludnością od Moskali, to też pozostawili po sobie
niesamowite wrażenie.
Wreszcie przeminęła zawierucha wojenna i front przesunął się daleko na wschód.
Odetchnęła wtedy ludność, lecz we wsi zapanowała straszna nędza i głód. Chłopi
poszli na wojnę, więc nie miał kto ziemi uprawiać, a oprócz tego ziemia stratowana,
wyjałowiona nie chciała nic rodzić. Długie lata pracowali mieszkańcy nad
podniesieniem wsi z nędzy i niedoli. Wreszcie po 10 latach tej pracy nad powrotem do
dawnego stanu, powróciła wieś na swe dawne tory, a nawet poszła wyżej, lecz mimo
wszystko wypadki owej strasznej wojny są żywo przechowywane w pamięci mieszkańców.
Cmentarz wojenny na
Jastrząbce
|
We wsi, a przedewszystkiem w jej
otoczeniu odbywały się krwawe bitwy. O ogromie tych bitew świadczą opowiadania ludzi
oraz liczne cmentarze wojenne rozsiane po okolicznych wsiach (Królówka, Łąkta,
Leszczyna) oraz przy cmentarzach kościelnych.
Na granicy Rozdziela i Kamionki znajduje się malownicza góra
Jastrząbka (wys. około 560 m n.p.m.), góra ta ma doniosłe znaczenie strategiczne w
okolicy, to tez trwał o nią zacięty, kilkutygodniowy bój między Austryjakami a
Moskalami. Obficie zaległy pobojowisko trupy Moskali i Austryjaków. Wreszcie po
morderczych walkach wycofali się Moskale, zaś Niemcy na cmentarzu ....
(Brak jednej kartki wpisu - aut.)
|
|